Choć obawy są podsycane w prezydenckiej kampanii wyborczej przez sztaby części kandydatów - to emocje udzielają się szerzej. A w zadawanych pytaniach można wyczuć... strach.
"W imieniu zaniepokojonych mieszkańców" pytanie o możliwość relokacji uchodźców do Rabki zadał opozycyjny radny Marek Ciepliński. - Czy prawdą jest, że zaczęli być rozlokowywani? Chciałbym te plotki zakończyć albo potwierdzić - zwrócił się do burmistrza.
- Ciężko odpowiedzieć - zaczął przekonując, że do rabczańskiego urzędu przychodzą cudzoziemcy z wnioskiem o nadanie numeru PESEL.
To jednak dotąd byli przede wszystkim mieszkający tu uchodźcy z Ukrainy. Ale pojawiają się też inni, jak niedawno piętnastu Rumunów.
- Rozmawiałem na ten temat w urzędzie wojewódzkim z dyrektorem wydziału do spraw cudzoziemców. Mi nie zgłaszano tam żadnych informacji na temat pomysłu relokacji uchodźców. Z innych źródeł też nie posiadam takich informacji - przyznaje.
Podkreśla jednak, że rabczańskiemu samorządowi nikt nie może nakazać ulokować obcokrajowców z prostej przyczyny - gmina nie ma żadnego budynku nadającego się do tego celu.
- A nie ma nacisków, że mamy relokować uchodźców, bo stracimy dotacje unijne? - drążył problem Ciepliński.
Tu burmistrz zdecydowanie zaprzeczył. A mówiąc o możliwości pojawienia się obcokrajowców przyznał, że mogą oni z być przyjmowani bez pośrednictwa urzędu przez właścicieli prywatnych pensjonatów. Tak jak było to, gdy wybuchła wojna na Ukrainie i do Polski napłynęła fala uchodźców zza wschodniej granicy. Wielu z nich znalazło pomoc i gościnę właśnie w rabczańskich pensjonatach.
fi/
