W Bańskiej Niżnej, na posesji, na której poprzedniej nocy wysadził się w powietrze w samobójczym akcie 40-letni mieszkaniec tej miejscowości, nadal pracują policjanci, pirotechnicy i saperzy. Już drugą dobę trwa przeszukiwanie pomieszczeń i wynoszenie z nich niebezpiecznych substancji, z których część prawdopodobnie posłużyła samobójcy do skonstruowania domowej bomby.
Wszystko wskazuje na to, że 40-latek sam stworzył ładunek wybuchowy, który zdetonował w nocy ze środy na czwartek na łące za domem. Wybuch miał ogromną siłę. Szczątki ciała znajdywano w promieniu 200 metrów od miejsca wybuchu, m.in. na dachach, drzewach w przydomowych ogródkach. Wybuch pozostawił w ziemi lej. W nocy wywieziono stąd kilka lub - jak mówi się nieoficjalnie - kilkanaście beczek z substancjami i materiałami znalezionymi w pomieszczeniach domowych i gospodarczych zajmowanych przez 40-latka. Mężczyzna nie by żonaty, miał partnerkę, ale mieszkał z rodzicami. Te najbardziej niebezpieczne i podejrzane substancje saperzy wywieźli na dawny poligon w Baligówce koło Czarnego Dunajca i tam zdetonowali.
Policja na razie nie chce mówić, co konkretnie znaleziono. W większości są to substancje nieznane i dopiero badania wykażą ich skład. Są to różnego rodzaju substancje chemiczne, w płynie, w proszku, chemiczne odczynniki, półprodukty, zgromadzone w butelkach, kanistrach, pudełkach i woreczkach. Na pewno nie znaleziono drugiej bomby. Są jednak materiały, które mogą posłużyć do stworzenia ładunku wybuchowego.
Policjanci nadal przeszukują posesję w poszukiwaniu kolejnych materiałów. Pojawiły się bowiem informacje, że 40-latek mógł coś ukryć.
r/