Górscy ratownicy z Chorwacji zacieśniają współpracę z polskimi ratownikami. Mają być wspólne szkolenia, wzajemna pomoc i dwustronna umowa. - Jednym z pomysłów pana konsula jest wymiana, by nasi ratownicy pojawiali się w Chorwacji, a Chorwaci u nas. Oczywiście nie będą na pierwszej linii, ale będą tym wsparciem - mówi Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego
W siedzibie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego odbyło się spotkanie ratowników górskich z Chorwacji z polskimi ratownikami. Podczas konferencji poświęconej ratownictwu górskiemu, ratownicy mogli poznać specyfikę pracy zarówno w Chorwacji, jak i w Polsce, wymienić się doświadczeniami, a także porozmawiać o używanym sprzęcie.- Współpraca jest dobra. Możemy ją poprawić przez różnego rodzaju szkolenia i współpracę w różnych segmentach ratownictwa. Głównie chodzi o ratownictwo jaskiniowe, ale również chodzi o osobistą wymianę doświadczeń i przekazania sobie wiedzy na temat różnych obszarów ratownictwa. Istnieją pewne tendencje, żeby polscy ratownicy przyjechali do Chorwacji i byli obecnie w miejscach, które są atrakcyjne turystycznie jeżeli chodzi o wspinaczkę i parki narodowe. Również tak samo, żebyśmy my mogli przyjechać w Tatry zimą - mówił Marko Rakovac, członek zarządu z Hrvatska Gorska Služba Spašavanja.O korzyściach wynikających z przyszłej współpracy mówił także naczelnik TOPR.
- Oni mają bardzo duże doświadczenie w ratownictwie jaskiniowym. Mają płetwonurków jaskiniowych. To jest dla nas bardzo interesujące. My z kolei mamy duże doświadczenie z bezpieczeństwem lawinowym. Tych pól do współpracy jest bardzo dużo. W różny sposób jesteśmy zorganizowani ale wbrew pozorom, te różnice nie są aż tak duże jakby się mogło to wydawać - zaznacza Jan Krzysztof.
Ratownicy górscy mają pomagać sobie nie tylko w szkoleniach, ale także w kwestiach organizacyjnych.
Możliwe, że w przyszłym sezonie turystycznym w Chorwacji pojawią się nie tylko policjanci z Polski, ale także ratownicy, którzy będą wspierać ratowników chorwackich.
ms/ zdj. Marcin Szkodziński