Cztery lata minęły od śmierci Antka Bujaka, ale Nowy Targ go nie zapomina, a przyjaciele - zgodnie ze złożoną obietnicą - wspominają co roku na koncertach. Tegoroczny odbył się w sobotni wieczór w Spółdzielczym Domu Kultury.
Z wykształcenia - lutnik, z wyboru - muzyk, prawdziwa „wolna dusza” i ważna postać w lokalnym środowisku muzycznym - Antek zmarł w styczniu 2017 roku, w wieku 62 lat.Nie mają te koncerty żadnego scenariusza. Pełny luz, wszystko puszczone na żywioł i przesiąknięte muzyką - przede wszystkim bluesem - Antek był przecież uznawany za ojca tego gatunku w Nowym Targu, grał z najlepszymi - jak Skolias, czy Dewódzki. I oczywiście wspomnienia o świetnym muzyku, a zarazem o człowieku dobrym i życzliwym.
Nie ma podczas tych koncertów miejsca na smutki, bo tych na pewno Antek by sobie nie życzył, a jedynie na dobrą muzykę, opowieści, anegdoty. Jedna z najbardziej znanych to ta, opowiadająca o tym, jak Antek poszedł kiedyś po wódkę, a wrócił po dwóch godzinach wyraźnie już „pod wpływem” bez flaszki i bez pieniędzy. Tłumaczył, że dał je… bosemu Cyganowi na buty.
Piotrek „Lupi” Lubertowicz dedykując wczoraj bohaterowi wieczoru „Szklankę dla Antka”, nie ukrywał, że nieobce mu były te przyjemności, przed którymi na lekcjach w szkole ostrzegają, a bez których świat byłby o wielu artystów uboższy, choć jako nie-artyści żyliby pewnie dłużej.
p/