16.09.2014, 21:22 | czytano: 2730

Wejście smoka

- Rzeczywiście moje wejście na boisko można nazwać wejściem smoka. Nie grałem od początku, ale niespełna 60 sekund po pojawieniu się na murawie zdobyłem gola. Byłem w szoku. Nie miałem jeszcze takiego wejścia w karierze – mówi Maciej Lichacz, piłkarz urodzony w… Atenach.
To nie pomyłka. - To syn naszego piłkarza Tadeusza - wyjawia Eugeniusz Gogola, alfa i omega w Granice Czarna Góra, którego Maciek jest wychowankiem. – Ojciec pochodzi w okolic Przemyśla. Małżonkę poznał w Grecji i Maciek urodził się w Atenach, w okolicach stadionu Panathinaikos. Tadek chciał kończyć karierę, ale uprosiliśmy go, żeby nam pomógł po 15 -20 minut w meczu. Jego największym marzeniem było, by razem z synem zagrać w ligowym meczu. Przed dwoma laty jego marzenia się ziściły. W Rabie zgrali razem i zdobyli po bramce. Byli ogromnie szczęśliwi.
Parę metrów ode mnie mieszkają, znam ich doskonale. Maciek ma smykałkę do piłki, do nauki mniejszą. Gdy miał 10 lat grał już w juniorach, bo wtedy przepisy na to pozwalały. Swoich rówieśników piłkarsko przerastał o głowę. Jak wygrywaliśmy 7:0, to on zdobywał cztery bramki. Doskonale radził sobie ze starszymi. Gdy skończył 16 lat zaczął grywać z seniorami. Na początku było widać duży przeskok, ale dawał sobie radę. Jak miał dzień, to ośmieszał starszych. Świetnie operuje prawą i lewą nogą oraz głową. Technicznie dobry, bardzo szybki, na trzech metrach może wyprzedzić przeciwnika o metr. Jeśli głowa wytrzyma, to może być piłkarzem pełną gębą.

Głową zdobył gola zaraz po wejściu na boisko. – To było świetne dośrodkowanie Świerzbińskiego z wolnego. Najwyżej wyskoczyłem do futbolówki i wpakowałem ją pod poprzeczkę – tak z jego perspektywy wyglądało to trafienie.
Dodajmy, iż był to ważny gol, bo piłkarze z Bochni złapali kontakt i pod bramką NKP zaczęło „śmierdzieć”. Na tym jednym golu nie poprzestał. Znowu, gdy przeciwnik zdobył kolejny „kontakt”, on odpowiedział po kilkunastu sekundach.

- Było przy tym golu sporo farta – przyznaje. – Świerzbiński z połowy boiska wrzucił crossa, piłka odbiła się od pleców obrońcy gości i spadła pod moje nogi. Takiego prezentu nie mogłem zmarnować. W sytuacji sam na sam posłałem piłkę w prawy róg.

NKP miało różne okresy gry w tym meczu. Pierwsza połowa była wyraźnie pod dyktando nowotarżan. Prowadzili 2:0 i wydawało się, że kolejne bramki będą formalnością, bo taką mieli przewagę. Tymczasem po zmianie stron, jakby uśpieni prowadzeniem, zabrakło czujności i pojawiły się błędy.

- Boisko nie jest naszym sprzymierzeńcem – twierdzi Maciej Lichacz. – To nasz największy problem. Gramy piłką, a murawa nie jest w zbyt dobrym stanie. Piłka się odbija od nierówności nawierzchni. Z niecierpliwością czekamy, by przenieść się na nowy obiekt. Za tydzień jedziemy do Maniów. Wierzę, że derby rozstrzygniemy na swoją korzyść. Gramy na dużym i szerokim boisku, które powinno być naszym sprzymierzeńcem.
Maciej Lichacz jest wychowankiem Granitu. Przed przyjściem do Podhala reprezentował barwy Porońca Poronin. – Były problemy z trenerem. Z grupą zawodników odsunięci zostaliśmy od gry. Po sześciu meczach wróciliśmy. Nie chciałbym jednak mówić o przyczynach odejścia z Poronina. Teraz gram dla Podhala i walczymy o trzecią ligę. Jestem optymistą, że zrealizujemy postawiony przed nami cel.

- Uważam, że wybór Podhala był słuszny. Grając w Poroninie miał problemy z dojazdem, ze szkołą – wyjawia Eugeniusz Gogola.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
komentarze
:P17.09.2014, 21:00
brawo Maciek :P
życzę Ci dalszych sukcesów
negative apporache17.09.2014, 20:07
powinni grac chlopaki tylko z Nowego Targu a nie zaciag obcych...w nastepnym sezonie pewnie beda obcokrajowcy.
onieśmielony17.09.2014, 15:18
...no to Granit kuźnia talentów, czy co ?
ja17.09.2014, 08:26
Fajnie :-)
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl