08.06.2014, 11:16 | czytano: 2657

Zderzenie ze… ścianką (zdjęcia)

Wyszukiwaniem mniejszych i większych kamieni, szczelin, wypukłości – po to, by spiąć się wyżej, jeszcze wyżej, by dojść do celu – zajmowali się hokeiści Podhala. Nie na lodzie, nie w sali tortur u Szymona Wesołowskiego, ale tym razem na ściance wspinaczkowej. Bawili się w „taterników”. Czy rywalizacja na ściance pomoże „szarotkom” wspiąć się na hokejowe szczyty?
Integracyjną zabawę w „taterników” zafundował hokeistom sztab szkoleniowy. Był to niezły trening nie tylko dla ciała, ale i umysłu. Zmierzenie się „z górą” uczy pokory i szacunku, wiary w możliwość pokonywania własnych słabości. Mamy nadzieję, że metafora wspinania się na szczyty przeniesie się ze ścianki wspinaczkowej na lodowisko.
- Zawodnicy mieli chwile odprężenia i odpoczynek po dość intensywnym tygodniu. Musieliśmy dać trochę odpocząć mięśniom, chociaż ścianka wspinaczkowa to także rodzaj siłowni, łamania barier słabości i lęków. Ja traktuję tę formę treningu jako zajęcia integracyjne. W kadrze jest wielu nowych zawodników i była okazja, żeby się nawzajem poznali. Uważam, że była to niezła zabawa po mozolnej pracy – powiedział trener Marek Ziętara, który dał przykład jak należy się wspinać. Pierwszy, po krótkim instruktarzu, wspiął się na ściankę i trzeba powiedzieć, że poszło mu bardzo dobrze.

- Ręce i nogi pracują, jestem cały mokry – powiedział po zejściu. – Pierwsze dwa kroki spokojne, czym wyżej, tym było niebezpieczniej. Brakowało mi pod nogami mniejszych i większych kamieni. Fizycznie nie jestem przygotowany do takiej wyprawy.

Nie zdecydował się na wspinaczkę Marek Rączka. Długo był namawiany, ale bezskutecznie. – Kto zastąpi pierwszego jak spadnie? – znalazł sobie wymówkę.

- Mamy 20 stanowisk, drogi różnej trudności – informuje instruktor, Jakub Dyrcz. – Drogi są pokolorowane i łatwo się odnaleźć na ściance o wysokości 10 metrów. Na tych ściankach, na które się wspinają hokeiści, można się zmęczyć. Chodzi się na nogach, żeby nie tylko ręce ściągały. Niemniej mocniejsze ręce pomagają. Jest to ciekawa forma wysiłku, w którym angażuje się całe ciało, nie tylko ręce i nogi, ale także brzuch, plecy. Wiele partii mięśni pracuje. Głowa również musi pracować. Jeśli jest się na dużej wysokości, to lęk powoduje, że mocniej ściska się uchwyty i bardziej się męczymy. To nie jest wspinaczka na czas, skupiamy się głównie na trudności. Niemniej zawodowcy 12 metrów pokonują w 10 sekund. Wspinaczka jest bezpieczna przy zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa.
Na dach chciał się wspinać Maciek Sulka. Chciał się założyć z trenerem, że jeśli przejdzie, to dostanie tydzień wolnego. Szkoleniowiec dał dwa dni wolnego, ale zakładu nic nie wyszło, bo wmieszał się instruktor. Nie wyraził zgody. – By pokonać dach trzeba być doświadczonym wspinaczem. Można wędrować po dachu, ale początkującym nie zalecam, bo inne są kwestie asekuracyjne – zaznaczył i dał pokaz pokonania dachu.

Nim zawodnicy przystąpili do wspinania, przeszli szybki kurs przywiązywania się do lin i asekuracji. Zostali podzieleni na trzy grupy, a łącznie spędzili na ściance półtorej godziny. W atakowaniu wysokości nie brali udziału – Krystian Dziubiński (przebywa w Szczyrku z kadrą), Damian Zarotyński (studia), Damian Kapica (nauki przedmałżeńskie) oraz kontuzjowani – Bartek Niesłuchowski ( ściskał kciuki za kolegami) i Przemysław Michalski.

Tekst i zdjęcia Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl