"Przed rozpoczęciem Mszy Świętej, ksiądz kilkukrotnie prosi o szacunek dla miejsca, ludzi którzy przyszli na Pasterkę i dla samego Nowonarodzonego Jezusa" - pisze nasz Czytelnik. Jego list to - jak sam nazwał - "krótkie przemyślenie na temat kultury w górach".
"Wigilijny wieczór jak prawie co roku idziemy na pasterkę pod Turbacz zielonym szlakiem z Długiej Polany. Mijamy i jesteśmy mijani przez innych podążających w tym samym kierunku. Po dojściu do skrzyżowania szlaku zielonego z niebieskim za Bukowiną Waksmudzką oczom naszym ukazuje się obraz kilku a może nawet kilkunastu samochodów terenowych które zakopały się w śniegu. Idąc dalej w wąwozie łączącym szlak zielony z żółtym pod kaplicą stoi kilkanaście quadów, skuterów które stoją zakopane w śniegu. Trudno przejść miedzy zatarasowanymi drogę pojazdami i ich właścicielami. W obu przypadkach właściciele tych pojazdów robią rumor z powodu tego że utknęli. Dochodzimy w końcu do kościółka a w jego najbliższym otoczeniu wielu ludzi na swoich pojazdach którzy znaleźli się tam delikatnie rzecz ujmując nie z powodu odbywającej się tam uroczystości. Przed rozpoczęciem Mszy Świętej, ksiądz kilkukrotnie prosi o szacunek dla miejsca, ludzi którzy przyszli na Pasterkę i dla samego Nowonarodzonego Jezusa. Piękne kazanie z fragmentem opowieści Bruno Ferrero o zwierzętach które wymieniały co jest dla nich najważniejsze w Świętach Bożego Narodzenia zakończone puentą kiedy tylko dla osła najważniejszym elementem w świętach jest Nowonarodzone Dzieciątko Jezus. Czy Ci wszyscy którzy zrobili sobie wielką frajdę z wyjazdu pod Turbacz często zakrapianą alkoholem jechali tam dla wspomnianego przez osła Jezusa?Pewnie zaraz usłyszymy że to nasze drogi, nasze polany o czym można przeczytać na tablicach przy szlaku i wszyscy inni powinni o tym wiedzieć że są tam tylko gośćmi. Ale czy wasi ojcowie, dziadkowie w taki sposób świętowali Pasterkę w Kaplicy pod Turbaczem. Jest 365 dni w roku, czy nie można raz w roku z szacunku dla idących na Pasterkę wybrać się pieszo czy na nartach? Aby idący pod Turbacz którzy chcą przywitać tam Nowonarodzone Dzieciątko Jezus nie musieli uciekać z szlaku by nie zostać potracony przez skuter czy auto terenowe. Aby nie daj Bóg goprowcy mogli dojechać z pomocą dla potrzebującego, a nie zatrzymali się w ,,korku’’ pod Zwijasową.
Jeżeli nie macie szacunku dla tych idących pieszo to może okażcie ten szacunek Nowonarodzonemu Dzieciątku, o którym wspominał osioł w przytoczonym opowiadaniu podczas kazania.
Po wejściu do schroniska na Turbaczu po jednej ze strony drzwi jest tablica ze słowami ks. Tischnera – Wolność człowieka kończy się tam gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka".
opr.s/