22.08.2014, 22:10 | czytano: 2630

Zwycięzców się nie sądzi

Trzy bramki w trzech meczach, to dorobek Rafała Hałgasa, piłkarza NKP Podhale. Jest najlepszym strzelcem zespołu. Świetnym rozgrywającym. Po jego przyjściu wszyscy stwierdzili, że NKP ma najmocniejszą drugą linię. Barwy nowotarskiego klubu reprezentuje od niedawna, od wiosny tego roku.
- Tylko się cieszyć z takiej potencji strzeleckiej – mówi. – Oby ta skuteczność nadal trwała. Jak najdłużej. Przyznam się szczerze, że też jestem nią zaskoczony.
Chyba nie powinieneś. Pół sezonu grałeś w NKP w piątej lidze i przez ten czas zgromadziłeś 20 punktów. To czwarty rezultat w zespole. 12 razy po twoich strzałach piłka trzepotała w siatce, a po ośmiu zagraniach koledzy wpisywali się na listę strzelców.

- Grając w Zakopanem i Maniowach miałem lata posuchy strzeleckiej. Teraz piłka po moich uderzeniach jakoś jest bardziej posłuszna i znajduje drogę do bramki. Wcześniej nie mogła. Jest super. Cieszę się i powtarzam, oby ten snajperski czas trwał jak najdłużej.

Który z tych trzech zdobytych goli, według ciebie, był najładniejszy?

- Pierwszy w meczu z Dąbrovią, z rzutu wolnego. Dawno z tego fragmentu gry nie cieszyłem się ze zdobyczy bramkowej. Rzut wolny wykonywałem z rogu szesnastki. „Seba” ( Świerzbiński – przyp. aut.) zapytał mnie jak będziemy go rozgrywać. Czy krótko i kombinacyjnie. Odparłem, że spróbuję podkręcić bramkarzowi po krótkim rogu. Udało się. Piłka wpadła do bramki idealnie przy słupeczku. Tam właśnie chciałem trafić. To nie był łatwy strzał.

Trzy mecz i wszystkie wygrane, ale żadna nie przyszła łatwo. Nawet ze Skalnikiem, chociaż wynik sugerowałby łatwe zwycięstwo.
- Rzeczywiście ze Skalnikiem w pierwszej połowie gra nasza nie wyglądała za dobrze. Mieliśmy dużo szczęścia, że nie straciliśmy gola. Robert (Krzystyniak – przyp. aut) wybił piłkę nieuchronnie zmierzającą do bramki, a ponadto Grzesiu Antolak kilka razy ratował nas od utraty gola. Jednak druga cześć meczu była już pod nasze dyktando. Wypunktowaliśmy przeciwnika. Pierwsza strzelona bramka otworzyła nam przestrzeń na boisku. Mogliśmy wyprowadzać kontruderzenia. Ta faza meczu fajnie wyglądała w naszym wykonaniu. Można rzec, że wreszcie dotarliśmy na mecz. Ciężki był też pojedynek z Dąbrovią, chociaż szybko objęliśmy dwubramkowe prowadzenie. Niepotrzebnie jednak oddaliśmy rywalowi pole i on to wykorzystał. Wyrównał, a nawet prowadził i zrobił się horror. Końcówka już należała do nas. Z Nową Jastrząbką też było nerwowo. Niewygodny przeciwnik, a do tego jeszcze to boisko. Zwycięzców się jednak nie sądzi. Należy się cieszyć z kompletu punktów.

W sobotę derby z Zakopanem. Ty masz w nich coś do udowodnienia?

- To będzie normalny dla mnie mecz. Nie ma żadnych podtekstów. Nie mam nic do udowodnienia. Bardzo mile spędziłem pół roku w Zakopanem. Rozstaliśmy się w zgodzie. Ja lub prezes telefonujemy do siebie. Nie znaczy to, że nie będę walczył o zwycięstwo swojej drużyny. Jedziemy dalej z tym koksem, po kolejne trzy punkty.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
komentarze
hokeista skandalista24.08.2014, 13:26
Ale są niepoprawni!!! Nadal klną na boisku jak szewcy
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl