19.12.2021, 15:25 | czytano: 6351

Połączyła ich pasja do połowu karpi

zdj. prywatne archiwum Radka Rakoczego
- Karpie są przebiegłe i ciężko je złapać, dlatego trzeba dużo czasu i cierpliwości. Można o nas powiedzieć, że jesteśmy pasjonatami połowów, a wędkarze już niekoniecznie - opowiada o podhalańskiej grupie karpiowej Radek Rakoczy, który został wybrany na prezesa Podhalańskiego Klubu Karpiowego.
Nad wodą potrafią siedzieć całe dnie i noce, aby złowić wymarzony okaz karpia. Radek Rakoczy tylko w zeszłym roku nad wodą spędził ponad 100 dni i nocy. - Traktujemy to jako sposób na życie, na spędzenie czasu i realizację pasji. To dla nas jest odpoczynek i relaks. Spotykamy się całymi rodzinami. Jeździmy też razem na zawody, a nawet spędzamy urlopy - zaznacza Rakoczy. Ryby łowią zgodnie z zasadą „no kill”, czyli złowione okazy po zważeniu, zmierzeniu i sfotografowaniu ponownie trafiają do wody. - Ta ryba innemu wędkarzowi sprawi wiele frajdy - mówi Radek Rakoczy.
Okazuje się jednak, że karpie są bardzo przebiegłe i ciężko złowić rybę, która już wcześniej została złowiona. - Te, które już raz, czy dwa zostały złowione wyrabiają sobie instynkt i np. nie przypływają do pewnych zanęt i przynęt. Te najbardziej ostrożne można łowić jesienią, kiedy szukają pokarmu na zimę. Jest wtedy dużo większa szansa złowienia naprawdę dużego okazu - mówi Rakoczy.


Jednak sama cierpliwość i przebiegłość nie wystarczy. Potrzebny jest dobry sprzęt, którego ilość i rodzaj zależy wyłącznie od fantazji i grubości portfela zwłaszcza, jak jeździ się także na nocne połowy. - Trzeba mieć namiot, łóżko karpiowe, śpiwór, stolik i krzesełko. Trzeba też ponton, żeby wywieźć tą zanętę, ale są też zdalnie sterowane łódki z GPS, a nawet sondą, które wywożą nam zanętę - wymienia Rakoczy. Kolejne setki, a nawet tysiące złotych, to wędki, kołowrotki i pozostałe akcesoria. Do tego dochodzą koszty opłat za łowisko oraz przynęt i zanęt. - Wszystko zależy od łowiska. Na małym jeziorku, gdzie jest mały dystans, można wrzucić mniej tej zanęty np. 20-50 kg. Ilość zależy też od tego, czy są inne ryby jak płocie lub leszcze, które mogą zdążyć jeść zanętę zanim zwabimy karpie. Kilogram kulek kupimy już za 20 zł, są jednak markowe zanęty, które kosztują po 60 zł za 1 kg. To drożej niż za szynkę - śmieje się Radek Rakoczy.

Sprzęt i ceny za przynęty, które wymienia prezes Podhalańskiego Klubu Karpiowego mogą przyprawić o zawrót głowy. Na takie „zabawki” pozwolić sobie mogą najbardziej zapaleni pasjonaci karpiowych połowów. Ci, którzy chcą spróbować swoich sił w połowach karpi wystarczy, że wydadzą ok 200-300 zł na podstawowy sprzęt. Wiedzę, jak zacząć przekażą koledzy z klubu karpiowego. - Nowym członkom klubu przydzielamy osobę prowadzącą. Będzie ona wprowadzać w tajniki łowienia karpi. Będzie podpowiadała jak zawiązać haczyk, jak dobrać przynętę itd. - zaznacza Radek Rakoczy.

Podhalański Klub Karpiowy, mimo iż działa od lutego 2020 roku i skupia ok. 20 osób, to ma bardzo duże plany na przyszłość. - Chcemy w przyszłości utworzyć stowarzyszenie i pozyskać jakąś wodę, żeby można było organizować zawody wędkarskie, żeby popularyzować wędkarstwo i wyciągać dzieci sprzed telefonów i tabletów – zapowiada Rakoczy. - Chcemy dalej budować i rozwijać nasz klub - dodaje.

ms/
Może Cię zainteresować
komentarze
Smok19.12.2021, 19:00
Ale ja bym jednak jadł te ryby, no przynajmniej z czystych zbiorników.
Wedkarski Nad Zalewem19.12.2021, 16:08
O to chodzi w pasji Prezes???? Do zobaczyska już nie dlugo????
kolarzyk19.12.2021, 15:45
I o to chodzi aby ludzie mieli pasję! Szacuneczek i do zobaczenia nad wodą!
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl