10.09.2016, 08:26 | czytano: 2356

Czołgi, rakiety, karabiny - nasz fotoreporter na XXIV Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach (zdjęcia)

Fot. Michał Adamowski
Są to największe tego typu targi w Europie Środkowej. W tym roku na wystawę dojechało rekordowa liczba 609 firm z 30 krajów z całego świata. Ekspozycja zajmuje ponad 27 tysięcy metrów kwadratowych. Na terenie targów można zobaczyć najnowsze technologie używane przez wojsko czy policję.
Wystawcy prezentują szeroki wachlarz uzbrojenia – od karabinów maszynowych po rakiety przeciwlotnicze – pojazdy pancerne, wozy bojowe, czołgi, systemy termowizyjne i noktowizyjne, urządzenia telekomunikacyjne, systemy informatyczne, urządzenia do walczenia z dronami, bezzałogowe statki powietrzne i wiele innych. Dużą uwagę przykuwa wystawa 7 śmigłowców bojowych zaprezentowanych przez takie firmy jak Airbus, PZL Świdnik, PZL Mielec & Sikorsy Company, Boeing, Eurocopter.
W Kielcach nie zabrakło również firm produkujących samoloty transportowe czy bojowe. Ich maszyny nie mogły znaleźć się na terenie targów z wiadomych powodów, nadrabiały to makiety prezentujące najnowsze rozwiązania wśród producentów takich jak Boeing czy Airbus.

Sporą część wystawy zajęła ekspozycja Dowództwa Generalnego Sił Zbrojnych RP, gdzie prezentowały się poszczególne jednostki z całej polski, w tym Marynarka Wojenna, Żandarmeria Wojskowa oraz Wojskowa Akademia Techniczna.

Dla zwiedzających na terenie targów dostępnych było kilka symulator używanych przez wojsko. Jednym z nich był realistyczny symulator łodzi bojowej, umocowany na kilku siłownikach, które w pełni oddawały realizm rozpędzonej na falach motorówki. Firma Boeing oferowała lot śmigłowcem AH-64 Apache, Bell dawał możliwość lotem UH-1Y, a Eurofighter Gmbh lot samolotem Eurofighter Typhoon. Największe emocje budziło jednak stoisko firmy Lockheed Martin, na którym firma prezentowała makiety używanych przez Polskie Siły Powietrzne samolotów F-16 oraz najnowszej maszyny tego koncernu – F-35. Na zapleczu, zamknięty w czterech ścianach stał symulator tej maszyny, z którego mogli skorzystać zaproszeni goście.

Gdy wpuszczono mnie do środka, zobaczyłem kokpit F-35 wypełniony całą masą przycisków i kilkoma ekranami. Nie było standardowego drążka jak w maszynach starego typu. Usiadłem na miejscu pilota. Krótki briefing przeprowadzony przez pilota testowego tego egzemplarza i pozwolono mi złapać za stery. W prawej ręce joystik – przypominający tego z gier komputerowych, w lewej przepustnica wyglądająca jak dźwignia biegów w samochodzie z automatyczną przekładnią. Popchnąłem ją maksymalnie do przodu, samolot nabrał prędkości i oderwał się od pasa. Ruszyłem sterami i maszyna zareagowała dość nerwowo – jak się okazało, jego stery są bardzo czułe i delikatne. Gdy już udało mi się uzyskać odpowiednią wysokość przeszliśmy do zrobienia pętli. Niby nic trudnego, ale w pomieszczeniu, gdzie w polu widzenia jest tylko ekran, można odnieść wrażenie, że ziemia rzeczywiście wiruje. Później ciasny zakręt w lewo, gdzie przeciążenie dochodzi do 8G (ciało pilota waży 8 razy więcej niż normalnie) i zestrzelenie przeciwnika. I tutaj wydawało by się, że będzie najciekawsza część lotu. Dogonienie przeciwnika, przechwycenie go od strony ogona, odpalenie rakiety i zniszczenie. Nic z tych rzeczy. F-35 widzi cel oddalony o kilkadziesiąt kilometrów. Komputer namierza wroga, a pilot odpala rakietę, która dogania go w ciągu kilkunastu sekund. Lądowanie samolotem również nie jest trudne. Po krótkim instruktarzu, dobraniu odpowiedniej prędkości bez problemu, bezpiecznie sprowadziłem samolot na ziemię.
Lot symulatorem F-35 był niewątpliwie ciekawym doświadczeniem. Znając już ten samolot z pokazów lotniczych w USA czy Europie, mogłem na własnej skórze przekonać się jak wygląda obsługa tego myśliwca. W wirtualnej rzeczywistości nie wydaje się to trudne, a jak zapewnia pilot testowy, mając doświadczenie na innych samolotach wojskowych, przesiadka na F-35 w cale nie jest trudna.

Tekst i foto. Michał Adamowski
Może Cię zainteresować
komentarze
Etetek14.09.2016, 10:36
Do joozek
Masz chłopie racje 100%.
joozek11.09.2016, 12:08
Człowiek sam dla siebie jest problemem.Ogromne środki finansowe przeznaczane są do destrukcyjnego działania a mogłyby wykorzystane w innym celu jak np. pomoc humanitarna albo wyrównanie społecznego rozwarstwienia.Zamiast tego sami sobie tworzymy i finansujemy oba tego typu zjawiska.
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl