15.09.2009, 21:18 | czytano: 2458

TYLMANOWA. Lekcja historii w Punkcie Oporu „Wietrznica”

Archiwum PTH
W ramach Europejskich Dni Dziedzictwa, gmina Ochotnica Dolna, sołectwo Tylmanowa oraz Polskie Towarzystwo Historyczne zaprosiło w weekend mieszkańców regionu, głównie młodzież z miejscowych szkół oraz turystów na niecodzienną lekcję historii.
W realizację projektu włączyły się grupy i stowarzyszenia rekonstrukcyjne. Po 70. latach umocnienia polowe Punktu Oporu „Wietrznica” w Tylmanowej-Rzekach ponownie obsadziły polskie oddziały, czyli rekonstruktorzy, którzy ustawili na zachowanych stanowiskach ciężki sprzęt. Młodzież, do której głównie skierowana była akcja, miała możliwość zapoznania się z niemal z pełną gamą sprzętu wojskowego, używanego przez obrońców tych pozycji.
O szczegółach akcji opowiada Robert Kowalski, prezes nowotarskiego oddziału PTH: - W górzystym, trudnym terenie została wytyczona i oznaczona specjalnymi tabliczkami trasa turystyczno-historyczna. Zaczynała się u stóp wzgórza Wietrznica, gdzie na początku można było zapoznać się z uzbrojeniem i wyposażeniem oddziałów niemieckich, przygotowujących się do natarcia, a także zaopatrzyć w materiały informacyjne. Stamtąd wyruszano na trasę, która biegła wąską kamienista drogą. Wznosiła się ostro w górę, wośród gęstego lasu. Po kilkudziesięciu metrach, strzałki kierowały w głąb lasu. Tutaj niespodziewanie uczestnikom wycieczki edukacyjnej ukazały się najpierw głębokie rowy dobiegowe, później rowy strzeleckie z pojedynczymi stanowiskami ogniowymi, by na końcu zaskoczyć potężnym wykopem pod fundament schronu bojowego dla ckm. Wewnątrz wykopu na tablicy pokazano prawdopodobny widok schronu oraz sylwetki walczących w tym rejonie wojsk: polskich, słowackich i niemieckich. Po zwiedzeniu reliktów polskich fortyfikacji, następował powrót na główną ścieżkę. Po niej dalej mozolnie należało się wspinać do kolejnych linii umocnień. Po kilkudziesięciu metrach drogowskaz kierował tym razem w prawo. Już ze ścieżki można było dostrzec zarysy rowów łącznikowych, które prowadziły do kolejnej linii oporu. Po kilku minutach marszu dało się słyszeć odgłosy rozmów i kopania. Był to znak, iż w pobliżu znajdują się obsadzone pozycje. Po chwili istotnie pojawiają się najpierw jedna, potem kolejna sylwetka strzelca. Po dojściu na miejsce można było zobaczyć w całej okazałości linię oporu. Co kilka metrów stanowisko ogniowe, a na nim żołnierz w hełmie trzymający w rękach mausera, dalej stanowisko granatnika, obok rkm i kolejny strzelec. Za zakolem oczom zwiedzającym ukazywał się ckm Maxim, obłożony workami z piaskiem, nieco dalej - ppanc. ur. Rekonstruktorzy opowiadali o uzbrojeniu, o walkach, jakie się w tym rejonie toczyły. Każdy mógł dotknąć karabinu, założyć hełm, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

W pewnej chwili, ten sielankowy nastrój przerywają głośno padające rozkazy. Żołnierze pośpiesznie zajmują stanowiska. Z dołu daje się słyszeć potężny wybuch – to strzelają niemieckie moździerze. Za chwilę odpowiadają ogniem polskie granatniki, strzelają karabiny i pistolety. Huk jest nie do wytrzymania. Młodzież zakrywa uszy. Pozycję spowija gęsty biały dym. Nagle zalega cisza, tak nagle, jak rozpoczęła się kanonada. Żołnierze podnoszą się z ziemi, otrzepują mundury. Na twarzach zwiedzających uśmiech, który miesza się z przerażeniem i zdziwieniem.

Czas pożegnać się z żołnierzami i kontynuować zwiedzanie. Powrót do głównej ścieżki, która po kolejnych kilkuset metrach wspinaczki, wyprowadza na wspaniałą polanę. Rozpościera się z niej niezapomniany widok na Gorce, Beskid Sądecki. Tutaj, pod lasem zlokalizowany został obóz partyzancki. Dla zmęczonych nóg - chwila odpoczynku. Tutaj również czeka na wszystkich partyzancka zupa. Po solidnym posiłku i odpoczynku jest czas na rozmowy z partyzantami. Z ust młodych rekonstruktorów płyną opowieści o trudach okupacyjnego życia, o walkach i śmierci towarzyszy. O radościach i smutkach, o zacinającym się sprzęcie i budowie szałasów. Każdy młody człowiek chłonie tę wiedzę z otwartymi ustami. Można zobaczyć niemiecki rkm MG42, rozłożyć i złożyć angielskiego stena. Można także nauczyć się musztry i tego, jak składać wojskowy koc.

Tutaj kończy się trasa dla mniej wprawionych do górskiej wspinaczki. Kto ma jeszcze dość sił, może pójść jeszcze wyżej, by obejrzeć potężne wykopy pod tradytory artyleryjskie, dalsze okopy i stanowiska ogniowe. Tam w górze jest też symboliczne miejsce, miejsce śmierci obsady jedynego działa polowego, jakie odpowiadało niemieckiej nawale.

Na polanie pierwszego dnia trwania imprezy odbyła się rekonstrukcja walk polskich obrońców z nacierającymi z doliny oddziałami niemieckimi. Cała dolina wypełniła się odgłosami wybuchających pocisków, strzelających moździerzy i odpowiadających im granatników. Ziemia drżała od wybuchów pocisków artyleryjskich, a polanę spowił gęsty dym. Na koniec wspólne zdjęcia i posiłek. Gościem imprezy był Jan Grudnicki, syn dowódcy 2 kompanii KOP „Żytyń”, która walczyła na stokach Wietrznicy.

Dwudniowa impreza spełniła swoje zadanie. Ilość dzieci z okolicznych szkół była imponująca. Nie zabrakło również dorosłych mieszkańców, którzy niejednokrotnie po raz pierwszy zobaczyli zachowane obiekty. Wójt gminy Kazimierz Konopka zapowiedział, iż w przyszłości będą tutaj organizowane podobne imprezy, a cały teren połączy jedna ścieżka historyczna.
Punkt Oporu „Wietrznica” w Tylmanowej-Rzece to jeden z najlepiej zachowanych kompleksów polskich fortyfikacji polowych z Wojny Obronnej 1939 r. w południowej Małopolsce. Umocnienia wzniesione w sierpniu 1939 r. przez żołnierzy z Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Żytyń”, stanowią fragment większego założenia fortyfikacyjnego, które miało bronić doliny Dunajca przed atakiem niemieckim od strony Słowacji. Polacy przez ponad 24 godziny stawiali tu zacięty opór wojskom niemieckim i słowackim.

Oprac. p/

Zdjęcia: Archiwum PTH
Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl