07.01.2014, 22:48 | czytano: 2602

Ciśnienie trenera

Kłopoty to specjalność Marka Ziętary. Nie dość, że dostał nienajlepszy materiał do obróbki, to jeszcze musi na niego dmuchać i chuchać, by mu się coś nie przytrafiło. Na nic to się jednak nie zdaje. Kontuzje i choroby prześladują jego team. Do Katowic musiał się udać tylko z pięcioma defensorami i grać na trzy piątki.
Gaczoł, Wojdyła i Jaśkiewicz zostali w domach, leczą przeziębienie. Nic dziwnego, że podczas porannego rozjazdu miał ból głowy. Bał się, że jeśli – nie daj Boże– dwóch defensorów usiądzie na ławce kar, to…
O kontuzji już nie myślał. Za to Mrugale w pierwszej tercji stalka w łyżwie się zepsuła i do końca odsłony przesiedział na ławce. Czy można się dziwić, że szkoleniowcowi ciśnienie znacznie podskoczyło. Na tyle, że musiał skorzystać z pomocy lekarskiej. A tu jak powstrzymać nerwy na wodzy, gdy prowadzi się grę, a traci frajersko gole? Przegrywa się na własne życzenie. W takich okolicznościach o palpitacje serca nietrudno.

Jego chłopaki zaczęli dobrze, byli częściej w posiadaniu krążka, stwarzali sobie sytuacje pod bramką Szczerby, ale – już tradycyjnie- nieodpowiedzialność wzięła znowu górę. Bezmyślny faul Wielkiewicza w tercji ataku. Wydawało się, że to Podhale w osłabieniu zdobędzie gola. Gruszka jednak przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy, poszła kontra i cieszyli się katowiczanie. 29 sekund później Tomasik stracił krążek pod własną bramką i miejscowi z takiego prezentu zrobili właściwy użytek.

„Szarotki” szybko jednak wróciły do gry. W drugiej tercji w odstępie 42 sekund doprowadziły do wyrównania. Najpierw wrzutkę Łabuza pod bramkę na gola zamienił M. Michalski, a chwilę później Olchawski wpisał się na listę strzelców. Wydawało się, że lada moment górale obejmą prowadzenie, ale ani Gruszka ( dwa razy), ani Bryniczka, mimo dogodnych sytuacji, nie potrafili pokonać Szczerbę. W końcówce odsłony do głosu doszli gospodarze, którzy kilka razy solidnie przetestowali Rajskiego. Trzecia tercja rozpoczęła się świetnie dla górali, którzy objęli prowadzenie. Dziubiński, najbardziej aktywny zawodnik na tafli, dobił strzał Gruszki. Radość goście nie trwała długo. Błędy, błędy i 135 sekund później katowiczanie prowadzili 4:3, a chwilę później już 5:3. Jeszcze górale poderwali się do walki. Dziubiński wykorzystał prezent rywala. Potem przez moment fani Podhala mieli nadzieję, że Szczerba wygarnął krążek zza linii bramkowej, ale analiza wideo tego nie potwierdziła. Zamiast wyrównującej bramki, Łabuz powędrował na ławkę kar i gospodarze w mig to wykorzystali. Szkoleniowiec Podhala zagrał va banque. Minutę i 46 sekund przed końcem wycofał bramkarza, ale manewr się nie powiódł. Gospodarze ulokowali krążek w pustej bramce.

GKS Katowice – MMKS Podhale Nowy Targ 7:4 (2:0, 0:2, 5:2)

1:0 – Zukal – Przygodzki (14:09 w przewadze)

2:0 – Mikeš – Frączek – Zukal (14:38)

2:1 – M. Michalski – Bryniczka – Łabuz (22:38 w przewadze)

2:2 – Olchawski – Wronka – P. Kmiecik (23:20)

2:3 – Dziubiński – Wielkiewicz – Gruszka (41:56)
3:3 – Słodczyk – Przygodzki – Danko (43:50)

4:3 – Bernat – Szymański (44:11)

5:3 – Danko – Mikeš – Szewczyk (45:34)

5:4 – Dziubiński (51:18 w przewadze)

6:4 – Przygodzki – Słodczyk – Bigos (57:28 w przewadze)

7:4 – Słodczyk – Szewczyk – Bigos (58:48 do pustej)

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl