14.06.2014, 09:18 | czytano: 1673

Cyklokarpaty - edycja w Strzyżowie

Maraton kolarski z cyklu Cyklokarpaty tym razem zawitał do Strzyżowa. Organizacją imprezy zajmuje się Kolarskie Stowarzyszenie Strzyżów, więc można liczyć na super wyścig – relacjonuje Podhalanin Krystian Piróg. - KSS to ludzie z pasją którzy, żyją kolarstwem i wiedzą co jest ważne dla zawodnika oraz kibica podczas takiej imprezy.
Wyznaczone trasy nie należą do bardzo technicznych, z wyjątkiem przejazdu przez Rezerwat Herby, gdzie mamy na drodze do pokonania kilka uskoków, krętych wąskich ścieżek oraz korzeni. Reszta trasy przebiega bądź drogami szutrowymi bądź szerokimi drogami leśnymi. Po drodze mamy kilka mocno dających w kość ścianek do podjechania lub ewentualnie podejścia oraz szybkich, krętych ale szerokich zjazdów. Reszta to szutry i niewielkie odcinki asfaltów.
W zależności od dystansu będziemy mieli do pokonania 20 km na dystansie Hobby, 55 km na dystansie Mega oraz 69 km na dystansie Giga. Przyjechaliśmy w 7 osobowym składzie.
Janek Piędel w Strzyżowie miał swój debiut. Jako, że to był jego pierwszy start w życiu postanowił spróbować się na dystansie Hobby. Trasę 20 km oraz blisko 500 m przewyższenia pokonał w czasie 56 minut zajmując 5 miejsce w kategorii HM1.

Na dystansie Mega do pokonania było 55 km oraz blisko 1700m w pionie. Na tym dystansie startowali: Magdalena Piróg zajmując dobrą 3 pozycję w kategorii MK2, Kuba Żuławiński zajmując 6 miejsce w kategorii MM1, oraz mający problemy techniczne na trasie Marcin Domin, który ostatecznie ukończył na 11 miejscu w kategorii MM3. Na tym dystansie wystartował jeszcze Krzysztof Mrugała ale jadąc na wysokiej pozycji w czołówce stawki, przestrzelił na zjeździe zakręt i zgubił trasę, tym samym nie ukończył wyścigu.

Ja postanowiłem wystartować na dystansie Giga, który liczył 69 km oraz 2200 m przewyższeń.

Piekielny upał jaki panował w tym dniu gwarantował ekstremalny wysiłek dla organizmu. Temperatura w cieniu sięgała 28’C. Na szczęście na trasie było rozlokowanych wiele bufetów w których można było uzupełnić płyny lub polać się zimną wodą.

Od startu tempo było bardzo mocne, początkowo jechaliśmy drogą asfaltową, starałem się trzymać w czubie wyścigu, gdyż pamiętałem z poprzednich lat, że po wjeździe na stromy szutrowy podjazd robi się bardzo nerwowo. Jak tylko wjechaliśmy w teren postanowiłem odpuścić czołówkę i jechać swoim tempem. Szybkie zjazdy, zakręty w lesie rozciągnęły czołówkę. Ja jechałem z Krzysztofem Gajdą, który jest w mojej kategorii wiekowej. Wiedziałem, że jeżeli wytrzymam jego tempo, możemy dogonić uciekających zawodników z przodu w dalszej części wyścigu. Jechaliśmy razem na 4 – 5 pozycji open. W miarę upływającego dystansu prędkość nie spadała. Starałem się chwycić kubek z wodą na każdym z 5 bufetów, dodatkowo miałem dwa pełne bidony oraz trzeci podał mi Roman jeden z współorganizatorów na ostatnim bufecie. Przy tak dużym upale o dyspozycji w danym dniu decydują detale, odpowiednie nawadnianie oraz jedzenie. Nastawiałem się na przeszło trzy i pół godziny ścigania i liczyłem, że rywale z przodu mogą słabnąć na końcówce. Tak też się stało, w miarę upływu czasu udało nam się z Krzyśkiem podgonić na 2 oraz 3 pozycję open. Wciąż mieliśmy przed sobą Mateusza Bielenia, który jest w młodszej kategorii wiekowej.
Na przedostatnim podjeździe Krzysztof delikatnie zaczął zwalniać. Mimo iż wcześniej przeżywałem bardzo ciężkie chwile starając się mu utrzymać koła, teraz na powrót czułem się bardzo dobrze. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zaatakować rywala. Mocny skok do przodu i uzyskałem kilkunastometrową przewagę, którą pracą na pełnych obrotach zamieniłem na kilka set metrów przewagi.

Do mety pozostało jeszcze około 8 kilometrów, na ostatnim stromym podjeździe miałem kilkanaście sekund przewagi, które dowiozłem szczęśliwie do mety, zajmując ostatecznie 2 miejsce open oraz 1 miejsce w kategorii GM3.

Tekst: Krystian Piróg
Zdjęcia: Barbara Dominiak, Wiktor Bubniak
Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl