NOWY TARG. - Z początkiem czerwca wejdą w życie zmiany w ustawie Prawo wodne. Minister określa najwyższe dopuszczalne wskaźniki zanieczyszczeń. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska na tej podstawie ma prawo bez zgody samorządów zmienić istniejące pozwolenia wodno-prawne. Koszty dostosowania się do przepisów spadną na gminy - ostrzega posłanka.
Zmiana ustawy Prawo wodne była jednym z tematów zwołanej przez Annę Paluch konferencji prasowych. Przypomniała, że pod koniec kwietnia Sejm uchwalił poprawki, którymi obecnie zajmą się senatorowie. Nowe przepisy wejdą w życie w przyszłym miesiącu. Anna Paluch zwróciła uwagę na zły stan sieci kanalizacyjnej w całym kraju. - Kiedy podpisywaliśmy traktat akcesyjny do UE, otrzymaliśmy prolongatę na dostosowanie się do wdrożenie dyrektywy do końca przyszłego roku. Mieliśmy na to kilkanaście lat. Tymczasem w raporcie NIK z ub. roku na temat stanu wdrażania dyrektywy ściekowej napisano, że na koniec 2010 roku mieliśmy wywiązać się z 86 procent ładunków zanieczyszczeń zostanie oczyszczonych, a było 10 procent. Do końca obowiązującego terminu, czyli do grudnia 2015 r. zamiast 100, będzie 31 procent. Jak mówił posłanka PiS - "rząd planuje zrzucić obowiązek szybkiej modernizacji sieci wodno-kanalizacyjnej na samorządy". - Bez zgody samorządów, dostaną one decyzję o zmianie pozwolenia wodno-prawnego z nowymi parametrami z obowiązkiem dostosowania się do nowych norm. A nikt w ciągu kilku miesięcy nie wybuduje nowej oczyszczalni. To jest polityka nieodpowiedzialna - dodaje.
W trakcie wprowadzania zmian w ustawie, parlamentarzystka z trybuny sejmowej przedstawiała ten problem. Nazwała premiera i ministra Ochrony Środowiska "operatorami spychaczy", bo spychają na samorządy odpowiedzialność i koszty ponoszenia budowy kanalizacji i oczyszczalni ścieków, po to by dotrzymać zobowiązań, jakie ponad 10 lat temu wziął na siebie rząd.
s/