03.01.2022, 19:11 | czytano: 4668

Lód na Morskim Oku zaczął pękać, a turyści spacerują po tafli. "Włączmy myślenie" (zdjęcia)

Fot. Marcin Szkodziński
Mimo odwilży i dodatnich temperatur 2 stycznia turyści zdecydowali się na spacer po zamarzniętym tatrzańskim stawie. Dzień później pojawiły się pęknięcia, które świadczą o bardzo cienkiej warstwie, a co za tym idzie załamaniem się lodu pod ciężarem osoby spacerującej.
- To, że wczoraj nikt nie wpadł, to trzeba wpisać w granicę cudu. To jest skrajnie niebezpieczne i nieodpowiedzialne - mówi Grzegorz Bryniarski, pracownik TPN.
O wielkim szczęściu mogą mówić turyści, którzy wczoraj zdecydowali się na spacer po zamarzniętym Morskim Oku. Dodatnie temperatury, które od kilku dni utrzymują się na Podhalu sprawiły, że dzisiaj (3 stycznia) pojawiło się pęknięcie na lodowej skorupie, która okazała się cieńsza niż w poprzednich latach.

- Mrozów po minus 20 stopni w grudniu nie mieliśmy. Jeżeli teraz to jezioro 3 stycznia pękło, to znaczy, że ta tafla nie była zbyt gruba - zaznacza Grzegorz Bryniarski, pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Szczelina w lodzie pojawiła się ok 2-3 metry od linii brzegowej i prowadzi dookoła tatrzańskiego stawu. Mimo, iż odległość od brzegu jest niewielka, to może stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo dla nieodpowiedzialnych turystów.

- Tam już też jest głęboko, bo nawet 2-3 metry. Po załamaniu się lodu od razu wpadamy do głębokiej wody. To jest bardzo niebezpieczne - ostrzega Grzegorz Bryniarski.
Woda w Morskim Oku ma obecnie ok 2-3 stopnie Celsjusza, co oznacza, że już po 10 minutach może dojść do wychłodzenia organizmu i hipotermii. Niestety o ratunek w takim miejscu nie jest łatwo. Jeżeli pogoda nie pozwoli na użycie w akcji ratunkowej śmigłowca, to trzeba się liczyć z czasem min. 30 minut zanim ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dojadą samochodami do schroniska.

- Włączmy myślenie. To, że są inni ludzie na tafli, to nie znaczy, że jak my wyjdziemy, to bezpiecznie z niej zejdziemy - apeluje Grzegorz Bryniarski. - Czy musi dojść do jakiejś wielkiej tragedii, żeby ludzie się opamiętali? - pyta pracownik TPN.

ms/ zdj. Marcin Szkodziński
Może Cię zainteresować
komentarze
Cyc Malina04.01.2022, 07:29
@Absurdalny, widzę że zwarcie pod czapeczką było i zagotowało galaretę pod czachą.
Anty szczepionkowa sekta wszędzie musi toczyć swoją krucjatę, czy to temat o szczepieniu czy nie, to trzeba wszędzie wcisnąć i poruszyć zagadnienie, ale później najwięcej drą japy że to niby pro szczepionko-wcy wszędzie głoszą swoje teorie i wciskają swoje poglądy.

Co do tematu powinni wlepiać mandaty dla takich delikwentów i to spore, może następnym razem włączy się myślenie. Takie idiotyczne zachowanie to narażanie własnego życia i życia ratowników.
Absurdalny03.01.2022, 21:35
Są zaszczepieni, są chronieni. Tylko na głupotę lekarstwa nie ma, szczepionka ze swą nawet 3-cią dawką nic nie da.
Ale wpadnie taki, utonie, wbiją CO-vid w papiery i karuzela dalej się kręci, a karawana jedzie.
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl