22.01.2020, 11:57 | czytano: 2060

Nasze Himalaje - próba charakterów

zdj. Piotr Korczak
ZAKOPANE. W ramach cyklu "Miejsce Podróży", w kinie Miejsce zorganizowane zostało spotkanie pt. "Nasz Himalaje - próba charakterów". O swojej ostatniej wyprawie w Himalaje opowiadali Aleksandra Stanek i Sebastian Klepuszewski.
To była opowieść o zmaganiach z trudami wspinaczki i odpowiednim przygotowaniu mentalnym i fizycznym, o swojej pasji zdobywania nowych szczytów górskich i pokonywaniu życiowych przeszkód.
On jest pilotem wojskowym, służy na Balicach. Ona - to fizjoterapeutka pilotów wojskowych. Doszli prawie pod chińska granice, czyli jak twierdzą "na koniec świata."

Wyprawa trwała 16 dni. Przeszli w tym czasie 150 km. W czasie drogi przechodzili aklimatyzacje, bowiem w tym rejonie powietrze jest znacznie rzadsze. Każdy większy wysiłek mógł się źle skończyć. To dlatego tempo marszu nie było wielkie. - "Krok za krokiem, noga za nogą". W nocy na takiej wysokości organizm w czasie snu zapomina, że musi głębiej oddychać i budziliśmy się z powodu bezdechu, zaczynaliśmy się dusić" - tłumaczyli. Nie używali tlenu. Ale ze względu na dokuczliwe zimno używali chemicznych ogrzewaczy.

Pomysłodawcą wyprawy był Sebastian i jego tata. Postanowili na jego 61. urodziny wejście na jakiś duży szczyt. Wyruszyli w listopadzie zeszłego roku. Do Nepalu lecieli cała dobę z kilkoma przesiadkami. Grupa liczyła 9 osób z Polski i trzech Szerpów oraz przewodnik. Z Nepalu lecieli do Lukli - jest tam drugie najniebezpieczniejsze lotnisko na świecie.

W trakcie wyprawy dotarli do miejsca, w którym znajduje się pomnik poświęcony polskim himalaistów, którzy zginęli w Himalajach - między innymi poświęcony jest pamięci Jerzego Kukuczki. - Bardzo ciężko było do niego trafić, trzeba przejść przez druty kolczaste i szukać ścieżki - wspominają podróżnicy.

Sebastian w czasie podróży oświadczył się Oli. Zaręczyny odbyły się na wysokości ponad 5 tysięcy metrów npm.
11 listopada w dniu Święta Niepodległości rozwiesili polską flagę w Best Camp Mt Everest 5364 m (była to najwyżej zatknięta flaga w tym dniu).

Żeby zaatakować szczyt Island Peak 6189 m musieli wyjść o pierwszej w nocy przy temperaturze minus 15 stopni i tak rzadkim powietrzu było to nie lada wyzwanie. Ale udało się. To, co ich urzekło - to waniliowy kolor nieba w górach oraz piękne i niebezpieczne lodowce.

pk/ zdj. Piotr Korczak
Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl