Tu skazywano na więzienie za drobne przestępstwa, bądź nakładano dotkliwe grzywny. Teraz dawny sąd ma zmienić się w centrum nauki i nowoczesnych technologii. Ale choć mówi się o nim co najmniej od 4 lat, nadal nie powstaje. Dlaczego?
Historia budynku sięga przełomu XIX i XX wieku. W 1928 roku rozpoczął tu działalność Sąd Grodzki, zastępując dotychczasowy Sąd Powiatowy. Instytucja odegrała kluczową rolę w życiu lokalnej społeczności, rozstrzygając spory i nakładając kary na przestępców.Sądna przeszłość
Jakie sprawy trafiały na wokandę sądu grodzkiego? Jak czytamy na portalu szukajwarchiwach.gov.pl - były to przede wszystkim sprawy o mniejszym ciężarze - przestępstwa, za które groziło do 2 lat więzienia lub grzywna. Wyjątkiem były sprawy dotyczące naruszenia praw autorskich czy ochrony wynalazków, którymi zajmował się Sąd Okręgowy w Nowym Sączu.
Sędziowie grodzcy rozpatrywali również sprawy cywilne, takie jak spory majątkowe o wartości nieprzekraczającej 50 tys. złotych. Do ich kompetencji należały także sprawy o ojcostwo, najem czy ochronę posiadania. Co ciekawe, sąd grodzki mógł również przeprowadzać pojednanie stron, co pokazuje, że stawiano nie tylko na karanie, ale i na ugodowe rozwiązywanie konfliktów.
Od wyroków sądu grodzkiego można było się odwołać do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, a następnie do Sądu Apelacyjnego. Komornicy przy sądzie grodzkim zajmowali się egzekucją wyroków, dbając o to, by sprawiedliwości stało się zadość. Po wojnie do budynku przeniesiona została czarnodunajecka szkoła, a sam sąd w 1949 roku przeniesiono do Nowego Targu. W roku 1963 przebudowany został budynek więzienny, a jego mury zburzone.
Futurystyczna przyszłość
Przyszłość niszczejącego od lat budynku może być równie ciekawa. Po latach popadania w ruinę ma tu powstać Centrum Nauki i Techniki. Coś na wzór warszawskiego Centrum Nauki Kopernik czy krakowskiego Cogiteonu, tyle, że w małej "kompaktowej" wersji.
- Pomysł już ma zarys, trwają uzgodnienia z konserwatorem zabytków, tworzy się plan biznesowy jak całość ma funkcjonować. To musi być gotowe, żeby w styczniu złożyć wniosek o dotację. Dofinansowanie to warunek, by temat mógł zaistnieć, a inwestycja mogła zostać zrealizowana - tłumaczy Michał Jarończyk, sekretarz miasta Czarny Dunajec.
A ile to będzie kosztować?
- Za wcześnie też mówić o kosztach przedsięwzięcia. Wstępne założenia oscylują wokół kwoty 20-25 mln zł. Jak przekonuje sekretarz, potrzebne będą dotacje przynajmniej z dwóch źródeł. - Założenie jest takie, by wykorzystać jak najwięcej środków zewnętrznych na dofinansowanie - dodaje Michał Jarończyk.
fi/