Zakończył się eksperyment procesowy na przejeździe kolejowym w Zaskalu. Miał on dać odpowiedź na pytanie, czy egzaminator mógł nie dopuścić do tragicznego w skutkach wypadku podczas egzaminu na prawo jazdy, w trakcie którego zginęła 18-letnia kursantka z Chyżnego.
W czasie eksperymentu, śledczy z pomocą biegłego specjalisty ds. wypadków badali, jakie były możliwości zatrzymania samochodu przed torami i czy egzaminator mógł nie dopuścić do wjechania na tory, a tym samym do tragicznego wypadku. Z eksperymentu, a także z dotychczasowych ustaleń wynika, że mógł.- Pokazał on, że była możliwość zatrzymania samochodu przed torami kolejowymi - powiedział po zakończeniu eksperymentu prokurator Jan Ziemka z Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu.Podczas eksperymentu samochód egzaminacyjny Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego, którym kierowała młoda kobieta, a na miejscu pasażera siedział biegły specjalista ds. wypadków drogowych, pięciokrotnie wjeżdżał na tory. Za każdym razem z inną prędkością, przede wszystkim z prędkością 17 km/h, bo z taką szybkością jechał samochód egzaminacyjny, gdy doszło do tragicznego wypadku. - Nawet gdy samochód jechał 30 km/h była możliwość zatrzymania się przed przejazdem - tłumaczył prokurator.
Jan Ziemka dodał również, że z eksperymentu wynika, iż siedząca za kierownicą kursantka miała również czas na to, żeby bezpiecznie opuścić samochód przed nadjechaniem pociągu. Podczas kilku przeprowadzonych prób zajmowało to od 2 do 5 sekund.
Śledczy ustalili także, że pociąg nadjeżdżający do przejazdu kolejowego w Zaskalu od strony Nowego Targu był dobrze słyszalny - i to z daleka.
W eksperymencie brał udział egzaminator, któremu towarzyszył adwokat. Jego udział był jednak bierny.
- Eksperyment utwierdził nas w dotychczasowych ustaleniach - powiedział prokurator Jan Ziemka. - Egzaminator mógł i powinien był użyć hamulca.
Prokurator dodał, że nadal nie wiadomo, jak to się stało, że auto zatrzymało się na torach. Czy zgasło kursantce podczas przejazdu, czy to egzaminator użył hamulca i zatrzymał samochód. Na te pytania ma odpowiedzieć dochodzenie. - W mojej ocenie nie mógł się samoczynnie zatrzymać - powiedział.
Przypomnijmy, iż 23 sierpnia podczas egzaminu na prawo jazdy na przejeździe kolejowym w Szaflarach obok Color Parku pod kolami pociągu znalazł się samochód egzaminacyjny. Egzaminator zdążył wybiec z pojazdu, zanim nadjechał pociąg, 18-letnia kursantka została w środku. Zmarła w szpitalu wskutek odniesionych obrażeń.
62-letni egzaminator usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym. Prokuratura zarzuciła mu, że nie podjął manewru hamowania, mając do dyspozycji dodatkowy pedał hamulca, w sytuacji, gdy zdająca egzamin 18-latka nie dostosowała się do znaku STOP i nie zatrzymała auta przed przejazdem kolejowym.
r/