Poniżej prezentujemy relację nauczycieli, opiekunów oraz uczniów Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Nowym Targu, przebywających na praktykach w Portugalii.
"W czwartek i piątek my, opiekunowie – nauczyciele, odwiedzaliśmy naszą młodzież w miejscach pracy. Najpierw objechaliśmy kliniki, a potem, w drodze powrotnej farmy. Pracodawcy byli bardzo zadowoleni z uczniów, podkreślali ich pracowitość oraz umiejętności. Niektórzy już się z nimi zżyli i traktują ich, jakby znali się od dawna. Portugalczycy to bardzo otwarci i przyjaźni ludzie, bardzo łatwo ich polubić i nawiązać pozytywne relacje. Jedna z pań pracodawczyń powiedziała nam, że traktuje naszych uczniów jak swoje dzieci, bo kiedy jej własne gdzieś wyjadą, to ona chciałaby, żeby i one też były tak traktowane. Bardzo to miłe, prawda? Bardzo szybko nam minął ten tydzień pracy. Przed nami ekscytujący weekend! W sobotę odwiedzimy miasta: Braga i Guimarães, a w niedzielę: Porto. Trzymamy kciuki, żeby wreszcie wyszło słońce.
Guimarães również zrobiło na nas duże wrażenie. Zwiedzanie ruin zamku z X wieku, który pierwotnie był twierdzą, chroniącą mieszkańców miasta przed atakami Maurów i Normanów, a od XII wieku budowla została pierwszą siedzibą portugalskich królów, było ciekawym przeżyciem. Bardzo podobało się nam też stare miasto, ze swoimi wąziutkimi brukowanymi uliczkami i uroczymi kamieniczkami oraz małymi kolorowymi sklepikami z rękodziełem i tutejszymi wyrobami spożywczymi. Obydwa miasta są godne polecenia!
Niedziela: kierunek – Porto! Dzień powitał nas słoneczną i bezchmurną pogodą. Tak jak wczoraj, rozpoczęliśmy naszą wycieczkę o 9tej. Podróż autokarem minęła szybko, bo to tylko 60km. Pierwszy przystanek – ocean. Było pięknie…moglibyśmy tam zostać cały dzień. Szeroka plaża, bezkres wody, słońce, wiatr, po prostu super. Co ciekawe, pierwsze słowa zachwytu od naszych uczniów weterynarii po wyjściu z autokaru nie padły pod adresem tych cudów natury: „O, jaaaa, patrzcie jakie cudne pieski!”
Porto to piękne miasto, wszystko nam się tam podobało. No, może oprócz cen. Płynąc łódką po rzece Duoro, mogliśmy podziwiać obydwa jej pagórkowate i skaliste brzegi, jakby oblepione malowniczymi kamieniczkami. Przepływaliśmy też pod kilkoma mostami, z których najsłynniejszy to most Ludwika I (po portugalsku Ponte de D. Luis), który zaprojektował uczeń Gustave Eiffla, Teofilo Seyrig. Mieliśmy też okazję przespacerować się obydwoma poziomami tej niesamowitej metalowej konstrukcji. Naprawdę robi wrażenie, zwłaszcza z samej góry.
Porto kojarzy się oczywiście z winem, więc na trasie naszej wycieczki nie mogło zabraknąć Porto Cruz, gdzie mogliśmy spróbować wybranego rodzaju wina, a także zakupić butelkę czy dwie tego trunku (dla rodziców).
Czas na obiad. Kelnerzy okazali się bardzo zabawni i chętnie używali polskich słów, jak „witam”, „dzień dobry”, „dziękuję”, „proszę”, a na koniec nawet „dobranoc”. Było smacznie i śmiesznie – bardzo dobre połączenie.
W Porto obejrzeliśmy też dworzec kolejowy Porto-São Bento, który słynie z tego, że wewnątrz praktycznie cały hol wyłożony jest płytkami Azulejos, tworzącymi jakby malowidła przedstawiające historię Portugalii. Płytki Azulejos są wszechobecne w północnej części kraju, a zwłaszcza w Porto zdobią fasady większości budynków układając się w piękne kolorowe wzory.
Wizytę w tym pięknym mieście zakończyliśmy na placu w centrum, gdzie można było kupić pamiątkę, napić się kawy, zjeść coś i zrobić zdjęcie z obleganym przez turystów wielkim napisem „Porto”. Byliśmy zmęczeni, ale trochę nam było szkoda wyjeżdżać. Wielu z nas będzie chciało jeszcze kiedyś tam wrócić.
Pozostała część dnia przebiegła bez niespodzianek. Po weekendzie było troszkę więcej pracy, ale naszym uczniom praca nie straszna, więc dali sobie radę. Niektóre uczennice z klinik były wręcz zawiedzione, że nie mogą zostać dłużej i ominąć kolacji, bo akurat jak wychodziły, przybyło nowych, ciekawych przypadków chorych psów.
Podobnie było we wtorek, z tą różnicą, że po obiedzie wybraliśmy się na spacer po mieście. Pogoda dopisywała, więc przyjemnie było powystawiać buzie do słońca, dokupić magnesów (tego nigdy za wiele) i tradycyjnie zjeść pastel de nata.
W środę uświadomiliśmy sobie, że to już prawie koniec naszej portugalskiej przygody. Za dwa dni ostatni raz uczniowie pojadą do swoich pracodawców, zjemy ostatni posiłek w naszej ulubionej restauracji Petiscos Da Ruela, że już o pastelach nie wspomnę. Póki co, korzystamy z ładnej pogody, doceniając to, że zima dotknie nas nieco później w tym roku.
Cieszymy się też na jutrzejszą wycieczkę nad ocean i niespodziankę, którą przygotowali dla nas opiekunowie.
Nazajutrz po śniadaniu spotkaliśmy się z naszym kierowcą/opiekunem Filipe, który zabrał nas do Bragi na miejsce naszej niespodzianki. Okazała się nią być ekologiczna farma edukacyjna, na której hoduje się zwierzęta oraz uprawia się rośliny, a wszystko po to, by szerzyć wiedzę (zwłaszcza wśród najmłodszych) odnośnie pochodzenia żywności. Fajnie było zobaczyć i dotknąć tamtejsze zwierzaki, ale też niewystępujące nigdzie u nas rośliny, jak bawełnę i trzcinę cukrową. Dowiedzieliśmy się też kilku ciekawych rzeczy o faunie Portugalii, np. tego, że ich rząd dokłada starań by odnowić populację wymarłych tam zwierząt, takich jak niedźwiedzie czy wilki. Z kozami górskimi już się udało.
Zwiedziwszy farmę, pojechaliśmy na plażę do miejscowości Esposende, ok. 20 min drogi od Barcelos. Spędziliśmy nad oceanem ponad godzinę, spacerując, robiąc zdjęcia, a także niechcący wpadając do wody. W odróżnieniu od plaży w Porto, nie było tu nikogo, domy znajdowały się za wysokimi wydmami, więc mieliśmy wrażenie, że jesteśmy na kompletnym i dzikim odludziu. Było cudownie.
Jutro ostatni dzień na farmach i w klinikach. A potem pakowanie, żegnanie się i do domu. Troszkę nam smutno, ale jeszcze kiedyś tu wrócimy..."
źródło: szkoła