Jak mówią organizatorzy - to pierwszy taki zlot w Polsce. Na Głodówkę przyjechali miłośnicy ekstremalnych wypraw z całego kraju. Są wśród nich osoby, które same budują i doposażają swoje przyczepy na off-roadowe wyjazdy.
- To nowy trend budowania przyczep wyprawowych, pozwalających zwiedzać świąt nie po kempingach, nie bulwarowo - ale by poszukiwać dzikich miejsc, samemu je odkrywać, ale i samemu zbudować "dosprzęcić", zrobić "pod siebie" terenowe auto i przyczepę - mówi jeden z uczestników zlotu. - Można w ten sposób jechać gdzie się chce - dodaje. Wyprawy z przyczepami terenowymi są coraz bardziej popularne w Polsce. Coraz więcej ludzi angażuje się w nowe hobby, które wcale tanie nie jest. Przystosowanie samochodu do przetrwania bez kontaktu z cywilizacją oznacza konieczność np. zamontowania dodatkowego wyposażenia w formie namiotów umocowanych na dachu, przebudowy wnętrza auta, czy budowy osobnej przyczepy. Sam samochód także podlega modyfikacjom - większy prześwit i nadkola, snorkele do jazdy w wodzie, podniesienie zawieszenia - wszystko po to, by umożliwić jazdę po bezdrożach.- Cały sprzęt zależy wyłącznie od fantazji budującego lub kupującego. Są wśród nas minimaliści i tacy, którzy stawiają na komfort. Organizujemy "pojedynek na slajdy" i teorie konstruowania przyczepy. Minimalistyczne wersje są lekkie i dają możliwość dojechania wszędzie. Maksymalistyczne to wygoda, na przykład kuchnie, rolety, ubikacje - ale traci się możliwość trakcyjną. Dlatego jedni stawiają namioty na pikapach czy innych samochodach terenowych terenowych, a wnętrze samochodu wyposażają w system szafek i szuflad bagaże. Moja kucha to 6 drutów pospawanych i bukłak z wodą. To jest mój styl. Nie mam sześcio-daniowego obiadu, ale też nie mam takich oczekiwań - mówi ze smiecem inny uczestnik spędu.
W programie trzydniowego spędu znalazł się między innymi przejazd trialowy. - To nie wyścig, tylko przejazd z pokonywaniem ułożonych przeszkód na drodze. Chodzi o to, żeby sprawdzić rzeczy: dzielność zestawu, ale i fantazji czy umiejętności kierowców. W programie był element rozprzężenia, czyli zawracanie przez rozpięcie zespołu. Chodzi o to, żeby sprawdzić jak sobie radzą uczestnicy w takich warunkach - wyjaśniają organizatorzy.
Weekendowe spotkanie właścicieli przyczep terenowych, aut 4x4 i miłośników survivalu to także ogniska, marsze na orientację i prezentacje kulinarne. - To raczej takie popisywanie się i stroszenie piórek. Pokazanie co kto umie zrobić w warunkach terenowych. Chociaż jeden z uczestników ma nawet ze sobą kostkarkę do lodu, co dla mnie jest już szczytem fantazji w lesie - wyjaśnia inny uczestnik.
Dziś na zakończenie zlotu zaplanowano jeszcze sprzątanie polany. Ale we wrześniu, w każdy weekend odbywać się będą na Głodówce kursy survival'owe. W programie - rozpalanie ogniska krzesiwem, oczyszczanie wody z kałuży, budowa szałasów w lesie i masze na orientację w Tatry.
s/ zdj. Piotr Korczak