Ubiegłotygodniowa wizyta policjantów na jednej z plebanii w Zakopanem i zatrzymanie pracującego tam księdza wywołało falę komentarzy i podejrzeń. Prokuratura zaprzecza, że sprawa ma związek z czynami pedofilskimi. "Dziennik Polski" podał, że zakopiański duchowny wcześniej miał podobne problemy na parafii w Brzeziach.
Policja i prokuratura nie udzielają zbyt wielu informacji na temat zatrzymania księdza i sprawy, której ono dotyczy. Duchowny został zatrzymany, przesłuchany, ale komendę opuścił bez żadnych zarzutów. Potem zniknął z Zakopanego. - Prowadzimy w tej sprawie postępowanie, ale wszystko wskazuje na to, że w wypadku tego duchownego nie ma mowy o jakichkolwiek działaniach pedofilskich. Bardziej prawdopodobne, że jego jedyną "winą" jest to, że w rozmowach z parafialnymi ministrantami pozwolił sobie na zbyt młodzieżowy ton - powiedziała szefowa zakopiańskiej prokuratury Barbara Bogdanowicz w rozmowie z "Dziennikiem Polskim". Gazeta ujawnia, że ksiądz pracował wcześniej w Brzeziu w powiecie wielickim. Tam również jego zachowanie wzbudzało kontrowersje. Chodziło o niewybredne komentarze, również z seksualnym podtekstem i sprośne zaczepki kierowane do młodzieży. Po interwencji w Małopolskim Kuratorium Oświaty ksiądz miał być odsunięty od pracy w szkole. Podobne problemy, jak podaje "Dziennik Polski", ksiądz miał mieć na parafii w Zakopanem, do której został przeniesiony. Doniesienie od matki jednego z uczniów, które bada zakopiańska prokuratura, dotyczy rozsyłania sms-ów z treściami pornograficznymi osobom małoletnim. Jednak, jak na razie, żadnych zarzutów mu nie postawiono.
r/ źródło: "Dziennik Polski"