06.11.2013, 22:02 | czytano: 3666

Czas pracuje na naszą korzyść

- Bałem się, że młodzi będą chłopcami do bicia, że fizycznie i psychicznie nie podołają. Przecież dla większości z nich to ogromny skok, bo niektórzy nawet w juniorach sezonu nie rozegrali. Zostali rzuceni na głęboką wodę i nie utopili się. Jestem mile zaskoczony. Czas pracuje na naszą korzyść – mówi Stanisław Papuga, były hokeista.
- Da się naszą ligę oglądać? – pytam hokejowych ekspertów, wspomnianego Stanisława Papugę i Jacka Kubowicza.
Jacek Kubowicz: Tak, ale pod warunkiem, że ktoś nie ma możliwości śledzenia zagranicznych lig. Jeśli je ogląda, to ma swój pogląd. Nie jest najlepiej, chociaż… Były w lidze rodzynki, jak potyczka KTH z Sanokiem. Były ładne akcje, sytuacje i wspaniale bramki. Niestety tego jest jak na lekarstwo.

Stanisław Papuga: Tegoroczna liga jest specyficzna z powodu powołania do życia Dream Teamu. Niepewna sytuacja tej drużyny rzutuje na wizerunek ligi, na jej poziom. Co tydzień z krynickiego obozu napływają niepokojące wieści i zapewne atmosfera w szatni nie jest najlepsza.” Co ja tutaj robię?” – zapewne niejeden z graczy zadaje sobie to pytanie. To demoralizuje ligę, medialnie obniża jej poziom. Pomysł o zatrudnieniu ośmiu obcokrajowców plus dodatkowych za opłaty nie sprzyja rozwojowi hokeja. Powiedzmy sobie szczerze działacze zatrudnili graczy nie najwyższych lotów, przed sportową emeryturą. Wolałbym, by polska młodzież grała. Uważam, że nie było zasadne dopuszczenie do ligi tylu stranieri. Z ciekawością będę obserwował jak kluby poradzą sobie z sytuacja finansową, bo „obcy” zarabiają niebotyczne pieniądze, jak na swoje umiejętności. Słychać głosy, że nie tylko Krynica ma problemy, ale również Katowice. Dlatego widzę szansę dla Podhala, w którym jest mądra polityka kadrowa i finansowa. Ona stwarza nadzieję, że urodzi się lepszy hokej.

- Krynica powstała na wzór CSKA Moskwa z lat 70-tych. Ta dominacja przyniosła dobre efekty w „sbornej”. U nas trenerzy rosyjscy chcą, by było podobnie, ale… Kryniczanie na poważnie grają tylko jedną tercję, resztę na jednej nóżce. Nie jest to niepokojące?

Jacek Kubowicz: Zdecydowanie tak. Znamy mentalność naszych sportowców, oczywiście nie wszystkich, ale w większości. Jeśli uzyskają bramkową przewagę, to później myślą o jak najszybszym zakończeniu meczu bez kontuzji, wykąpaniu się, zjedzeniu kolacji i powrocie do domu. Minimalizm niejednokrotnie widzieliśmy w polskim hokeju. Mentalność nie zmieni się z sezonu na sezon, a na pewno nie zmieni tego Dream Team. Z drugiej strony dziwię się, że drużyna, która permanentnie jest osłabiana, w której pozostało raptem pięciu kadrowiczów, wygrywa w cuglach z Sanokiem i Jastrzębiem, zespołami naszpikowanymi obcokrajowcami. To świadczy o dużym zaangażowaniu zawodników, bo musimy mieć na uwadze, że od 5 miesięcy nie widzieli wypłaty. Przeżyłem już takie sytuacje i wiem, że gdzie indziej po miesiącu byłyby dym w szatni. W Krynicy zawodnicy nadal wierzą i nie wiem czy taki dar przekonywania ma trener, wideokonferencja z wirtualnym sponsorem czy też Leszek Laszkiewicz.

- Dorośli ludzie dają się wpuszczać w maliny?

Jacek Kubowicz: No pewnie, że się dają. Czy to im się zwróci? Śmiem twierdzić, że nie. Popatrzmy na to z innej strony. Czy przyjdzie bogaty wujek, wyłoży milion euro, gdy zespół się posypał? Jaki jest sens ładowania tak dużych pieniędzy w taki twór? W poprzednim sezonie Sanok miał ośmiu kadrowicz i wszystko przegrał – ligę i puchar.

Stanisław Papuga: W Krynicy seria odejść ruszyła pełną parą. Najbliższe dwa tygodnie są decydujące. Jeśli któryś z liderów odejdzie, Laszkiewicz lub Kolusz, to zespół de facto przestanie istnieć. „Wołodia” nie wyłoży takich pieniędzy na nijaki zlepek hokeistów. Kolejny chybiony pomysł PZHL, bo to związek firmuje ten twór. Szkoda tylko chłopaków, że komuś tak bezgranicznie wierzą. Wystawiani są do wiatru z miesiąca na miesiąc. Jestem dla nich pełen podziwu, że bez kasy mogą ogrywać Sanok z tyloma obcokrajowcami, Jastrzębie i Unię, która przed sezonem zapowiadała powrót na salony. Te drużyny słabo się prezentują. Jedynie Cracovia zachowała twarz, w słabszym niż zazwyczaj składzie. Widać rękę Rudolfa Rohačka.
- Krynica i Unia (przygotowanie) – szkoła rosyjska, w większości klubach słowacko –czeska. Są głosy środowiska hokejowego, że całe zło w polskim hokeju zaczęło się od sprowadzania szkoleniowców zza południowej granicy. Wy taki pogląd podzielacie?

Jacek Kubowicz: Rosyjska szkoła polskiemu hokejowi, chociaż nie polskim zawodnikom, odpowiadała. Trenerzy ze wschodu wprowadzili ciężkie i monotonne treningi, dyscyplinę, selekcję i przesiewy. Katorżnicze wręcz treningi obrodziły wynikami na szczeblu klubowym i reprezentacyjnym. Szkołę czesko – słowacka cechuje pełny luz. Hokeiści mają zbyt dużo wolnego, mało pracują. Ponadto trenerzy z tych krajów ściągają swoich grajków, którzy w swoich krajowych drużynach nie mają miejsca lub grają ogony. Z sezonu na sezon trafiają nam się zakalce. Od czasu do czasu znajdzie się w cieście jeden rodzynek, ale on smaku nie poprawia. Pocieszające jest to, że po raz pierwszy od kilku sezonów, pierwsze sześć miejsc w punktacji kanadyjskiej okupują Polacy. To o czymś świadczy. Obcokrajowcy są coraz marniejsi. Nasza liga nie jest wymagająca, a mimo to nie potrafią w niej dominować. Chyba, że są przeświadczeni, że ograją ją na jednej nóżce. Tymczasem trzeba sumiennie trenować i być ambitnym na lodzie. Uważam, że limit obcokrajowców jest zbyt duży, a jeszcze kolejnych można wykupić za śmieszną kwotę. Na mistrzostwach Polski juniorów pięć klubów z ekstraklasy nie miało swoich przedstawicieli. To jest niepokojące zjawisko. Tytuł mistrzowski zdobyło Zagłębie, którego już nie ma na hokejowej mapie. Zawodnicy przenieśli się do Janowa. Jeśli ktoś w wieku 20 czy 21 lat sięga po mistrzostwo kraju i żaden klub ekstraklasy się po niego nie zgłasza, to… Widocznie polityka stawiania na swoich nie opłaca się działaczom. Kluby o takich grajków powinny się bić. Śmiało zmieściliby się w drugiej czy trzeciej piątce. To byłoby z korzyścią dla polskiego hokeja, a nie zatrudnianie kiepskich stranieri.

- Przenieśmy się na nowotarskie podwórko…

Stanisław Papuga: Po sparingach i pierwszych ligowych spotkaniach obawiałem się o Podhale. Bałem się, że młodzi będą chłopcami do bicia, że fizycznie i psychicznie nie podołają. Przecież dla większości z nich to ogromny skok, bo niektórzy w juniorach nawet sezonu nie zagrali. Zostali rzuceni na głęboką wodę i nie utopili się. Jestem mile zaskoczony. W pędzącej w ekspresowym tempie lidze radzą sobie nadspodziewanie dobrze. Z meczu na mecz grają coraz lepiej i szybko się ogrywają. Czas pracuje na naszą korzyść. Gonimy co prawda wyniki i czasem nam się to udaje, ale często ostatnie słowo należy do przeciwnika. Spowodowane to jest brakiem lidera w zespole. Brakuje chłopakom wzorców, zawodników, których mogliby podpatrywać i uczyć się od nich. Którzy w trudnych momentach wezmą ciężar gry na siebie, ale także zmobilizują kolegów. Wzmocnienie 2-3 zawodnikami jest konieczne. Jestem przeciw obcokrajowcom, chyba, że wybitna postać, ale mamy przecież w Krynicy swoich wychowanków. Na pewno drużyna na taki ruch pozytywnie zareagowałaby. Kibice również, co zaowocowałoby większą frekwencją. Po to się trenuje, by wygrywać, ale nie za wszelką cenę. Wzmocnienia w obronie i odbicie byłoby w górę. Nie znaczy to, że po wzmocnieniach młodzi powinni być w kocu. Nic z tego. Przy takim tempie rozgrywek jest zapotrzebowanie na pięć piątek. Młodzi dalej powinni dostawać szansę, powinna być rotacja w zespole. Na razie, odpukać, nie ma kontuzji, ale wiemy, że hokej to urazowy sport.

Jacek Kubowicz: Druga cześć ligi była zdecydowania lepsza w naszym wykonaniu. Dla mnie pozytywem jest coraz mniejsza ilość kar, chociaż nadal łapiemy je w miejscach, w których się nie powinno. To należy wyeliminować. Nasze wyniki są na styku, ale nadal są to ładne porażki. Jeśli strzelamy na wyjeździe Katowicom pięć goli i przegrywamy, to nie wiem co mam o tym myśleć. To ewenement i nie da się tego wytłumaczyć młodością, brakiem doświadczenia, bo błędy są jak wielbłądy. Podobnie było z Cracovią. Również goniliśmy wynik, ale dobry Radziszewski byle czego nie puści.

Rozmawiał Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl