CZARNY DUNAJEC. - A jak się stanie coś dziecku czy dorosłemu? Boimy się dzieci wypuścić wieczorem z domu - alarmuje radny Adam Chramiec. Zwrócił się do burmistrza Marcina Ratułowskiego z interpelacją o podjęcie "stosownych działań" .
- Czy gmina zrobiła coś w sprawie grasujących wilków w Cichem, Ratułowie i Czerwiennem? Ludzie się boją, kilka zwierząt pojawiło się w kilka dni. Wcześniej też ginęły zwierzęta gospodarskie. Czy rzeczywiście nie możemy nic zrobić? A jak się stanie coś dziecku czy dorosłemu? Boimy się dzieci wypuścić wieczorem z domu - alarmował radny podczas poniedziałkowej sesji rady gminy.A ja się coś stanie?Radny przekonuje, że między Ratułowem, a Czerwiennem widywane jest około dziesięć wilków. Jak podkreśla - w niektórych przypadkach nie dawały się odstraszyć, co jest dziwne.
- Jak komuś coś się stanie to na nas spoczywa odpowiedzialność, że nie zdążyliśmy zareagować - podkreśla.
Jak przekonuje Michał Jarończyk, sekretarz gminy, mimo, że wilk jest pod ścisłą ochroną to jest możliwy jego odstrzał.
- W tamtym roku w Polsce było około 40 takich zezwoleń. To trudne do otrzymania, a przypomnę tylko burzę jaka się wywołała, gdy zawnioskowaliśmy o odstrzał bobrów. Możemy zadziałać. O decyzję możemy wystąpić. Jeśli chodzi o koło łowieckie to tak jak i z bobrami - problemu nie będzie. Obawiam się jednak, że może to potrwać parę miesięcy - zauważa sekretarz.
Radni przekonywali, by jak najszybciej zwrócić się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, by działać. - Ten odstrzał musi być już - podkreśla Adam Chramiec.
Jak to jest z tą ochroną?
Przypomnijmy, że wilki zostały objęte ochroną w 1995 roku w części Polski, a od 1998 są chronione w całym kraju. W uzasadnieniu do tej decyzji, podkreślono pozytywną rolę drapieżników w utrzymaniu równowagi ekologicznej w lasach. Ich zabijanie, okaleczanie, chwytanie, przetrzymywanie, niszczenie nor i wybieranie z nich szczeniąt są karalne.
W szczególnych przypadkach możliwe są odstępstwa od powyższych zakazów na podstawie zezwolenia wydanego przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
Jednak jak przekonuje dr hab. Sabina Nowak, autorka książki “Po sąsiedzku z wilkami” to, że wilki zabijają zwierzęta gospodarskie nie oznacza, że liczebność tych drapieżników jest bardzo duża lub że za moment nastąpią ataki na ludzi. Jeśli inwentarz nie jest odpowiednio chroniony, wystarczy jeden wilk wiedzący doskonale, że dostęp do takiego źródła pokarmu w okolicy jest łatwy, a wówczas ataki na inwentarz będą się powtarzały.
Jedyną - jej zdaniem - metodą ograniczenia ataków wilków jest lepsza ochrona inwentarza.
- Zabijanie wilków na danym terenie daje bardzo krótkotrwały efekt, po kilku tygodniach czy miesiącach osiedlają się na takim obszarze nowe drapieżniki. Jeśli inwentarz nadal nie jest zabezpieczony, szkody się powtarzają - podkreśla.
Spotkanie z wilkiem
Gdy wprowadzano ochronę wilka szacowano liczbę osobników w całym kraju na blisko 500. Badania z 2019 roku mówią już o szacunkach rzędu 2 tys. osobników. Wraz ze wzrostem zasięgu populacji wzrasta prawdopodobieństwo napotkania drapieżników w lesie, na łąkach lub polach, a nawet w terenach zabudowanych. Często są to pojedyncze, młode wilki, kiedy po opuszczeniu grupy rodzinnej wędrują w poszukiwaniu partnera i terenu do osiedlenia się.
- Błędne jest opisywanie takiego zachowania jako przejawu „utraty lęku przed człowiekiem” na skutek objęcia ochroną i zaprzestania polowań na ten gatunek - przekonuje badaczka. - Przypadkowe spotkania z dzikimi wilkami nie stanowią żadnego zagrożenia dla człowieka. Nie ma zatem potrzeby podejmowania działań odstraszających; zwierzęta zorientowawszy się, że w pobliżu są ludzie, same odchodzą- dodaje.
fi/