Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Na Podhale24.pl zakończyliśmy publikację powieści Andrzeja Finkelstina pt. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie". Wraz z autorem, zachęceni reakcją czytelników, publikujemy kolejne utwory Andrzeja Finkelstina - wybrane opowiadania z tomów pt. "Nokaut" i "Moje podróże autobusikiem". Są to swobodne opowieści i spostrzeżenia na różne tematy społeczne i psychologiczne w formie opowiadań, często czarno-humorystycznych, zazwyczaj mające drugie dno i morał. Kolejne opowiadania publikujemy co wtorek na Podhale24.pl. Dziś "Zakręcona szufladowa bezsilność".
Zakręcona szufladowa bezsilność* W domu spokojnych małomiasteczkowych niedomatorów w jednej z kuchennych szuflad mieszkały przeróżne pedantycznie poukładane przez gospodynię sztućce i inne przybory kuchenne. W prawej części szufladowego syntetycznego korytka było miejsce na ostre nieząbkowane noże. Mimo, iż były ostre, tak naprawdę były tępe i ograniczone, chociaż bardzo dzielne. Następnie, pomieszkiwały noże ząbkowane, równie mało inteligentne jak te pierwsze, a dodatkowo złe i agresywne, na szczęście małych rozmiarów. Kolejne trzy korytka zajęły mocno spokrewnione ze sobą niemal całkowicie bezwolne sztućce z kompletu obiadowego. W miejscu obok korytka z lewej strony gniotły się luźno rzucone dwie drewniane łyżki, wałek do ciasta, drewniana pałka, kamienna osełka, tłuczek do mięsa i nic nie znaczące w szufladowej społeczności inne drobne gadżety oraz wkulony w kąt całkowicie wyalienowany schizofreniczny dziadek do orzechów. W ciemnościach szufladowego zamknięcia, nasi mali bohaterowie, często wiedli dyskusje na temat otaczającej ich rzeczywistości. Szufladowa lewica, była głównie drewniana i najinteligentniejsza. Cóż prawica, choć głupia, była ostra, stalowa i dysponowała znamienitym orężem. Zawartość innych szuflad i szafek stanowiła siedlisko całkowicie innych idei i dążeń. I jak to w życiu bywa wszędzie rozważano sprawy, na których zupełnie się nie znano. Jedno jest pewne, wszyscy chcieli żyć godnie, choć pojęcie godności nie było jasno zdefiniowane, a nawet gdyby było, mogło być różnie interpretowane. Pewnego dnia, kiedy to domownicy byli poza domem, w leniwie upływającym mroku szuflady, stalowa łyżka z kompletu nostalgicznie opowiadała wymyśloną przez siebie bajkę małej łyżeczce o nieszczęśliwej łyżkowej królewnie. Ta nieszczęśliwa złota łyżkowa królewna pewnego razu spacerując po kuchennych zakamarkach spotkała siedzącego pod wystudzoną frytkownicą starego, ubogiego mędrca korkociąga, który jak to w bajkach i tylko w bajkach bywa, był niezwykle szczęśliwy i ciągle się uśmiechał. - Z czego tak się cieszysz ty stary zdezelowany wyrwikorku? - zapytała gorzko nieszczęśliwa łyżkowa królewna.
- Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ żyję tak daleko od swoich bliźnich, że nie mogą oni mnie ani po cichutku okradać, ani oszukiwać, ani za pomocą aparatu państwowego, nie mogą mnie rabować w sposób jawny i bezczelny. Nie mogą mi także do znudzenia pieprzyć, że jestem dzięki nim szczęśliwy pozostawiając sprawę mego szczęścia wyłącznie mnie.
- Wielce szanowny staruszku korkociągu - przemówiła zawstydzona królewna - bardzo cię przepraszam. Co prawda wyglądasz rzeczywiście na starego zdezelowanego wyrwikorka, ale mądrości w tobie jest tyle ile we mnie urody. Ponieważ dobrze by było żebym oprócz urody miała trochę rozumu, więc powiedz mi jak to jest, że to co jest dla mnie przyczyną udręki, stanowi dla ciebie powód do zadowolenia.
Korkociąg zamyślił się na chwilę, po czym rzekł.
- Powinnaś obiektywnie spostrzegać rzeczywistość. Nie jest rzeczą łatwą wygodnie żyć w samotności w tak wielkiej kuchni z dala od innych kuchennych przyborów, ale dzięki temu, że mieszkasz od nich tak daleko, możesz zbudować społeczeństwo, w którym nie będzie tego wszystkiego, co zatruwa życie innym pospolitym społeczeństwom.
W tym momencie kompletowa łyżka zamilkła.
- Czy to już koniec bajki? - Spytała zaciekawiona łyżeczka.
- Tak - odrzekła łyżka z metaliczną melancholią w głosie. - Tylko w bajkach można zbudować wszystkim szczęście.
Morał tej bajki zapadł wszystkim przysłuchującym mieszkańcom szuflady głęboko w ich malutkie serca. Popadli w chwilowe odrętwienie i zadumę. Niemal każdy zrozumiał ją inaczej. Jedni wzruszyli się, inni wzburzyli do granic możliwości. Wszyscy jednak odczuli swoją niedolę.
** Z szufladowej ciszy i zadumania wyrwał wszystkich okrzyk.
- Bić gary, szkło i plastik! - Wykrzyczał gardłowo, jeden z dwunastu, stalowy widelec, wychylając się ze zwartego dotychczas kolektywu.
- Ty z kompletu siedź cicho - zripostował drewniany wałek, największy mieszkaniec szuflady i jednocześnie lokalny mędrzec. Ty płotu nie przeskoczysz, daj sobie na wstrzymanie. Słusznie, że jest w tobie mnóstwo niepohamowanej złości, zwłaszcza pod adresem tych, którzy tak umiejętnie i z takim wyczuciem klimatu społecznej głupoty budują świetlaną przyszłość sobie i swoim przyszłym pokoleniom, kosztem nędzy szerokich rzesz naszego kuchennego społeczeństwa. Ale uważaj, bo możesz skończyć w zmywarce! Zawłaszcza ty, kompletowy widelec. Zmyją ci pamięć i tyle będziesz miał.
- Jesteśmy gotowi do walki! - Przekrzykiwały się wzajemnie, w totalnym braku znajomości tematu, noże. - Jesteśmy gotowi! Ciąć, tasać i rąbać! Ciąć...
- Jeśli jesteśmy bezsilni - ciągnął spokojnie niewzruszony wałek - to używamy mocnych słów, wyszydzania, wrzasku i obraźliwych określeń, jesteśmy agresywni. A jeśli posiadamy możność i umiejętność skutecznego działania, to działamy skutecznie po cichu, co po wyklucza bezsilność. Póki co, jesteśmy bezsilni.
- Porzućmy wszelką nadzieję, bo nasza obecna bezsilność jest zupełnie beznadziejna!- Rzuciła tekstem drewniana łyżka, próbując zaimponować drugiej drewnianej łyżce, swojej kochance i życiowej partnerce. Tak się podnieciła tym wystąpieniem, że cała się zwilżyła.
- A tak ogólnie mówiąc, jeśli ktoś głosi miłość bliźniego, a sam nie jest biedakiem, to na pewno jest hipokrytą, bo gdyby szczerze traktował miłość bliźniego to musiałby postępować tak jak to zalecał niejaki Jezus. Taki ludzki Bóg, co masz sprzedaj, a pieniądze rozdaj ubogim.
- No obierak, to mnie zaskoczyłeś. I chociaż trudno się z tobą nie zgodzić, to jednak nie jesteś zupełnie w temacie. - Pochwalił go wałek.- Posłuchaj uważnie, bo mówimy o bezsilności. Widzisz - ciągnął z zacięciem publicznego retora - bezsilność to brak możliwości poradzenia sobie z kontrolowaniem. Niechętnie przyznajemy, że jest coś, na co nie mamy wpływu i czego nie potrafimy kontrolować. Wielu z nas, jak na przykład noże, wyznaje poczucie siły, korzystania z przemocy, panowania, podporządkowywania sobie czegoś czy kogoś. Według nich uznanie bezsilności oznacza, że jest się słabym, mniej wiedzącym, nie potrafiącym, nie mającym na coś wpływu.
- Noże przecież same nie mogą nic, podobnie jak my wszyscy. No, bo przecież same z siebie nie tną. Niebezpieczne są jedynie w czyimś ręku. - Zauważył tłuczek do mięsa, chcący koniecznie wziąć udział w dyskusji.- Ja też jestem ostry i ciężki, to oznacza, że jestem bardzo niebezpieczny, ale sam nie mogę nic.
- Ogólnie tłuczek ma rację, że nie mamy nad sobą kontroli. Choć oczywiście jest to kwestią myśli i woli. Ludzie przecież nie potrafią sami latać, ale wymyślili maszyny, które unoszą ich w powietrze. Mało tego są nawet tacy, którzy potrafią lewitować. - Przemówiła milcząca dotychczas drewniana pałka.
- Co to znaczy lewitować? - Wtrąciła łyżeczka.
- To jest unosić się za pomocą własnej woli w powietrzu.- Rzuciła dumna ze swej wiedzy pałka.
- A więc, jak widać nikt nie lubi stanu bezsilności zwłaszcza, kiedy ktoś lub coś wymyka się spod nam kontroli. Wydaje się zatem, że ten, kto nie ma wpływu na swoje życie, kto o tym mówi, to nieudacznik i kiep. Bezsilność kojarzy się negatywnie. Jest to wada, ułomność, feler, bo każdy obawia się, że jeżeli ogłosi swoją bezsilność, to może zostać wykorzystane przeciwko niemu. Dlatego trzeba walczyć, ale walka to nie tylko agresja wobec kogoś. Walka to stały kontakt z problemem, po to by stale udowadniać swoją przewagę. Być bez mocy to nie mieć możliwości, nie mieć na nic wpływu, nie posiadać siły, zdolności, by coś przedsięwziąć. Bezsilny nie jest w stanie niczego zdziałać, nie ma szans na to, żeby coś zmienić, żeby czemuś nadać określony kształt. Uczucie bezsilności jest istotą życia, tak jak jest nią poczucie mocy. Można, bowiem odczuwać, zarówno siłę jak i bezsilność. Można odczuwać moc opanowywania świata i siebie samego, lecz równocześnie odczuwać bezsilność, kiedy musi zapanować nad sobą samym. Sposoby obchodzenia się z uczuciem bezsilności - snuł wałek, przynudzając jak średniowieczny mnich na kazaniu - uwalniające od paraliżu woli, który wielekroć w związku z nim się pojawia są różne w zależności od sytuacji i przeżywającego. Właśnie to wpierw należy to dokładnie określić. By tak się stało, potrzeba stanąć oko w oko z rzeczywistością własnej bezsilności i z poczuciem własnej wartości.
- Filozofujesz wałek i tyle - podniósł się lament znudzonych mieszkańców szuflady.
- A ja się z wałkiem zgadzam - zabrzęczała stalowa łyżka z kompletu, autorka bajki o łyżkowej królewnie.
- My się tym tematem tak naprawdę nie interesujemy - zaklekotały stereofonicznie zakochane w sobie drewniane łyżki tuląc się do siebie.
- Bić gary, szkło i plastik! - Po raz kolejny wykrzyczał głupkowaty stalowy widelec, jeden z dwunastu.
- Zagryzłbym sobie orzeszka - przemycił niepostrzeżenie swój tekst, tubalnym i nieco zachrypniętym głosem, zazwyczaj milczący i zamknięty w sobie dziadek do orzechów.
- Nic nie zrozumieliście, o niesforna społeczności - rzekł do wszystkich zasmucony wałek z proroczym zadęciem.- Jak można obiektywnie mówić o bezsilności, kiedy samemu jest się bezsilnym? Do niczego nigdy nie dojdziecie!
Niebawem problemy mieszańców szuflady rozstrzygnęły się same. Otóż spokojni małomiasteczkowi nie-domatorzy ludzkiej rasy, wpierw użyli ich stosowanie z przeznaczeniem, myjąc później w zmywarce do naczyń, co ostatecznie wyczyściło ich rewolucyjny zapał.
/Fantástico Chico Blanco/