24.10.2013, 13:14 | czytano: 3064

Kasa najważniejsza

- Młodzież powoli dorasta. Wszystko jest w głowach. Cóż może począć trener, który 10-15 razy tłumaczy dane zagranie na treningach, a przychodzi mecz i zawodnicy tego nie realizują. Ławka krótka. Trener nie ma wyboru. Nie może posadzić na ławce zawodnika, który go zawodzi, bo innych nie ma – mówi Jacek Kubowicz, były reprezentant kraju i Podhala. Ocenia 1/4 hokejowego sezonu.
Liga czymś cię zaskoczyła?
- Pozytywnie tym, że po ogromnych perturbacjach, z opóźnieniem, ale jednak wystartowała. Natomiast negatywów jest znacznie więcej. Nie wyjaśniona jest sytuacja w Krynicy, a GKS Katowice chyli się ku upadkowi. No i kiepski poziom. Drużyny, które widziałem na nowotarskim lodowisku, a które pretendują do odgrywania czołowej roli, nic ciekawego nie pokazały. Może to świadczyć o bardzo niskim poziomie rodzimego hokeja. Chyba, że chcieli nas ograć na jednej nóżce. Krótko mówiąc zlekceważyli młodą drużynę Podhala. Sanok u siebie nas rozbił, a w Nowym Targu potwornie się męczył. Podobnie było z Jastrzębiem. Przecież te dwa zespoły mają klasowych graczy, mają wysoki budżet, są wypłacalni, ściągają zawodników, a z nami się mordują. To zadziwiające.

Może Nowy Targ był mocny?

- Początek w naszym wykonaniu był fatalny. Później rozegraliśmy 3-4 dobre mecze, ale… Czy było to naszą siłą, czy też słabością rywali? Tyszanie potraktowali nas profesjonalnie i już w połowie meczu mogli myśleć o kolacji i powrocie do domu. Szybko załatwi mecz. W pierwszych meczach z Jastrzębiem i Sanokiem nic nie mieliśmy do powiedzenia. Ostatnie mecze w naszym wykonaniu były kiepskie. Bramkarze nie pomogli, ale wezmę Rajskiego w obronę. Większość meczów bronił i miał 50-60 strzałów w meczu. Ktoś powie, że Radziszewski i Odrobny też bronili wszystkie mecze. Tyle tylko, że oni mają lepszych defensorów i 20-30 strzałów mniej. To jest kolosalna różnica, bo mecze grane są co dwa dni. Mogły się Tomkowi zdarzać takie kiksy jak z Krynicą czy Bytomiem.

Mamy młodą drużynę. Trenerzy powtarzają, że ciągle się uczy, nabiera doświadczenia?

- Nie wszystko da się wytłumaczyć młodością. Ten młody kolektyw w kilku meczach zostawił serce na lodzie, zawodnicy rzucali się pod lecące z potężną siłą krążki, ale w kilku innych meczach tego zabrakło. Choćby z Katowicami, z którymi przegraliśmy sromotnie. Powiedzmy wypadek przy pracy. Trudno jednak wygrać, jeśli szybko się tarci gola, a potem sześć następnych. Z Bytomiem trzy gole mają na sumieniu bramkarze. My nawet u siebie, przy dopingu nielicznej widowni, nie jesteśmy w stanie takich strat odrobić. Seria porażek jest powodem, że trybuny świecą pustkami. Już nawet najwierniejsi kibice znajdują sobie dziwne usprawiedliwienia, by nie pojawić się w hali. Nie powiedzą tego otwarcie, ale w podtekście można wyczytać, „mamy słabą drużynę”.
Nie tylko kibic jest wymagający, ale także widz innych pozasportowych imprez. On musi mieć wartość dodaną, która go przyciągnie na widownię.

- To normalne, że chodzi się na gwiazdy. Mamy jedną, Partyka Wronkę. Stara się, jak na swój wiek. Trzeba go chwalić, ale podchodzić do tego z dystansem. Przeżyłem już zawodników, których chwalono i woda sodowa uderzyła im do głowy. Żeby nie okazało się, że frekwencja z I ligi będzie lepsza niż obecnie. Dążyliśmy do tego, by mieć ekstraklasę. My kibice również. Zarząd zrobił wszystko co było w jego mocy. Mamy ekstraligę, a kibiców nie ma. W I lidze była średnia 1000 osób, teraz – 500. Kibic rzeczywiście nie lubi porażek. Ta drużyna nie przyciągnie większej ilości widzów.

„Powielamy trywialne błędy. Tłumaczy po kilka razy na treningach i nic” – powiedział Rafał Sroka, po meczu w Krynicy.

- Cóż może począć trener, który 10-15 razy tłumaczy dane zagranie na treningach, a przychodzi mecz i zawodnicy tego nie realizują. Ławka krótka. Trener nie ma wyboru. Nie może posadzić na ławce zawodnika, który go zawodzi, bo innych nie ma. Byłem na meczu juniorów i nie ma żadnego zawodnika, który nadawałby się do gry w pierwszej drużynie. Podkreślam w pierwszej drużynie, bo wielu w niej jest, ale nieprzygotowanych do gry w ekstralidze. Trenerzy powtarzają – praca, praca, nauka. Oby to przyniosło efekt. Młodzież powoli dorasta. Wszystko jest w głowach. Widać też gołym okiem, że warunkami fizycznymi nasi odstają każdej drużynie. Nikt nie wydłuży ich za uszy o 10 cm. Zaś na robienie masy mięśniowej jest okres przygotowawczy. Chociaż na bandach gramy nieźle, nie uciekamy, walczymy. To jednak nie jest odnotowywane w żadnym protokole meczowym, tego nie widać na zegarach.

Rozmawiał Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl