09.02.2021, 20:30 | czytano: 4293

Rayski czasowo wycofał się ze startu z powodu... złamania nogi

arch. Autora
Narciarskie święto, jakim są bez wątpienia międzynarodowe skoki w Zakopanem, a także wspomnienia nowotarskich kolegów w mediach społecznościowych, skłoniły mnie do sięgnięcia do historii tej dyscypliny także w Nowym Targu. A ma ona już 90 lat!
31 stycznia 1931 roku „Przegląd Sportowy” na stronie 4-tej zamieścił informację pod tytułem Nowy Targ o inauguracji skoczni na Kowańcu: (pisownia oryginalna)
"Na starcie pierwszego konkursu skoków w Nowym Targu stanęło 26 zawodników, rekrutujących się z klubów zakopiańskich: Sokoła, SNPTT i Wisły, oraz z Wisły nowotarskiej, stwarzając konkurencję bardzo poważna. Konkurs był ciekawy i stał na wysokim poziomie sportowym.

Szczegółowe wyniki były następujące: 1) Łuszczek (Wisła) -Zakopane, nota 105,00, długości 31,33; 2) Rozmus (Wisła) – Zakopane, nota 101, długości 30,29; 3) Marusarz A., (SNPTT) – Zakopane, nota 92,5, długości 29,29; 4) Szindler (Wisła) – Zakopane, nota 92,5, długości 31,30; 5) Kolesar (Wisła) – Zakopane, nota 92,0, długości 29,29; 6) Łaś (Wisła) – Zakopane, nota 92,0, długości 29,31.

Na starcie brakło braci Rayskich, z których Zygmunt z powodu złamania nogi, czasowo wycofał się ze startu. Adam jest na studiach we Lwowie. Poza konkursem trener PZN uzyskał 37 m; w trzecim skoku ustanawia nowy rekord skoczni 41 m. Najdłuższy skok niestety z upadkiem miał Szindler 44 m."

Sądząc po relacji, startujący wykonywali po trzy skoki, z których dwa najlepsze były brane pod uwagę. I jak widać, wiodącą rolę odgrywały noty sędziowskie, gdyż zawodnicy, którzy osiągnęli większe „długości” przy tej samej nocie łącznej musieli zadowolić się niższym miejscem. Subiektywna ocena skoku niewątpliwie zaciążyła na skaczącym daleko, ale niezbyt pięknie Szindlerze, który musiał uznać wyższość niespełna 18-letniego Andrzeja Marusarza, później obok swego rówieśnika i kuzyna, Stanisława, jednego z największych zakopiańskich narciarzy.

W pierwszej szóstce nie ma nowotarżan, braci z niezwykle usportowionej rodziny Rayskich. Na szczególną uwagę zasługuje zaś adnotacja, iż Zygmunt Rayski czasowo wycofał się ze startu z przyczyny tak prozaicznej jak … złamanie nogi!

Konkurs skoków w Nowym Targu w 1931 roku wart jest odnotowania w okresie, kiedy od już ponad pięciu lat funkcjonowała zakopiańska Krokiew, a w dziesięć lat po pierwszych skokach na zboczach Antałówki czy Jaworzynki. W Nowym Targu skakano dopiero od trzech lat i to gdzie popadnie, a drewniana konstrukcja na Kowańcu wymagała odpowiednich zabiegów. W tym samym czasie nie szczędzono wydatków na budowę skoczni w Wiśle, stwarzającej od początku problemy techniczne z bulą i zeskokiem. Tamtejszy obiekt, na którym miano wykonywać skoki ponad pięćdziesięciometrowe, pochłonął blisko 10 tysięcy ówczesnych złotych, co było kwotą niemałą, miały się na nim odbyć mistrzostwa Polski sezonu 1931/32. A skocznię testował sam Bronisław Czech, który wykonał kilka skoków próbnych na odległość około 40 metrów. Pierwszy jednak oficjalny rekord zanotowano tam dopiero w 1933 roku na „długość” 41 m.
Phi, chciałoby się rzec, skoki na 40 metrów to nowotarżanie mieli wcześniej na Kowańcu „bez takich pieniędzy”!

Sportowa rodzina Rayskich nie była w Nowym Targu wyjątkiem, w przedwojennych latach pojawiały się wzmianki o nowotarskich narciarzach i promotorze tej dyscypliny w mieście, Czesławie Madeyskim, który gromadził wokół siebie grupki zapaleńców białego sportu, m.in. braci Bednarskich, Długich. Podczas pamiętnych Mistrzostw Świata FIS w Zakopanem w1939 roku mieliśmy własną reprezentację w barwach KS „Podhale” w składzie: Jan Pyzowski, Kazimierz Bednarski, Franciszek Klimowski i Stanisław Sowiński. Ten ostatni, niezwykle popularny „Wawrzek” był narciarzem wybitnie wszechstronnym i w niezwykle silnej obsadzie uplasował się na 14 miejscu mistrzostw w kombinacji norweskiej.

Sądzę, że warto byłoby pogrzebać w annałach i poszukać pięknych kart nowotarskich skoków, do których „ciągnęło” nawet ks. prof. Józefa Tischnera, o czym sam nieraz wspominał.

Mieliśmy niezłych skoczków, którzy pierwsze obicia tyłków zaliczali na Kowańcu, aby potem nieraz pokazać się na mistrzostwach Polski. Takie postaci jak Franciszek Kłaput, bracia Huziorowie, Aleksander Stołowski czy Zbigniew Klimowski powinny znaleźć swoje miejsce w nowotarskiej historii dyscypliny sportowej, która dziś wzbudza tyle emocji, żeby nie powiedzieć szaleństwa kibiców narciarskich. I myślę, że bez nich sukcesom Dawida Kubackiego czegoś by brakowało!

Jacek Sowa
Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl