- Dla nas trwało to wieczność, a było to jakieś 20 minut, może pół godziny. Nie dało się nic uratować - mówi Daniel Żegleń z zakładu samochodowego, którego konstrukcję uszkodziła woda. Najbardziej ucierpiał drewniany dom, w którym przez okno do środka zaczęła wdzierać się woda. - Dobrze, że mężowi nic się nie stało. Dom z pomocą ludzi odbudujemy - mówi Iwona Baich.
Nawałnica, która przeszła nad Podhale 20 sierpnia sprawiła, że niewielki potok płynący przez Ratułów wylał. Tysiące litrów wody zmieszanej z błotem, kamieniami i konarami drzew wdarły się na posesje, do piwnic i domów.Największe straty powstały w drewniany domu, do którego woda wdarła się wybijając okno. - Mąż był wtedy sam w domu. Przyszła tak duża fala, że wybiło nam okno i cała ta woda weszła do domu. Mąż próbował ratować i zasłaniać okno, ale nie dało się nic zrobić - opisuje sytuację Iwona Baich.
Woda, która wdarła się do domu nie tylko dokonała zniszczeń, ale wypłukała z mieszkań niemal wszystko. Ubrania, pamiątki rodzinne i wiele innych rzeczy znajdywanych jest w błocie oraz kamieniach, które pozostały na posesji. Wiele z tych rzeczy, które znajdowały się w pomieszczeniach przepadły bezpowrotnie.
Na szczęście razem z ogromem tragedii przyszedł także ogrom pomocy. - Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim, którzy przyszli z pomocą. Dziękuje grupie poszukiwawczej, OSP Ratułów Górny i Dolny oraz Czarny Dunajec, a także PSP Nowy Targ, mieszkańcom, znajomym którzy przyjeżdżali specjalnie żeby nam pomóc. Pracowaliśmy do późnej nocy. Ludzie przynosili wodę, jedzenie. Każdy kto mógł, to pomagał. Bardzo wszystkim dziękuję - mówi Daniel Żegleń.
ms/