Śmieci lądują w lesie, bo gmina Czarny Dunajec nie zorganizowała zbiórki gabarytów? - Jak nic nie zrobicie, to pozbieram te lodówki i wyrzucę wam je tutaj, przed urzędem - alarmuje radny Paweł Dziubek.
Jak tłumaczy, coraz częściej widuje w lasach i nad potokami stare rupiecie. Lodówki czy pralki, albo kanapy lądują na łonie natury zamiast na śmietnisku, gdzie ich miejsce. Przyczyna - zdaniem radnego - jest oczywista - gmina nie organizuje zbiórek śmieci o dużych gabarytach. Mieszkańcy więc zamiast do odpowiedniego punktu, wyrzucają je do lasu.- Wyjątkowo zgodzę się z radnym Dziubkiem, trzeba koniecznie zorganizować w gminie zbiórkę odpadów wielkogabarytowych - przychodzi w sukurs Zofia Kierkowska.Jednak jak zauważa Czesław Wajda, przewodniczący rady - taka akcja jednorazowo kosztuje blisko 500 tys. I pieniądze na ten cel trzeba najpierw znaleźć w budżecie. - Co z tego że przegłosujemy wniosek, jeśli nie zostanie on zrealizowany? Chciałbym mieć zapewnienie, że tą zbiórkę uda się zrobić jeszcze w tym roku - przekonuje.
- Najpierw trzeba wskazać źródło finansowania - zauważa skarbnik Monika Styrczula.
Na co radny Dziubek ma krótką odpowiedź: - Znajdźcie sobie sami te pieniądze! Wszyscy wam powiedzą: ileście kazali, tyleśmy zapłacili. Mieszkańcy zapłacili i domagają się odbioru gabarytów. Absolutnie nie będę wskazywać źródła. Pani skarbnik na pewno coś znajdzie - zakończył wymianę zdań Paweł Dziubek.
fi/