Kolejny rok może okazać się niezbyt korzystny dla pszczelarzy. Właściciele uli z naszego regionu kończyli ubiegłoroczny sezon z najniższym zbiorem miodu od co najmniej kilkunastu lat. Nic nie zapowiada, aby tegoroczna kapryśna aura zmieniła sytuację.
W 2020 r. średnio od jednej rodziny udało się uzbierać po 4-5 litrów miodu, podczas gdy w ubiegłych latach, w powiecie nowotarskim i tatrzańskim, z każdego ula pozyskiwano średnio co najmniej 12-15 litrów. Na słaby sezon miodowy wpłynęła również przede wszystkim kapryśna aura – kwietniowa susza i majowe przymrozki. Ewa Magiera, pszczelarka z Orawy twierdzi, że to może być kolejny słaby miodowy sezon. - Ten rok również rozpoczął się niekorzystnie dla pszczół, pogoda nie jest zbyt łaskawa. Mam nadzieję, że ostatecznie przyjdą ciepłe dni i historia z zeszłego roku się nie powtórzy. Jan Świdroń, prezes Podhalańskiego Zrzeszenia Pszczelarzy, potwierdza opinie swojej koleżanki. - Na pewno aktualna deszczowa pogoda spowoduje, że pewnie znowu nie skorzystamy z wiosennego mniszkowego pożytku – ocenia. - Bardzo wczesna wegetacja też nie jest taka dobra, gdyż pszczoły nie zawsze zdążą z przygotowaniem do pożytku. Aby pszczoły mogły skorzystać z nektarowania roślin i wyprodukować z tego miód, w rodzinach pszczelich musi być siła i dobra pogoda.
Według pszczelarzy szczególnie ostatnimi laty różnie bywa z tą pogodą. Jednego roku jest słonecznie, ale zimno i z przymrozkami, a innego - tak jak w tym roku - bez przymrozków, ale deszczowo.
Pszczelarze pocieszają się jeszcze tym, że sytuacja może się odmienić w lecie.
js/