11.08.2016, 10:12 | czytano: 2561

Rocznica tragedii w Tatrach. Wspomnienie ratowników i pilotów

Dziś o godz. 18.00 w kaplicy Sióstr Urszulanek na Borach w Zakopanem odprawiona zostanie msza św. w intencji zmarłych ratowników i pilotów śmigłowca, którzy 11 sierpnia 1994 roku zginęli niosąc pomoc potrzebujących w górach.
Tamtego dnia o godz. 13.17 miało miejsce najtragiczniejsze zdarzenie w historii polskiego ratownictwa górskiego. W czasie pełnienia czynności ratowniczych w katastrofie śmigłowca ratowniczego Sokół w Dolinie Olczyskiej śmierć ponieśli ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego: Janusz Kubica i Stanisław Mateja oraz ratownicy - piloci: Bogusław Arendarczyk i Janusz Rybicki.
O godzinie 12.45 centrala TOPR powiadomiona została drogą radiową przez żołnierzy straży granicznej z Kasprowego Wierchu oraz ratownika dyżurnego z Hali Gąsienicowej, że w Kotle Gąsienicowym miał miejsce wypadek turystyczny. Meldunek precyzował, że wypadek dotyczy dwóch obcokrajowców ze złamaniami kończyn dolnych - w tym jednej ze znacznym przemieszczeniem odłamków złamanej kończyny.

Kierujący wyprawami w tym dniu Janusz Kubica wraz z "grupą szturmową" w składzie: Mieczysław Ziach, Roman Kubin, Rafał Mikiewicz, Robert Janik wyjechali samochodem do szpitala na lądowisko i wystartowali o godz. 13.09 na pokładzie śmigłowca ratowniczego Sokół. Załogę śmigłowca stanowili piloci: Bogusław Arendarczyk i Janusz Rybicki oraz ratownik Stanisław Mateja. Po zlokalizowaniu z powietrza miejsca wypadku w rejonie szlaku z Suchej Przełęczy na Halę Gąsienicową w jego górnej części, śmigłowiec przemieścił się kilkadziesiąt metrów powyżej miejsca wypadków nad dogodny do zawisu teren. Ratownicy: Janusz Kubica, Robert Janik, Rafał Mikiewicz, Roman Kubin, Mieczysław Ziach desantowali się wraz ze sprzętem ze śmigłowca pozostającego w niewysokim zawisie. Robert Janik zbiegł natychmiast w kierunku miejsca wypadku a pozostali ratownicy odebrali w tym czasie dwie pary noszy podawanych z pokładu śmigłowca.

Nagle dostrzegli leżącego tuż obok nieprzytomnego Janusza Kubicę - z raną głowy w okolicy ciemieniowo - potylicznej. Koledzy wciągnęli go na pokład śmigłowca, który natychmiast odleciał podając w powietrze swój ostatni meldunek: Lądujemy za 3 minuty, potrzebna karetka "R". W trakcie zaopatrywania i przygotowywania turystek ze złamaniami kończyn dotarły do nas pierwsze, początkowo nieprecyzyjne, potem już jasne informacje potwierdzające katastrofę śmigłowca

Bogusław Arendarczyk
Urodzony w Rabce w dniu 2. 11. 1962 r. syn Edwarda i Genowefy z domu Wójtowicz. Po ukończeniu Politechniki Rzeszowskiej o specjalności inż. mech. został przyjęty jako pilot do Zespołu Lotnictwa Sanitarnego w dniu 1. 08. 1988 r. Posiadał licencję pilota zawodowego II klasy, a następnie uzyskał licencję śmigłowcową. Był wyróżniającym się pracownikiem młodego pokolenia, cieszył się dużym uznaniem u przełożonych i dużą sympatią u kolegów. Był człowiekiem, który obowiązki zawodowe traktował bardzo poważnie i odpowiedzialnie, zawsze opanowany, życzliwy w stosunku do współpracowników. Cieszył się uznaniem i sympatią ratowników uczestniczących w akcjach ratowniczych w górach.

Janusz Rybicki
Urodzony w Skarżysku Kamiennej w dniu 26. 06. 1953 r. syn Anatola i Jadwigi z domu Sułek. Zatrudniony w Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego w charakterze pilota samolotów i śmigłowców sanitarnych - od dnia 1. 04. 1989 r. Dał się poznać jako dobry kolega i wzorowy pracownik. Był instruktorem samolotowym. Doskonaląc swoje umiejętności uzyskał licencję śmigłowcowa i brał udział w licznych akcjach ratowniczych na terenie całego kraju. Pełniąc dyżury w Zakopanem uczestniczył w wielu akcjach ratowniczych o dużym stopniu trudności.
Janusz Kubica
Janusz Kubica Urodził się w roku 1948 w Jeleniej Górze. Taternictwem zaraził się nieuleczalnie jako 20-letni chłopak. Od 1975 roku, aż po swoje ostatnie dni, działał niezwykle aktywnie jako instruktor taternictwa. Jest prawdopodobnie rekordzistą w ilości przeszkolonej taternickiej młodzieży. Ratownikiem tatrzańskim został w roku 1978, a już po pięciu latach uzyskał stopień instruktora ratownictwa. Z podobnym zapałem, solidnością i głęboką wiedzą, jak taterników, szkolił narybek ratowniczy. Wymagał dużo od innych, ale najwięcej chyba od siebie.

Stanisław Mateja - Torbiarz
Urodzony w Kościelisku w 1943 roku. Ratownikiem tatrzańskim został w roku 1961. Od 1977 r. Pracował zawodowo w GOPR, GT GOPR i TOPR. Od 1984 r. Był instruktorem ratownictwa. Wszechstronnie wyszkolony, niezwykle aktywny i solidny. Równie dobrze radził sobie w jaskiniach, skalnych ścianach i na nartach. Szkolił psy lawinowe ze swoim Czadem na czele. Spokojnie i pewnie współpracował także z pilotami śmigłowca przy skomplikowanych akcjach z powietrza.
Brał udział w blisko 250 wyprawach ratunkowych. Idealny model ratownika opracował przed laty Mariusz Zaruski. To chyba Staszek byłby najbliższy charakterologicznie temu ideałowi - czytamy na stronie internetowej TOPR.

opr.s/
Może Cię zainteresować
zobacz także
komentarze
jkolo12.08.2016, 13:35
Dlaczego NIKT z autorów nie dopisze dalszej części artykułu? Chodzi o przyczynę tej katastrofy?
Wspomniany Janusz Kubica został uderzony łopatą wirnika w głowę o czym na początku nikt nie wiedział, łącznie z pilotem, nastepstwem tego było rozwarstwienie się płata i po jakims czasie oderwanie się jego cześci a następnie utrata wyważenia wirnika głównego, co doprowadziło do jego urwania w konsekwencji. Czyli reasumując, do katastrofy przyczynił się poniekąd jeden z ratowników...
Na Youtube jest filmik z tej katastrofy...
turboceper11.08.2016, 19:15
Cześć Ich pamięci.
Byłem, widziałem, pomagałem.
Masakra.
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl