FELIETON. „Nie wiem skąd pytanie czy powołanie członka zarządu na kierownika artystycznego powiatowego teatru jest etyczne? A od kiedy to polityka jest etyczna? Nigdy nie była i nie będzie” - pisze Maciej Jachymiak, lekarz i nowotarżanin, były samorządowiec i polityk.
List do redaktora Roberta MiśkowcaSzanowny Redaktorze !W związku z tym, że zrobił Pan kwaśna minę przez telefon, że mój ostatni felieton dotyczy spraw historycznych, a nie bieżącej powiatowej afery z p. Męderakiem – odpowiadam. W tym co się wydarzyło nie widzę nic nadzwyczajnego. Nie wiem skąd pytanie czy powołanie członka zarządu na kierownika artystycznego powiatowego teatru jest etyczne? A od kiedy to polityka jest etyczna? Nigdy nie była i nie będzie. Owszem, zdarzają się w niej ludzie uczciwi, ale jest ich niewielu i z reguły mają pod górkę. Podobnie jest z dziennikarstwem. Niech mi pan wierzy, nieetyczność tego środowiska jest ogromna. Oceny tej nie zmienia garstka przyzwoitych.
Wystarczy załączyć telewizor i od razu można posłuchać łgających polityków i redaktorów. Robią to razem i razem biorą za to publiczne pieniądze. Więc nie oglądam telewizji. Więcej z tego szkód niż pożytku.
Ale, wracając do rzeczy.
Samo zgłoszenie sprawy przez radnych PiS to beczka śmiechu. Poziom korupcji, nepotyzmu i innych łajdactw wysunął tę partię na pierwsze miejsce w historii tzw demokracji w Polsce. O co chodzi radnym z PiS? Żal im, że ktoś ich naśladuje?
Emanuel Kant opisał taką zasadę, która była, a może i jeszcze jest fundamentem europejskiej moralności. Imperatyw kategoryczny. Jeżeli coś robimy i uważamy to za słuszne, to nie mamy prawa uznać tych samych zachowań u innych za niewłaściwe.
Czy pamięta Redaktor jeszcze jak bawiły nas słowa Kalego w „W Pustyni i w Puszczy”. Kali ukraść krowę dobrze, Kalemu ukraść, źle.
Czniam na to jak politycy okładają się błotem. Jest duży zakres spraw w których się nie różnią. Do nich należy tolerancja dla korupcji.
Nieetyczność w polityce jest od dołu do góry. Na poziomie gminy, powiatu są to zatrudnienia dla radnych, ich rodzin, znajomych itp. Żeby zostać np. burmistrzem albo posłem większość wybranych musi popełnić przestępstwo. Przekraczają limity wydatków, wielokrotnie i mają to w d. Wtedy dziennikarze nie piszą o etyce. Bo sami biorą za to w łapę. Np kandydat X ma limit wydatków 20 tysięcy. Zamawia usług reklamowych w mediach za 50tys. i wywala sto billboardów, każdy po ca. tysiąc. Sprawdza to ktoś? Nikt. Bo wszyscy to robią i ręka rękę myje. Efekt jest taki, że mamy potem w parlamencie prawie samych przestępców. I ci uchwalają prawo i wyznaczają co etyczne…
Tak że, Redaktorze, imperatyw kategoryczny!
Polecam patrzeć na polityków pod kątem tego co robią i co po nich zostaje. Przypomnę pewną bardzo kontrowersyjną tezę. Otóż w polityce lepszy jest złodziej który coś zrobi, niż uczciwa łajza. Najgorsze są zaś nieuczciwe łajzy. Prawie nie zdarzają się uczciwi z sukcesem. Wiem, że to brzmi okropnie…
Jedynym wyjściem z sytuacji jest ograniczane możliwości dla korupcji. Ludzie są leniwi. Kochają socjalizm, biurokrację, regulacje. Wierzą w „państwo” zapominając, że to nie jakiś nadzwyczajny byt. Państwo to my sami, tyle tylko, że oddani w łapki polityków. Jak będziemy mnożyć stanowiska do obsadzania przez nich, to nie powinniśmy się dziwić. Ludzie grzeszni są, a politycy szczególnie. Nawet kolega Faber, choć to człek pracowity i religijny.
Maciej Jachymiak
p.s.
Imperatyw kategoryczny Kanta bardzo przypomina zasadę opisaną w przypowieści o Marii Magdalenie. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień… Mam ostatnio coraz częściej wrażenie, że wyznawcy PiS chyba nie czytują biblii…
Historia powtarza się, ale wyłacznie jako własna parodia (Gaucho Max)
Circa about 2 000 lat po słynnej z ewangelicznych opisów sytuacji, kiedy to tłum postanowił ukamienować Marię Magdalenę, za lekkie podejście do kluczowej w tych czasach sprawy cnoty i tzw. prowadzenia się, która szczęśliwie skończyła się dla podsądnej pojawieniem się Jezusa z Nazaretu i wygłoszeniem słów, zacytowanych przez cieszącego się światową sławą w miejscu zamieszkania felietonistę, mamy podobną sytuację a jednak zupełnie nową... Aż dziw, że chłopaki z Monty Pythona takiej sceny nie umieścili w "Żywocie Briana".
Otóż znany felietonista, były polityk (co jednoznacznie wskazuje na nazwijmy to nieortodoksyjne podejście do tzw sprawy prawdy) właśnie postanowił sam ukamienować cały tłum. Robi co może, ale że tłum do ukamienowania niezliczony, swoje kamienne felietony zaczął płodzić w tempie pepeszy a może nawet kałasznikowa. A tłum krzyczy "Jezusie Nazarejski!!! Ratuj nas":):)
Cięcie! Koniec akcji!