25.02.2015, 00:19 | czytano: 3911

68 Rocznica Ostatniej Walki i Śmierci mjr Józefa Kurasia „Ognia” i jego podkomendnych

W Waksmundzie tradycyjnie obchodzono Rocznicę Ostatniej Walki i Śmierci mjr. Józefa Kurasia „Orła” „Ognia”. W tym roku to 68. rocznica oraz setna urodzin „Ognia”(ur. 23 X 1915r.).
Ksiądz profesor Józef Tischner wielokrotnie powracając do problemu związanego z Kurasiem pisał: „Jestem głęboko przekonany, że kto nie pozna historii Józefa Kurasia 'Ognia' i jego oddziału, ten nie zrozumie, czym był komunizm i w jaki sposób wchodził w polski organizm społeczny. W historii tej niczym w soczewce odbija się ówczesna sytuacja Polski”.
---

Wtorek 21 lutego 1947 roku o godz. 1100 do Ostrowska, wsi oddalonej kilka kilometrów od Nowego Targu, przyjechało kilku funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa oraz żołnierze KBW. Dzień wcześniej przybył tam rankiem słynny Partyzant z Podhala – Józef Kuraś „Ogień” z najwierniejszymi swoimi żołnierzami: Stanisławem Ludzią „Harnasiem”, Janem Kolasą „Powichrem”, Kazimierzem Kurasiem „Krukiem”, Stanisławem Sralem ”Zimnym”, Ireną Olszewską „Hanką”. Wzmożone polowanie na „Ognia” trwało już od kilku dni. To była już 160 obławy na Kurasia od początku jego konfliktu z nową komunistyczną władzą.

O jego zejściu z gór do Ostrowska donieśli do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego agenci „Śmiały” i „Orientacyjny”.

Jan Kolasa „Powicher”, zastępca Kurasia, najbliższy i zaufany jego współpracownik, mówił: „swój nas zdradził. Góral”. Obiecywało wysokie nagrody pieniężne za pomoc w ujęciu nieuchwytnego „Ognia”.

Podczas toczącej się nierównej walki zginęli samobójczą śmiercią Kazimierz Kuraś „Kruk” oraz Stanisław Sral „Zimny”. Żołnierze KBW podpalili dom, z którego niepostrzeżenie wydostał się Kuraś wraz ze swoją łączniczką Ireną Olszewską „Hanką” i przeskoczyli do sąsiedniej chaty . Ukryli się na strychu, „Ogień” zdawał sobie sprawę, że dom jest otoczony i walka jest przegrana. Żołnierze wzywali Kurasia do poddania się. Wyszła tylko „Hanka”, oświadczając że zaraz pojawi się też „Ogień. ” Dowódca jednak nie zszedł około godziny 14 rozległ się jeden strzał.

Józef Dyśko, który brał udział w tej akcji wspominał: „Czterej żołnierze, którzy po samobójczym strzale watażki wdarli się na strych ujrzeli 'Ognia' w agonii, z rozwaloną skronią, z odkrytym mózgiem. Jego ręka uzbrojona w pistolet podnosiła się raz po raz konwulsyjnie (…) Rozgrzani walką żołnierze zrzucili go po schodach, a my, doceniając w pełni wagę życia przywódcy bandy, jako źródła informacji, za wszelką cenę chcieliśmy go ocalić”. Ciężko rannego Kurasia żołnierze położyli na ciężarówce, na pytanie „Jak się czuje” miał odpowiedzieć „Jak w ruskiej niewoli”.

Odwieziono go do szpitala w Nowym Targu. Szpital dla bezpieczeństwa otoczono szczelnie kordonem żołnierzy, także w środku budynku funkcjonariusze MO i UB strzegli umierającego.
Funkcjonariusz UB z Nowego Targu Kazimierz Jaworski tak zapisał ostatnie chwile życia Kurasia: „Do dziś widzę jak mózg nieprzytomnego 'Ognia' pulsował, jak zatroskane siostry zakonne krzątały się wokół rannego, pomagając dyrektorowi szpitala (…), który osobiście opatrywał Kurasia. Jego prawa ręka co pewien czas konwulsyjnie podnosiła się do oddania strzału. Od czasu do czasu powtarzał: 'Dajcie mi go. Strzelaj. Szybciej. Bierz go'. Po opatrunku siostry zakonne przeniosły Kurasia na salę chorych, a myśmy go nie opuszczali na krok. Usiłowałem się dowiedzieć o rannego. Zadawałem pytania o ludzi, o dokumenty, o słynną zaginioną walizkę z dokumentami, dolarami i precjozami, ale daremnie. Na moich oczach i trzech towarzyszy ze ścisłej ochrony oraz w obecności sióstr zakonnych 'Ogień' umarł o północy”.

Józef Kuraś zmarł w nowotarskim szpitalu 20 minut po północy 22 lutego 1947 roku, do umierającego zdążył jeszcze ksiądz, który udzielił mu ostatniego namaszczenia. Od razu zdecydowano, że Kuraś nie zostanie pochowany w okolicy, bano się manifestacji podczas pogrzebu oraz pielgrzymek do grobu góralskiego męczennika. Ciało „Ognia” jeszcze tego samego dnia wywieziono do Krakowa, gdzie złożono je na zamkniętym i strzeżonym dziedzińcu Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa. Następnego dnia jego ciało jako zwłoki nieznanego mężczyzny przewieziono na Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie prawdopodobnie przekazano je do zakładu anatomii do ćwiczeń dla studentów.

Władza ludowa bała się by grób Kurasia nie powstał na jego ojczystej ziemi. Tak ten fakt skomentował ks. Józef Tischner: „Ciało w dziwny sposób zniknęło. Dlaczego miał nie mieć grobu? Jeśli był bandytą, niech ludzie plują na grób bandyty. Widać jednak nie. W tym życiu i śmierci musiało tkwić coś autentycznego, co było groźne. Trup mógł pewnego dnia ożyć”.

Obecnie grób Kurasia stoi pusty w jego rodzinnej wsi Waksmund oddalonej 2 km od Nowego Targu.

Ksiądz Tischner wnikając w powikłane życie Józefa Kurasia w swoich notatkach zapisał: „Czasem trzeba tworzyć mitologie. Wbrew sobie... Uważam, że słusznie broniłem. Czułem pewne zobowiązanie wobec kolegów, którzy byli w partyzantce „Ognia”... Mówiłem, że świat to nie czarne-czarne, białe-białe. Ale dziś uważam, że biali by pewnych rzeczy nie robili.

PGRH ZP „Błyskawica”, www.ludzieognia.rabka-et.pl, zdj. organizatora
Może Cię zainteresować
komentarze
spisok28.02.2015, 20:02
"O sympatie głupców zupełnie nie stoję
A wszelkich pogróżek, wcale się nie boję
Nic mi nie zaszkodzą, klątwa, złorzeczenie
Będę wciąż czcił "Ognia", na ich udręczenie
Lubię uszanować każdego człowieka
Tylko gardzę takim, kto na "Ognia" szczeka"
ABC28.02.2015, 10:04
Ciekawe dlaczego posłanka Anna Paluch nigdy nie złożyła kwiatów na grobach pomordowanych przez jej idola grobach sąsiadów jej rodziców w Nowej Białej, podobnie zresztą jak poseł Edward Siarka? Cóż to za sprawiedliwość.
oficer27.02.2015, 23:09
piekny kabaret, a czemu stoicie dupami do ludzi ktorzy zgineli z Ogniem do sztabu
Viktor26.02.2015, 07:27
Czytałem, chciałem nie komentować, ale dodano wpisy i trzeba coś napisać.
Wy tam w Waksmundzie pamięć rozstrzygacie. Kaprala / por. Ognia swoim wspominacie. Ni to żaden major, bo samozwaniec, po wojnie komendant Urzędu Bezpieczeństwa co akowców ścigał a i innym niewinnym zarzuty i ciężkie kary nadawał. Co tam świętować, jak kibiców ze skazą wokół wielu. Przyjechali z konsik, nie Ogniowcy a pokazali swoje facjaty. Taki Oremus czy pierwszy sekretarz PZPR Widejko rodem z Kresów zasilają spotkanie mundurem Wojska Polskiego. Dlaczego wy to tutaj robicie, należałoby zadać pytanie - pchacie się na szkło i manipulujecie historią.
Krwawe - czerwone od spalonego ognia Podhale po 1945 roku pamięta wam Ogniowcom wasze grzechy.
Przestańcie się z sekretarzami partii dalej pokazywać i ośmieszać. Nawet znaków nie swoich na Sztandarze używacie jak 1 Pułk Strzelców Podhalańskich, w którym Kuraś i jego grupa pod tym sztan darem nigdy nie walczyła. Nie przywłaszczajcie sobie znaków mjr Lamparta czy rtm. Budarkiewicza -Podkowy czy mjr Borowego - Stabrawy.
Takie dziwaczne występy i uroczystości można zobaczyć na Podhalu i w Waksmundzie oraz w okolicy.
Viktor
mkol25.02.2015, 22:25
Jakoś dziwnie te same twarze organizatorow ale co chwilę inaczej sie nazywają , o co chodzi ?
ABC25.02.2015, 22:06
Ciąg dalszy manipulowania pamięcią
Prof. Joanna Tatarska-Bakir w tym kontekście kiedyś napisała: ?Pamięć danej zbiorowości połączona jest z bólem i poniżeniem. Pamięta się to, co bolało. Żydzi pamiętają. Polacy pamiętają (...). Pytanie: jak zachować możliwie dużo pamięci przy możliwie skromnej dozie indoktrynacji? ? jest bardzo ważne ? przytoczony tekst ks. Józefa Tischnera w zakończeniu artykułu jest bowiem niepełny. Jest to kolejna próba indoktrynacji. Autor uważa, iż nie pamiętamy już słów J. Tischnera, iż notorycznie powtarzanie nieprawdy ubrane zostanie w szatę wiarygodności.
Prof. Joanna Tatarska-Bakir nazywa to manipulacją pamięcią. Cytowała zamieszczone słowa księdza profesora i brzmiały one trochę inaczej, niektóre fragmenty autor celowo pominął:
Przy okazji zajmowania się działalnością ?Ognia? na Podhalu sam Józef Tischner nieraz ulegał pokusie ?krzepienia? pamięci. ?Na temat sprawy ?Ognia? zmieniałem długo zdanie ? pisał o tym po latach. ? Tam jednak było dużo bandytyzmu. Były bandziory i była elita, która niewiele wiedziała. Być może należał do niej ?Ogień?. Ja broniłem sprawy jak adwokat, który nie ma w niej interesu finansowego, ale mitologizujący. Czasem trzeba tworzyć mitologie. Wbrew sobie. Bo tam współpracowało około trzech tysięcy ludzi. Uważam, że słusznie broniłem. Czułem pewne zobowiązanie wobec kolegów, którzy byli w partyzantce ?Ognia?, a potem trafili do seminarium. Mówiłem, że świat to nie czarne ? czarne, białe ? białe. Ale dziś uważam, że biali by pewnych rzeczy nie robili. To były paskudne czasy?.
JK25.02.2015, 20:24
Tylko bandyci czczą bandytę !!!
SZŻAK25.02.2015, 16:52
Przecież tam pełno PZPRowców.Co tam Robi towarzysz Widejko?
obiektywny25.02.2015, 16:38
Ręce ma umazane krwią bandyta taka to prawda
józek25.02.2015, 15:46
więcej było minusów niż plusów. Akty bandytyzmu i spełniania chorej ambicji dowódcy podszyte płaszczykiem patriotyzmu i bohaterstwa.Taka jest prawda. Oczywiście każdy widzi to co chce, taka jest ludzka natura, mało kto widzi prawdę w obiektywny sposób bo to wymaga zadania sobie trochę trudu i rzetelności.
195825.02.2015, 09:56
Dla jednych - bohater,dla innych - bandzior i ubowiec - ot,pokrecone i pogmatwane polskie losy i historia.

pozdrawiam - mieszkaniec miasta w ue z szaletem publicznym w parku.
n25.02.2015, 09:00
a gdzie syn ognia nie bylo go
jhg25.02.2015, 07:19
kim był bandytą ?
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl