20 ochotników uczestniczyło w niedzielę w pierwszym, eksperymentalnym szkoleniu z podstaw wojennego rzemiosła i przetrwania, zorganizowanym na strzelnicy w Nowym Targu. Niebawem prawdopodobnie kolejne.
Inicjatywa wyszła od kierowanej przez Michała Maciaszka powiatowej organizacji Ligi Obrony Kraju i Klubu Strzeleckiego „Szarotka”, któremu prezesuje płk Wiesław Patlewicz. Pierwsze szkolenie zorganizowano po cichu, bez szumnych zapowiedzi. Na początek pomysłodawcy chcą sprawdzić, czy jest zainteresowanie, podkreślają też, że nie chcą, by ich projekt wywoływał jakikolwiek niepokój, choć oczywiście czasy, w których przyszło nam żyć, do spokojnych przestały już należeć. Podzielona na 5 grup 20-tka ochotników uczestniczyła w pięciu blokach zajęć. Budowy, obsługi i strzelania z broni długiej uczył ich Michał Maciaszek, krótkiej - Bartek Jurkowski z Klubu Strzeleckiego „Szarotka”, a z rodzajami i obsługą granatów ręcznych zapoznawał Wiesław Patlewicz. Szkolenie z pierwszej pomocy w warunkach pola walki prowadził Michał Hosaniak - ratownik z Podhalańskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej, a z surwiwalu w warunkach miejskich - Krzysztof i Wiola Domareccy ze Stowarzyszenia Polska Szkoła Surwiwalu - Grupa Regionalna Podhale.
- Tu poznacie tylko podstawy, a potem wszystko zależy od trenowania. Ukraina wytworzyła sobie pokolenie wojowników, którzy się zahartowali w Donbasie, teraz są w obronie terytorialnej, w wojsku - i dają ruskim „popalić”. U nas życie wygląda zupełnie inaczej, ale przecież w tych czasach warto się czegoś nauczyć, by potrafić swój los wziąć w swoje ręce, a w moro chodzić nie tylko na grzyby - mówił do ochotników Maciaszek. - Liczę, że przyciągnięcie innych i zaczniemy coś mądrego robić. Nie wszyscy muszą być żołnierzami, ale wszyscy powinni umieć zadbać o siebie, swoich najbliższych, zdobyć wiedzę i podstawowe umiejętności.
Gdyby takie - jak wczorajsze - szkolenia miały być w Nowym Targu organizowane na szerszą skalę, potrzebna będzie współpraca z Ministerstwem Obrony Narodowej. Bo choć instruktorzy pracują charytatywnie, amunicja kosztuje, broni też będzie trzeba więcej. Stąd właśnie niedzielna obecność na strzelnicy - w charakterze obserwatora, choć i trochę instruktora - komendanta nowotarskiej WKU, płk. Marka Marcinka. Przy okazji zachęcał on do wstąpienia w szeregi wojska, albo chociaż odbycia 28-dniowej służby przygotowawczej.
Pomimo tego, że informacja o niedzielnym szkoleniu rozchodziła się tylko „pocztą pantoflową”, telefony do organizatorów rozdzwoniły się od razu, kolejnym osobom - ponad pierwszą 20-tkę, bo grupy na razie, ze względów logistycznych, większe być nie mogą - musiano odmówić.
Czy takie, jak niedzielne szkolenia, będą organizowane na stałe, pokaże czas, już jednak widać, że zainteresowanie nimi może być wielkie.
p/