25.04.2017, 18:40 | czytano: 4103

Jeździliśmy nową Skodą Kodiaq. Wrażenia? Całkiem przyjemne

Nowy model Skody otwiera drzwi do nieznanego jej dotąd segmentu samochodów SUV. Sprzedaż aut z tej kategorii jest na tyle duża, że czeska marka nie mogła sobie pozwolić na dalszą nieobecność w w tym segmencie.
O nowej Skodzie głośno zrobiło się już końcem ubiegłego roku, i to na tyle głośno, że można było odnieść wrażenie, że samochód dostępny jest już w salonach. Niestety, mimo że jesień i zima wydają się idealnym czasem sprzedaży tego typu samochodów na premierę przyszło nam poczekać do wiosny. Huczne promocje odbyły się w salonach dealerskich - a my skorzystaliśmy z zaproszenia od nowotarskiego dealera firmy Autoremo.


Niedługo po premierze otrzymaliśmy zaproszenie do drogowego testu nowego modelu. Pod salonem czekał na nas nowy, biały Kodiaq. Samochód może się podobać - duże, liczące 4,7 metra nadwozie i duże koła robią solidne wrażenie. Samochód swą nazwą nawiązuje do żyjących na Alasce niedźwiedzi, które mierzą do 3 metrów i ważą do 400 kilogramów - co czyni je jednymi z najpotężniejszych gatunków na świecie.



Testowana przez nas Skoda wyposażona była w 190 konny turbodoładowany silnik diesla o pojemności 2 litrów oraz dwusprzęgłową automatyczną skrzynie biegów. Jak na podwyższone auto z napędem na 4 koła przystało postanowiliśmy sprawdzić go zarówno na asfalcie jak i poza nim. Wysoka, siłą rzeczy mało opływowa karoseria z dużym prześwitem powodowała obawę, że w aucie przy większych prędkościach może być głośno - ale, tu spotkało nas pierwsze zaskoczenie. Nawet przy 140-150 km na godzinę w środku dało się bez przeszkód rozmawiać czy słuchać radia. Sama jazda dzięki dynamicznemu mocnemu silnikowi też dawała wiele satysfakcji, a szybkie wyprzedzanie na naszych podhalańskich drogach nie stanowiło problemu. Skrzynia i silnik szybko reagują na naciśnięcie pedału gazu i ma się poczucie, że w pełni kontroluje się pojazd.

Po wysokich SUW'ach nie oczekujemy sportowych emocji ani szybkiego pokonywania ostrych zakrętów, ale dobrze by jazda po krętych wiejskich drogach nie sprawiała nam trudności. Skoda Kodiaq radzi sobie z tym dobrze, duże koła pewnie prowadzą samochód i tłumią wszelkie niedoskonałości nawierzchni. Także wtedy, gdy te niedoskonałości nabierają offroad'owego charakteru. Testowaną Skodą bez problemu dojechaliśmy do górnej stacji stacji narciarskiej Kotelnica w Białce Tatrzańskiej.



Kierowca ma do wyboru kilka trybów pracy samochodu: Eko, Normal i Sport. Możliwe jest też stworzenie indywidualnego profilu.



Ekran, który stanowi centrum dowodzenia w samochodzie dominuje na desce rozdzielczej. Duży dotykowy panel pozwala obsługiwać tryby jazdy, nawigacje, muzykę i inne aplikacje. W naszym samochodzie wyświetlał się także obraz z kamery cofania.



Deska rozdzielcza i kokpit utrzymany jest w sposób podobny do innych pojazdów tej marki i całej grupy VW. Wszystkie przełączniki i manipulatory są dokładnie tam, gdzie spodziewamy się je znaleźć.

Samochód jest bardzo obszerny w środku. Zarówno osoby podróżujące z przodu jaki i pasażerowie tylnej kanapy mają do dyspozycji wystarczającą ilość miejsca na nogi. Dzięki wysokiej karoserii także bardzo wysokie osoby komfortowo podróżować będą na tylnej kanapie.



W testowanej wersji samochód dysponował 5 miejscami, ale do dyspozycji jest też wersja 7-osobowa. Dodatkowy rząd foteli ukryty jest w podłodze bagażnika, który po ich otwarciu traci nieco ze swej pojemności wynoszącej 720 litry. Za to po złożeniu dodatkowych siedzeń i tylnej kanapy mamy do dyspozycji ponad 2 tys. litrów pojemności bagażowej. Transport nart czy innego sprzętu sportowego też nie stanowi problemu.



Gdyby jednak dla kogoś było to zbyt mało, może w łatwy sposób dołączyć do samochodu przyczepę. Nie widoczny na co dzień hak tylko czeka pod zderzakiem, a wysunąć można wygodnie jednym przyciskiem umieszczonym w bagażniku.



To dopiero początek fajnych gadżetów, w jakie wyposażona może zostać Skoda Kodiaq. Systemy kontroli trakcji i toru jazdy, asystenci parkowania i cofania z przyczepą czy multimedialne centrum które łączy samochód i jego pasażerów z internetem najszybszą możliwą technologią są w Skodzie Kodiaq na porządku dziennym. Elektrycznie otwierana i zamykana klapa bagażnika, elektryczne składane lusterka czy ochronne listwy automatycznie wysuwane z drzwi podczas ich otwierania to rozwiązania ułatwiające codzienną ekploatację.

Testowana przez nas wersja Skody Kodiaq wyceniona jest na nieco ponad 179 tysięcy złotych, z czego około 30 tysięcy pochłonęły dodatki. Ceny Skody Kodiaq zaczynają się od niespełna 90 tysięcy złotych, choć jeśli chcielibyśmy mieć napęd 4x4, to musimy przygotować się na co najmniej 106 tysięcy.

Trudno wskazać bezpośredniego konkurenta tego modelu. Volkswagen Tiguan, który jest dla Kodiaqa źródłem technologii, jest o 20 cm krótszy i w porównywalnych wersjach co najmniej o kilkanaście tysięcy droższy. Nie jest też dostępny w wersji 7-mio osobowej.



wo/
Może Cię zainteresować
zobacz także
komentarze
Franek30.04.2017, 21:38
To zawsze będzie tylko skoda, wygląd zerżnięty z Audi Q5
emeryt29.04.2017, 20:38
Za 100 tys. to na pewno będzie się sprzedawać jak ciepłe bułeczki przecież każdy Polak zwłaszcza emeryt poleci do salonu.
ja29.04.2017, 09:56
jak każda skoda ma tandetne plastki które sie wycieraja po 60 tys km , kierownica po 100 tys km nadaje się do wymiany .
Janusz28.04.2017, 06:52
A ja wolę moje Kię.
qwerty25.04.2017, 20:34
jakie oporogramowanie silnika ma " zielony kur " :) będą pozwy ?:)
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl