30.10.2014, 23:32 | czytano: 2419

Rachunki do wyrównania

Oj to były lata – mogą westchnąć kibice hokejowej bytomskiej Polonii. Ich pupile w latach 80 –tych cztery razy zasiadali na mistrzowskim tronie. Kolejne dwa tytuły mistrza kraju zdobyli w 1990 i 1991. Teraz żyją w zupełnie innej rzeczywistości i jutro zmierzą się z Podhalem.
Starsi kibice zapewne pamiętają zacięte boje o miano najlepszej drużyny w kraju między Podhalem a Polonią. Bytomianie mieli wspaniały team, aż jedenastu olimpijczyków, mnóstwo uczestników mistrzostw świata. W bramce stał Franek Kukla, potem strzegł jej Gabriel Samolej. W defensywie ostoją był Zbigniew Bryjak, Jerzy Sobera, Andrzej Kądziołka, Janusz Syposz, czy nowotarżanin Mieczysław Łaś. Do dzisiaj wspomina się wspaniałe trio Adam Goliński – Dariusz Czerwiec – Mariusz Puzio, czy napastników, którzy przyszli z rozwiązanego Baildonu - Jerzy Christ i Jan Piecko. Nie należy zapominać o Krystianie Sikorskim czy Marku Stebnickim. Ten ostatni aktualnie szefuje klubowi. Z kolei Mariusz Puzio stoi w boksie drużyny i pomaga w szkoleniu Mariuszowi Kiecy.
W 1987 roku „szarotki” w finale play off pokonały bytomian, po ośmiu latach oczekiwania na mistrzowską koronę. Wtedy trenerem nowotarżan był Walenty Ziętara. Ostatnie dwa mecze rozgrywane były w Nowym Targu.

„Już na dwie godziny przed meczem hala w Nowym Targu pękała w szwach” – pisał katowicki „Sport”. Przypomnijmy więc historię rozstrzygającego boju o złoty medal w 1987 roku. Wracamy tym samym do cyklu „Niezapomniane mecze” zapoczątkowanego przed dwoma laty.

Mistrza mieliśmy poznać 11 maja, po zwycięstwie „szarotek” w drugim meczu finału liga, na bytomskim lodowisku. Mało kto wierzył, by „Walek i spółka” nie wykorzystali szansy. Tymczasem konsternacja – obrońcy tytułu, hokeiści Polonii, wygrali panując na tafli przez pełne 60 minut. Grupa fanów Polonii manifestowała swoją radość, kibice „szarotek” opuszczali trybuny przed zakończeniem spotkania.

Walenty Ziętara, który wraz z ekipą przebywał w zakopiańskim COS-ie, powtarzał, że wszystko będzie zależało od tego, kto pierwszy strzeli gola w decydującym meczu. Długo czarny kauczukowy przedmiot nie chciał wpaść do siatki. W 17 minucie i 59 sekundzie krążek po strzale Mariusza Puzio trafił w słupek, toczył się wzdłuż linii bramkowej, uderzył w drugi i wylądował pod leżącym Samolejem. Wielkie szczęście gospodarzy. W drugiej tercji Podhale prowadziło już 3:0 po golach Jacka Szopińskiego, Zbigniewa Książkiewicza i Jacka Zamojskiego. Wydawało się, że górale będą kontrolowali wydarzenia na tafli, a tymczasem w 42 minucie eks-nowotarżanin Leszek Jachna zdobył gola, który dodał skrzydeł obrońcom tytułu. Stroną dyktującą warunki była Polonia i Samolej raz za razem ratował swój zespół od utraty gola. Napór gości rósł i w 53 minucie Christ zdobył kontaktowego gola. Tuż po zdobyciu bramki, środkowy pierwszego ataku Polonii został odesłany na ławkę kar. Podhale po raz pierwszy w tym meczu wykorzystało liczebną przewagę i po strzale Krzysztofa Ruchały odskoczyło na odległość dwóch trafień. Tego meczu Podhale nie mogło już przegrać. Tak się przynajmniej wydawało. Tymczasem…
W ostatnich 2 minutach niewiele brakowało, a doszłoby do dogrywki. Najpierw Krzysztof Ogiński zdobył trzecią bramkę dla gości i choć gospodarze podwyższyli po strzale Krzysztof Ruchały, to 40 sekund później Stebnicki pokonał Samoleja. Gospodarze wspierani dopingiem 5 tysięcy widzów, wybijali krążek z własnej tercji broniąc się przed wściekle atakującymi polonistami. 6 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry Polonia wywalczyła wznowienie w tercji Podhala. Kukla opuścił swój posterunek, a do walki na buliku stanęli Stebnicki i Mieczysław Jaskierski. Nowotarżanin wywalczył „gumę” i tym samym 12 tytuł mistrza Polski dla Podhala stał się faktem.

Tak dramatycznych wzajemnych spotkań w historii było znacznie więcej. Podhale ma dodatni bilans spotkań z polonistami, ale w ostatnich dwóch sezonach w decydujących bitwach górą byli nasi piątkowi rywale. Pamiętamy przegrany finał play off o powrót do ekstraklasy czy też ważne mecze o prawo gry w play off w ubiegłym sezonie. Podhale ma więc rachunki do wyrównania.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl