- Podejrzany przyznał się do czynu, ale nie przyznał się do winy. Przedstawił okoliczności, które wskazywać mają na to, że zrobił tyle, ile mógł zrobić, ale pomimo tego nie uniknął tej katastrofy - powiedział prokurator rejonowy Józef Palenik po przesłuchaniu egzaminatora, podejrzanego o przyczynienie się do tragicznego wypadku na przejeździe kolejowym w Szaflarach.
Prokuratura zarzuciła 62-latkowi, że nie podjął manewru hamowania, mając do dyspozycji dodatkowy pedał hamulca, w sytuacji, gdy zdająca egzamin 18-latka nie dostosowała się do znaku STOP i nie zatrzymała auta przed przejazdem kolejowym.- Przyjęliśmy, że zachowanie egzaminatora było niewłaściwe, czyli że zaniechał przeciwdziałania temu, żeby samochód tam się znalazł. Powinien był zatrzymać pojazd zaraz za znakiem STOP - powiedział szef nowotarskiej prokuratury. Egzaminator, potwierdził prokurator Palenik, przyznał się do tego, że doszło do zignorowania znaku STOP, tylko - powołując się na praktykę egzaminacyjną - stwierdził, że zamierzał zatrzymać pojazd, w związku z naruszeniem przepisu drogowego, ale dopiero po przejechaniu przejazdu kolejowego. Przekonuje, że sam nie nacisnął pedału hamulca na przejeździe kolejowym. Podejrzany twierdzi, że auto zatrzymało się na torach samoczynnie, w wyniku złej koordynacji sprzęgła z hamulcem prze kursantkę, czyli po prostu zgasło na przejeździe.
- Jego wyjaśnienia będą teraz analizowane pod kątem zgodności z materiałem dowodowym - dodał.
Nie zapadła jeszcze decyzja o zastosowaniu wobec egzaminatora aresztu tymczasowego czy też orzeczenia zakazu wykonywania zawodu. Więcej na ten temat będzie wiadomo we wtorek.
r/