02.09.2015, 21:42 | czytano: 2600

Marek Ziętara: Nie jesteśmy milionerami

zdj. Michał Adamowski
- Pewnych rzeczy nie przeskoczymy, bo nie jesteśmy milionerami. Nie byliśmy w stanie przebić innych klubów, które naszych wychowanków skusiły kilkakrotnie wyższymi finansowymi ofertami – mówi trener Podhala, Marek Ziętara.
Sezon hokejowy za pasem. „Szarotki” we wtorek rozegrały ostatni sprawdzian przed ligowymi zmagania. Te zaczynają się w niedzielę. O nadziejach i rozterkach rozmawiamy ze szkoleniowcem nowotarskiej drużyny.
Drużynę masz słabszą czy mocniejszą niż przed rokiem, gdy sięgała po brązowy medal?

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Po sparingach nie można zbudować takiej tezy. Pierwsze mecze o punkty odkryją prawdę o zespole. Z „brązowego” zespołu ubyło mi sześciu zawodników – czterech napastników (Dziubiński, Kapica, Kmiecik, Omeljanenko) oraz dwóch obrońców (Luczka, Imrich). W ich miejsce pozyskałem czterech atakujących (Jokila, Tapio, Zapała, Neupauer) i obrońcę (Ałeksiuk). Ilościowo jesteśmy na minusie. Zapała to doświadczenie i duże umiejętności. Będzie kierował fińskimi skrzydłowymi. To doświadczeni gracze, ograni w mocnych ligach. Mają umiejętności, by być wyrazistymi postaciami drużyny, a pewnie i ligi. Jednak na ocenę czy zespół jest mocniejszy przyjdzie czas. Jakościowo potencjał drużyny wydaje się być podobny. Ubiegłoroczna drużyna była już złożona. Była łatwość w jej prowadzeniu, w realizacji założeń taktycznych. Teraz praktycznie każdy atak jest nowy. Potrzeba czasu, żeby formacje się zazębiły. Pierwsze mecze pokażą, czy konieczne będą zmiany w ustawieniu poszczególnych ataków czy też par defensorów. Chciałbym mieć trzy stabilne formacje i dobrze dysponowane, jak w ubiegłym sezonie. Lepiej mieć stabilną drużynę przez dłuższy okres czasu, z minimalnymi retuszami, bo wtedy łatwiej się pracuje i można osiągnąć lepsze rezultaty. Zawodnicy wiedzą czego od nich oczekuję. A w tej kwestii aktualnie jest znak zapytania.

Zapewne po wywalczeniu brązowego medalu liczyłeś, że wychowankowie nie będą odchodzić. Więcej, kolejni wrócą na stare śmieci. Zresztą taki był plan, to obiecywali działacze, gdy obejmowałeś drużynę.

- Ideałem byłoby, żeby udało się wychowanków zatrzymać i jeszcze wrócili kolejni. To byłoby ukoronowaniem mojej trzyletniej pracy. Byłaby drużyna na jaką liczyłem w końcowym etapie mojego planu. Niestety pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Nie jesteśmy milionerami. Nie byliśmy w stanie przebić oferty innych klubów, kilkakrotnie bogatszych. Ubolewam nad tym, ale nie mam pretensji do chłopaków, bo jak mają okazję zarobić, to dlaczego z tego mieliby nie skorzystać. Takie jest życie. Trzeba pracować z tym co się ma.
Marzeniem byłoby, gdyby wszyscy wrócili i byli Finowie.

- To byłoby idealne. Coś o czym marzyłem, żeby w kolejnych latach iść do przodu. Niestety realia są takie, a nie inne.
- Tymczasem apetyt kibica po poprzednim sezonie wzrósł. Brązowy medal na pewno wyostrzył podniebienia.
- Od razu uczulam na taką rzecz. Jeszcze dwa lata temu byliśmy ogonem tabeli. W ubiegłym sezonie wskoczyliśmy na podium. Trzeba pamiętać, że system rozgrywek jest tak ułożony, że po dwóch rundach następuje podział na silniejszą i słabszą szóstkę. Cele trzeba wyznaczać małymi kroczkami.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl