Mimo odwilży i dodatnich temperatur 2 stycznia turyści zdecydowali się na spacer po zamarzniętym tatrzańskim stawie. Dzień później pojawiły się pęknięcia, które świadczą o bardzo cienkiej warstwie, a co za tym idzie załamaniem się lodu pod ciężarem osoby spacerującej.
- To, że wczoraj nikt nie wpadł, to trzeba wpisać w granicę cudu. To jest skrajnie niebezpieczne i nieodpowiedzialne - mówi Grzegorz Bryniarski, pracownik TPN.- Mrozów po minus 20 stopni w grudniu nie mieliśmy. Jeżeli teraz to jezioro 3 stycznia pękło, to znaczy, że ta tafla nie była zbyt gruba - zaznacza Grzegorz Bryniarski, pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Szczelina w lodzie pojawiła się ok 2-3 metry od linii brzegowej i prowadzi dookoła tatrzańskiego stawu. Mimo, iż odległość od brzegu jest niewielka, to może stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo dla nieodpowiedzialnych turystów.
- Tam już też jest głęboko, bo nawet 2-3 metry. Po załamaniu się lodu od razu wpadamy do głębokiej wody. To jest bardzo niebezpieczne - ostrzega Grzegorz Bryniarski.
- Włączmy myślenie. To, że są inni ludzie na tafli, to nie znaczy, że jak my wyjdziemy, to bezpiecznie z niej zejdziemy - apeluje Grzegorz Bryniarski. - Czy musi dojść do jakiejś wielkiej tragedii, żeby ludzie się opamiętali? - pyta pracownik TPN.
ms/ zdj. Marcin Szkodziński
Anty szczepionkowa sekta wszędzie musi toczyć swoją krucjatę, czy to temat o szczepieniu czy nie, to trzeba wszędzie wcisnąć i poruszyć zagadnienie, ale później najwięcej drą japy że to niby pro szczepionko-wcy wszędzie głoszą swoje teorie i wciskają swoje poglądy.
Co do tematu powinni wlepiać mandaty dla takich delikwentów i to spore, może następnym razem włączy się myślenie. Takie idiotyczne zachowanie to narażanie własnego życia i życia ratowników.