ZAKOPANE. Otwarte 5 kwietnia br. po remoncie Muzeum Kornela Makuszyńskiego jest niemal nie do poznania. Z jednego mieszkania muzeum rozrosło się na cały budynek. Tylko mieszkanie, które przez lata stanowiło część wystawienniczą zachowało się w niemal niezmienionej formie. O tym jak Kornel Makuszyński trafił do Zakopanego opowiada Kinga Nędza-Sikoniowska, koordynatorka Muzeum Kornela Makuszyńskiego w Zakopanem.
- Przez wiele lat muzeum stanowiło tylko jedno piętro. To było piętro mieszkalne w zwykłym mieszkalnym domu. Zwiedzający wchodzili do budynku mieszkalnego, chodzili po zwykłej klatce schodowej. W tym momencie cały budynek mamy w rękach muzeum. Te piętra wyżej i niżej są to sale edukacyjne. Możliwe jest organizowanie sympozjów i spotkań - mówi o zmianach Kinga Nędza-Sikoniowska.Mieszkanie wraz z obrazami, meblami i wyposażeniem można nadal zwiedzać. Wśród zbiorów, które znajdują się na ścianach są prace wielu znanych twórców.
W centrum nad biurkiem znajduje się ukrzyżowany Chrystus autorstwa Fałata. Jest też pejzaż górski tego samego autora. Pojawiają Się także takie prace jak rysunek Wyspiańskiego, Stryjeńska, jest też Skoczylas i jego słynna grafika oraz Rafał Malczewski i droga na Kasprusie w Zakopanem - Aleksandra Trybuła, konserwator Muzeum Tatrzańskiego.
Zakopane stało się bliskie Kornelowi Makuszyńskiemu m.in. ze względu na częste pobyty z pierwszą żoną, która chorowała na gruźlicę. Droga pod Tatry prowadziła aż z terenów Ukrainy. Przeniesienie się na stałe do Zakopanego spowodowane było zniszczeniem kamienicy w Warszawie, gdzie bezpowrotnie utracono wiele dzieł sztuki, a także rękopisy.
- O kilku miastach można powiedzieć, że są Kornela Makuszyńskiego. Na pewno jest to Stryj. Jest to rodzinne miasto Makuszyńskiego i miasto partnerskie Zakopanego. Na pewno Lwów, gdzie studiował i gdzie rozpoczęła się jego wspaniała kariera. Kijów, gdzie spędził I Wojnę Światową i Warszawa, gdzie żył w okresie międzywojennym. Już wtedy zaczął przyjeżdżać do Zakopanego. Zakopane stało się jego drugim domem. Wykonywał wolny zawód więc miał czas i szczycił się tym, że do Zakopanego przyjeżdżał nie tylko latem i zimą, ale bywał tu naprawdę często. Do Willi Opolanka od 34 roku przyjeżdżali i tu żyli oraz mieszkali. Po II Wojnie światowej, kiedy bomba uszkodziła ich warszawskie mieszkanie stracił ogromną część biblioteczki i znaczną część rękopisów oraz dzieł sztuki. Po tym przenieśli się do Zakopanego na stałe - opisuje Kinga Nędza-Sikoniowska. - Zakopane też dlatego, że Koziołek Matołek tu bywał i jeździł na nartach. Ciągnęło jego również pod Tatry - dodaje.
Kornel Makuszyński przed wojną bardzo dużo pisał i tworzył. Niemal każdego roku wydawał nową pozycję. Był też człowiekiem zamożnym dzięki czemu mógł kolekcjonować dzieła sztuki. Niestety po wojnie popadł w niełaskę władzy.
- Kornel Makuszyński kojarzony jest przede wszystkim z literaturą dla dzieci. Wiele osób zapomina o tym, że tworzył także dla dorosłych, za które był nagradzany. - Absolutnie próbę czasu przetrwały jego felietony. Zwłaszcza te zakopiańskie. Nieraz niezwykle ostra satyra, ale zawsze jednak czuć, że jest życzliwy dla tego miasta i chce dla niego dobrze. Z czasem było widać, że coraz bardziej bronił Zakopanego przed atakami innych. On miał prawo krytykować, bo to było jego miasto i on będzie też go bronił - mówi koordynatorka Muzeum Kornela Makuszyńskiego w Zakopanem.
Mimo nieprzychylności władz, których nie było na pogrzebie Kornela Makuszyńskiego, żegnały go tłumy. Grób na Pęksowym Brzyzku, to ostatnia rzecz, która na stałe związała Makuszyńskiego i Zakopane.
- Zdjęcia które posiadamy z jego pogrzebu pokazują, że całe Zakopane przyszło go pożegnać. Wszyscy górale. To było niezwykle wzruszające dla całego miasta. Tu jest też pochowany. To najsilniejsza rzecz, która łączy go z Zakopanem, czyli Pęksowy Brzyzek, gdzie jest jego grób, gdzie do tej pory dzieci przynoszą nie tylko znicze, ale cukierki i prezenty. Kiedyś przynoszono znaczki pocztowe szkół. Za grobem pochowana jest pani Janina. Ponoć chciała być pochowana w cieniu męża i jej życzenie zostało spełnione - podsumowuje Kinga Nędza-Sikoniowska.
ms/ zdj. Marcin Szkodziński