"Uprzejmie prosimy o cierpliwość i powstrzymanie się od krzywdzących komentarzy i osądów które nie służą ani naszej społeczności ani dobremu imieniu zmarłego" - napisali w oświadczeniu, opublikowanym na nocy na profilu facebookowym strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej w Białym Dunajcu. Strażacy złożyli publicznie kondolencje rodzinie zmarłego strażaka i zapewnili o współpracy z policją w celu wyjaśniania wydarzeń, jakie rozegrał się w remizie.
Przypomnijmy, iż Prokuratura Rejonowa w Zakopanem bada okoliczności śmierci 25-letniego mężczyzny, który zmarł przedwczoraj w nowotarskim szpitalu. Chodzi o strażaka z OSP Biały Dunajec, który ponad tydzień temu został pobity podczas kłótni w remizie.- Ciało pokrzywdzonego, decyzją prokuratora, zostało zabezpieczone do badań sekcyjnych. Aktualnie trwa ustalanie okoliczności i przebiegu zdarzenia, do którego miało dojść w dniu 2 sierpnia b.r. w Białym Dunajcu, a w wyniku którego młody mężczyzna doznał obrażeń ciała - poinformowała rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej prok. Justyna Rataj-Mykietyn. - Z uwagi na dobro prowadzonego postępowania oraz jego aktualny etap w chwili obecnej nie jest możliwe udzielenie bliższych informacji o samym zdarzeniu. Postępowanie toczy się w sprawie, co oznacza, że jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutu.Rodzina zmarłego twierdzi, że wie kim jest sprawca. - Wiemy, że Paweł nie został po prostu pobity. Jego po głowie bito czymś ciężkim. Mówi się o kluczu, może łomie. Miał też złamaną rękę. Uderzono go w nią tym samym przedmiotem. Powiedzieli nam o tym lekarze ze szpitala. Tak naprawdę wszystkiego dowiadujemy się sami. Policja przesłuchała nas, ale sama nic nam nie mów. Naszym zdaniem ich działania przy tej sprawie są zbyt powolne i mało stanowcze. Nasz syn nie żyje, a nikogo, kto był z nim wtedy w remizie, nie aresztowano. Nikt nie ma zarzutów. Sprawca lub sprawcy mogą zacierać ślady, namawiać innych strażaków do składania fałszywych zeznań - mówi w rozmowie z Onetem Władysław Ziętkowicz, ojciec zmarłego 25-latka.
Do tragedii doszło w nocy z 1 na 2 sierpnia. Młody mężczyzna z ciężkimi obrażeniami został zabrany do szpitala w Nowym Targu. Zmarł po kilku dniach, mimo wysiłków lekarzy.
r/