Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Na Podhale24.pl zakończyliśmy publikację powieści Andrzeja Finkelstina pt. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie". Wraz z autorem, zachęceni reakcją czytelników, publikujemy kolejne utwory Andrzeja Finkelstina - wybrane opowiadania z tomów pt. "Nokaut" i "Moje podróże autobusikiem". Są to swobodne opowieści i spostrzeżenia na różne tematy społeczne i psychologiczne w formie opowiadań, często czarno-humorystycznych, zazwyczaj mające drugie dno i morał. Kolejne opowiadania publikujemy co wtorek na Podhale24.pl. Dziś pt. "Od setnego wejrzenia".
Od setnego wejrzenia/Fantástico Chico Blanco/Na swój sposób była wspaniała. Postury była raczej amorficznej. No i sylwetkę miała dosyć smukłą. No, bo niech ktoś powie, że 55 cali wzrostu to mało. Obwody też miała całkiem, całkiem. Wymiary 120/140/120 to kluczowy aspekt jej niekwestionowanej urody. Zaprzeczenie przebrzmiałej i nudnej klepsydry. W moich kręgach niemal każda kobieta marzy o tym by mieć w biodrach 120 cm a także sporo innych wypukłości. Opadnięte i pulchne ramiona wciąż jeszcze wyznaczały mistycyzm, którego być może kiedyś zakosztowała. Doznałem do niej nieodpartej ciągoty i wielką na nią chrapkę. Jej cudowne, acz lekko przeorane przez lata lico mam wciąż przed oczyma. Jakże była ujmująca, zwłaszcza w trybie nocnym i slow motion. Poznałem ją bardzo dawno temu i może to zabrzmi niecodziennie, ale zapałałem do niej miłością od setnego wejrzenia. Zapragnąłem jej w każdym calu i w każdym centymetrze, dosłownie i w przenośni. Zapragnąłem ją posiąść. Przecież żądza to nie grzech. Jakbyśmy wiernie i dokładne przetłumaczyli dziesięć przykazań, to stwierdzilibyśmy, że wcale nie potępiają seksu. Owszem, nakazują żeby nie pożądać żony bliźniego swego, ale w kontekście przedmiotu, porównując ją raczej do domu, narzędzia, wołu czy osła, czyli do jakiejkolwiek własności drugiego mężczyzny. Wśród boskich zakazów nie ma mowy o złej żądzy, ponieważ Biblia nie ma nic przeciwko aktom cielesnym między mężczyzną i kobietą, którzy nie są małżeństwem. Krótko mówiąc, konkluzja jest taka, że zdrowy seks kobiety z mężczyzną to nie grzech. Ale dlaczego, ja kloszard, rozważam akurat ten problem? No cóż. Po pierwsze jestem wolny, po drugie szaleję za kobietą, która nie jest moją żoną, a po trzecie nie pamiętam, kiedy bym ostatnio nadawał kształt swoim chuciom. I'm in love. A miłość jest jak opium, trochę szczypie w gardle, ale daje niezłego kopa. Jestem, więc mocno podjarany.
A wszystko to zaczęło się jakiś czas temu. Otóż pewnego dnia pośród zwałów aluminiowych puszek, perzyn szkła i innego złomu znalazłem zaciszne miejsce na odpoczynek. Usiadłszy na rudym od rdzy wkładzie do bojlera, wachlowałem się fragmentem plastikowego talerza rozpędzając przy okazji niezbyt miłe wonie dryfujące z okolicznego wysypiska. Poza tym, że smród nie był zbyt namiętny, czułem się znakomicie. Wreszcie mogłem sobie usiąść i odpocząć. Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś szelest. Z ostrożności przeistoczyłem się w milczący kamień. Tak po prawdzie nie wolno mi było tam przebywać. Przecież to prywatne składowisko. Tymczasem usłyszałem czyjeś delikatne stąpanie. Nie mógł to być ktoś ciężki, ważył najwyżej jakieś 300 funciakow. Zwinnie i cichutko skuliłem się za sporym przemysłowym bojlerem. Chciałem poprawić sobie fryzurę, bo w tym momencie rozpoznałem szmer. Nie mogłem zrobić niczego, co mogło mi zepsuć mój profesjonalny i męski genotyp. To była ona, moja największa zawodowa i jakże niemęska konkurencja. Nie cierpiałem jej. Ostatnim, dziewięćdziesiątym dziewiątym razem, ledwie ją stąd wyrzuciłem. Wciąż podbierała mi moje butelki i aluminium. Wiecha Brucha, czarownica, dziwka o wypatrzonych poglądach! Beznadziejny babsztyl. Gdy jednak tym razem ją ujrzałem odebrało mi głos. Widziałem tego babusa dziewięćdziesiąt dziewięć razy ale dopiero teraz zauważyłem, jaka to zalotnica i malowana lala. Zapragnąłem jej dosłownie i w przenośni. Spojrzałem szybko i dyskretnie w lustro rdzawego, na wpół wysuszonego, bajora i dostrzegłem swój ulubiony widok, moją ukochaną twarz. Wiem jak to brzmi, ale przecież jestem przystojny i lubię jak szczebiocze mi to moje lustro. Odruchowo przetarłem rękawem swój spłaszczony po bójce nochal. Nie chciałem zrobić na niej złego wrażenia. Strzechę sterczących na czubku głowy włosów zwilżyłem śliną i zaczesałem palcami. Jeszcze raz spojrzałem w kałużę. Upewniwszy się, że dobrze wyglądam postanowiłem się ujawnić. Ostatni raz zerknąłem w kałużę i stwierdziłem, że jednak coś jest nie tak. Te wielkie kłapy fatalnie deformowały mój wizerunek. Cholera, taki się już urodziłem! Nadziałem więc znaleźną budionnówkę na głowę i wcisnąwszy uszy pod usztywniacz otoka, ruszyłem do ataku. Później było jak w każdym romansie. Wpierw ogień, później woda. Kochaliśmy się gorąco i namiętnie. Niestety pewnego dnia przyszedł inny i zajął moje miejsce. Jakie to banalne. Nie była zbyt bystra, choć przyznaję, że lubię takie kobiety. Gdyby była mądrzejsza, nigdy by ode mnie nie odeszła. Zachodziłem nawet w głowę by odebrać sobie życie, ale zrezygnowałem. Aktualnie szukam nowej partnerki. Mam przecież dopiero 85 lat.
***