15.10.2014, 10:52 | czytano: 3554

W życiu piękne są tylko chwile

„Kiedy byłem mały, zawsze chciałem dojść na koniec świata. Kiedy byłem mały, pytałem gdzie i czy w ogóle kończy się ten świat…Teraz jestem duży i wiem, że w życiu piękne są tylko chwile!
Dlatego czasem warto żyć…” – to słowa popularnej piosenki zespołu Dżem. One oddają to co się w tym roku wydarzyło w sporcie.
Sypnęło olimpijskim złotem, siatkarze okazali się najlepszą drużyną globu, a w sobotę piłkarska reprezentacja Polski po raz pierwszy pokonała Niemców. To jest w skali kraju, ale i my na swoim podwórku mamy taką chwilę do kolekcji. W skali mikro, ale swoją. Mam na myśli dwa wydarzenia minionej niedzieli. Otwarcie boiska piłkarskiego w stolicy Podhala i remis NKP z krakowską Wisłą.

Jak to zawsze, przy okazji otwarcia jakiegoś obiektu, jest wielu, którzy przypisują sobie zasługi w „dziele”. Toteż spora grupka VIP-ów zebrała się na płycie boiska, by pochwalić się tym, co zrobiono, by odebrać puchary i kto wie co jeszcze oraz przeciąć wstęgę. W pewnym momencie głos zabrał prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Ryszard Niemiec i otrzymał burzę braw, w przeciwieństwie do poprzedników. Co tak spodobało się kibicom? Wypowiedziana formułka. - Zmilczę. Niech triumfuje piłka, a nie bicie piany.

Stojący obok mnie kibic dodał. – Święte słowa. Im więcej chwalenia, tym gorzej to wygląda. Kiełbasa wyborcza. Obiekt sam mówi za siebie, jest imponujący i nie trzeba go polewać lukrem. Wtedy może tylko zemdlić.
Skupię się więc na piłce, słuchając rad nestora polskiego dziennikarstwa. Można rzec, że Wisła to stary bywalec na podhalańskiej ziemi (czytaj: boiskach). Pod Tatrami często pojawiała się na zgrupowaniach, rozgrywała kontrolne spotkania z reprezentacją Podhala za czasów Henryka Kasperczaka, potem Jerzego Engela i teraz za Franciszka Smudy. Zawsze biła nas sromotnie, czy to w oficjalnych potyczkach, czy też bez publiczności. Co klasa, to klasa. Ale po raz pierwszy nie wygrała. Będą tacy, którzy powiedzą, że „Biała Gwiazda” nie chciała zepsuć święta. Może i nie chciała, ale wynik poszedł w świat. Kto za kilka lat będzie pamiętał, że był to „być może prezent”.

Nie można też nie docenić tego co zrobili piłkarze NKP Podhale. Dla wielu z nich była to pierwsza konfrontacja z zespołem z ekstraklasy, z wielokrotnym mistrzem Polski. Z drużyną mającą w składzie piłkarzy, którzy ocierali się o reprezentację kraju, z obcokrajowcami, a wszyscy w stosunku do piłkarzy z Nowego Targu za swoją pracę dostają godziwe wynagrodzenie. Drużyna Marka Żołędzia o takim czymś może tylko pomarzyć. Ale dla takich chwil się żyje. Można znowu przypomnieć refren Dżemu „Piękne są tylko chwile”. Nic wiecznie nie trwa.

Zagrać z takim przeciwnikiem i jeszcze zdobyć gola. Marzenie niejednego piłkarza. W pamięci zapisze się do końca życia. Robert Hałgas zapewne latami będzie opowiadał wnukom i nie tylko jak pokonał Buchalika z odległości 65 metrów. Jak wrzucił mu piłkę za kołnierz. Zresztą o tym będzie się długo rozprawiało na Podhalu. I nie ważne, czy statystycznie na dziesięć prób dziewięć jest nieudanych. Ważne, że w tym momencie piłka zatrzepotała w siatce. Hałgas po raz pierwszy zagrał z „Bałą Gwiazdą”, mimo iż na podhalańskich boiskach już od lat błyszczy. Nie znajdywał jednak uznania w oczach selekcjonerów reprezentacji PPPN.
Z kolei drugi gol poprzedziła akcja, po której ręce same składały się do oklasków. Akcja zaczęła się prawym skrzydłem od Krystiana Dudka, ten zagrał w polu karnym do Macieja Lichacza, a ten z kolei wzdłuż „piątki” do nadbiegającego Grzegorza Misiury. Za chwilę zapanowała radość. Dla Grześka, młodego piłkarza, niezapomniana chwila. Dla takich chwil warto żyć.

Trener Marek Żołądź też się cieszył, bo ma nadzieję, że … - Dostaniemy pozytywnego kopa i tak samo będziemy prezentowali się w lidze – powiedział.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl