Ponad trzy dekady trwały starania o utworzenie w Nowym Targu „wyższego zakładu naukowego”, by inicjatywa Adolfa Tetmajera, marszałka powiatu w 1868 roku, zaowocowała zgodą cesarza Franciszka Józefa I na państwowe gimnazjum z polskim językiem wykładowym 120 lat temu, 10 września 1904 r.
W dwóch zespołach klasowych nowotarskiego Gimnazjum rozpoczęło wówczas naukę 80 uczniów. Po 35 latach funkcjonowania uczelnię zamknęły niemieckie władze okupacyjne. Przez ten czas gimnazjum odgrywało znaczącą rolę w życiu miasta i powiatu, mimo kolejnych zawirowań społecznych i politycznych. W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na sportową rolę szkoły, która swą działalnością wybiegała poza mury gmachu i gimnazjalnego placu. Sto lat minęło od chwili, kiedy Józef Strzelecki, ówczesny „wuefista” został opiekunem gimnazjalnego koła „Sportowego Związku Studenckiego”, które zrzeszało 50 członków w 8 sekcjach. Oprócz nich w szkole działa drużyna strażacka, harcerska, a nawet orkiestra smyczkowa. Uczniowie wstępują do Ligi Ochrony Przyrody, biorą także udział w kursach szybowcowych na lotnisku, przy budowie którego brali czynny udział. W latach przedwojennych uczniowie szkoły stanowili trzon drużyn sportowych miasta, skutecznie rywalizując w regionie z zawodnikami żydowskiego Makabi i Hagibor czy Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Na Placu Krasińskiego wyrastali dobrzy lekkoatleci, narciarze i piłkarze.
W starym albumie rodzinnym znalazłem zdjęcie „członków klubu piłki nożnej przy Gimnazjum im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu 1938/39”. Oprócz postaci mojego ojca, Wacława Sowy (także i bramkarza KS „Podhale”), są tam zawodnicy, których miałem okazję poznać w latach powojennych. To jego koledzy i przyjaciele, a więc Stanisław Bafia, ceniony w latach powojennych lekarz i ordynator Oddziału Zakaźnego zakopiańskiego Szpitala, który ongiś w mig rozpoznał u mnie szkarlatynę. Obok niego stoi przystojny Stanisław Kozieł, który dość wcześnie wyemigrował do USA, zostawiając w Mieście żonę i córkę, która przez wiele lat była moją przybraną siostrą, aż wpadła w oko młodszemu z braci Pawluśkiewiczów (tych od Jana Kantego) i zabrała go za Wodę. Wśród zawodników rzuca się w oczy swą elegancją wielce szanowany Obywatel Miasta Witold Pustówka, kolega mojego Wacława od brydża i znaczków pocztowych, a którego żona Alicja umilała mi nierzadko czas czytaniem bajek. Coś pewnie z tego zostało w duszach ich synów, Olgierda i Leszka, dziś miejscowych notabli…
Oprócz wymienionych wyżej z dziewięciu postaci na czarno-białym zdjęciu figuruje jeszcze pięciu dorodnych młodzieńców, piłkarzy sezonu 1938/39. Być może rozpozna ich ktoś z żyjących członków rodzin; może ukuła by się z tego jakaś ciekawa historia; historia ostatniego przedwojennego rocznika maturalnego w „Goszczu”, kiedy to egzamin dojrzałości złożyły 43 osoby (wśród nich 28 dziewcząt!). Szukajmy więc, może znajdą się wśród znanych nowotarskich nazwisk ówczesnych abiturientów: Zbigniew Bryniarski, Józef Dąbrowski, Jan Dzielski, Władysław Rekucki, Ignacy Zając!); a może był jeszcze ktoś, kto nie zdążył przed wybuchem wojny. Czekam na odzew, mnie znaleźć łatwo…
Jacek Sowa