JABŁONKA. Jest dworzec, niby dworzec i przystanek. Tylko nie z każdego miejsca odjedziesz gdzie chcesz.
Na pytanie gdzie jest dworzec busów w centrum Jabłonki usłyszymy odpowiedź, która jednocześnie jest zagadką: a gdzie jedziesz? Najgorzej mają ci, którzy jadą do Zubrzycy - obojętne, Dolnej czy Górnej. Busy stają na przystanku przy głównej, najbardziej ruchliwej ulicy wiodącej z Chyżnego w stronę Rabki. Przystanek nie ma nawet zatoczki, jest tylko wymalowany pas postojowy i słupek ze znakiem oraz rozkładem jazdy. Kartka jest jedna, bo i linia się jedna tu zatrzymuje. Żadnej wiaty, czy choćby daszku chroniącego pasażerów nie ma ani tu, ani po przeciwnej stronie ulicy.Na przystanku czeka Irena, wraz z córeczką odebraną właśnie ze szkoły. W Jabłonce znalazła swoje miejsce na ziemi przed dwoma laty, gdy uciekła z ogarniętego wojną Doniecka. Zdążyła się już zaaklimatyzować, świetnie mówi po polsku, a do tego orientuje się w komunikacji.
- Tu jak jedziesz z Zubrzycy, tam jest przystanek na Nowy Targ, tu do Rabki - pokazuje i co raz wskazuje ręka w inną stronę.
- A gdzie jest dworzec?
- No jakby tam - mówi wskazując plac parkingowy przed komisariatem policji.
Na placu dworcowym jest prawdziwa poczekalnia, ale nie ma autobusów. Przynajmniej trudno się ich dopatrzeć.
Przed poczekalnią spotykam Franka, który właśnie dopala papierosa.
- Gdzie tu jest dworzec? - pytam naiwnie.
- No tu - przekonuje wskazując w stronę parkomatu.
Po chwili widzę, że obok maszyny do pobierania pieniędzy za postój, wymalowane jest farbą doczesne miejsce postoju busa. Oczywiście jedynie w przypadku, gdy on akurat nadjechał, co obecnie nie nastąpiło. Franek instruuje mnie, że stąd odjeżdża bus do Nowego Targu. I do Podszkla.
- A po drugiej stronie, jak się jedzie do Nowego Targu tam został przeniesiony dworzec.
- Ale przecież to tu jest dworzec - zauważam skonfundowany zauważając, że stoimy przed poczekalnią.
- Tu też jest dworzec, ale tu stoi tylko jeden bus - tłumaczy cierpliwie jak krowie na miedzy widząc coraz bardziej okrągłe, iście bydlęco zdziwione oczy. A tam jest główny dworzec. Do Rabki można jechać, do Krakowa, do Spytkowic. Wszędzie! - zachwala zalety komunikacyjnego centrum Stolicy Orawy.
Maszeruję więc jakieś trzysta metrów w stronę Nowego Targu, by po lewej stronie zobaczyć plac z piekarnią na środku co wskazywałoby dobitnie, że to dworzec.
- Zubrzyca? Właśnie odjechał - twierdzi stanowczo
.
Widzę zdziwiony wzrok drugiej pasażerki w wieku okołolicealnym. Pytam ją więc o busa do Zubrzycy, obojętnie której.
- Stąd nie jeżdżą - odpowiada zniechęconym głosem wskazując w kierunku, z którego przyszedłem. Tam jest przystanek.
- Oj chyba wprowadziłam pana w błąd - odpowiada życzliwie pani z papierosem. - Ale jak pan się pospieszy, to pan zdąży, bo widziałam, że pojechał w druga stronę - dodaje z rozbrajającym uśmiechem.
Wracam tam, gdzie spotkałem Irenę z Doniecka z jej córeczką. Już ich nie ma. Widać, doczekały się na połączenie. Cóż, jak się wie, gdzie wsiąść to się jedzie...
Józef Figura