ZAKOPANE. W ramach cyklu "Miejsce Podróży", w kinie Miejsce zorganizowane zostało spotkanie pt. "Nasz Himalaje - próba charakterów". O swojej ostatniej wyprawie w Himalaje opowiadali Aleksandra Stanek i Sebastian Klepuszewski.
To była opowieść o zmaganiach z trudami wspinaczki i odpowiednim przygotowaniu mentalnym i fizycznym, o swojej pasji zdobywania nowych szczytów górskich i pokonywaniu życiowych przeszkód.On jest pilotem wojskowym, służy na Balicach. Ona - to fizjoterapeutka pilotów wojskowych. Doszli prawie pod chińska granice, czyli jak twierdzą "na koniec świata."Wyprawa trwała 16 dni. Przeszli w tym czasie 150 km. W czasie drogi przechodzili aklimatyzacje, bowiem w tym rejonie powietrze jest znacznie rzadsze. Każdy większy wysiłek mógł się źle skończyć. To dlatego tempo marszu nie było wielkie. - "Krok za krokiem, noga za nogą". W nocy na takiej wysokości organizm w czasie snu zapomina, że musi głębiej oddychać i budziliśmy się z powodu bezdechu, zaczynaliśmy się dusić" - tłumaczyli. Nie używali tlenu. Ale ze względu na dokuczliwe zimno używali chemicznych ogrzewaczy.
Pomysłodawcą wyprawy był Sebastian i jego tata. Postanowili na jego 61. urodziny wejście na jakiś duży szczyt. Wyruszyli w listopadzie zeszłego roku. Do Nepalu lecieli cała dobę z kilkoma przesiadkami. Grupa liczyła 9 osób z Polski i trzech Szerpów oraz przewodnik. Z Nepalu lecieli do Lukli - jest tam drugie najniebezpieczniejsze lotnisko na świecie.
W trakcie wyprawy dotarli do miejsca, w którym znajduje się pomnik poświęcony polskim himalaistów, którzy zginęli w Himalajach - między innymi poświęcony jest pamięci Jerzego Kukuczki. - Bardzo ciężko było do niego trafić, trzeba przejść przez druty kolczaste i szukać ścieżki - wspominają podróżnicy.
Sebastian w czasie podróży oświadczył się Oli. Zaręczyny odbyły się na wysokości ponad 5 tysięcy metrów npm.
Żeby zaatakować szczyt Island Peak 6189 m musieli wyjść o pierwszej w nocy przy temperaturze minus 15 stopni i tak rzadkim powietrzu było to nie lada wyzwanie. Ale udało się. To, co ich urzekło - to waniliowy kolor nieba w górach oraz piękne i niebezpieczne lodowce.
pk/ zdj. Piotr Korczak