Gmina Szaflary pierwsza na Podhalu głośno mówi, że trzeba przesunąć wejście w życie przepisów uchwały antysmogowej w Małopolsce. Stawia też postulat, żeby opalanie drewnem uznać za ekologiczne. Samorząd wspierają parlamentarzyści z naszego regionu.
Urząd Gminy w Szaflarach rozstrzygnie niebawem, wart 120 milionów złotych, przetarg na wykonanie odwiertu geotermalnego w Bańskiej Niżnej. Jego celem jest wydobycie spod ziemi ciepłej wody geotermalnej i zaopatrzenie w nią części gminy i Nowego Targu. Niestety, nie stanie się to szybciej niż w tym, ani w 2023 roku. Tymczasem przepisy uchwały antysmogowej w Małopolsce nakazują już w tym roku wymienić piece bezklasowe. Potem przyjdzie czas na piece 3 i 4 klasy. Samorząd Szaflar obawia się, że obowiązujące obecnie terminy wymiany pieców sprawią, iż mieszkańcy będą zmuszeni już teraz przejść np. na gaz czy pellet, gdy tymczasem pod nosem mają wodę geotermalną. Dlatego gmina proponuje wprowadzić karencję w wejściu w życie przepisów uchwały antysmogowej, żeby mieszkańcy nie musieli teraz wymieniać pieców, mogli poczekać i podłączyć się do sieci geotermalnej, gdy ta będzie gotowa. Głównym postulatem jest wydłużenie terminu wymiany pieców dla tych mieszkańców, którzy złożyli deklarację przystąpienia do geotermii. Zdaniem wójta Rafała Szkaradzińskiego, który przedstawił sprawę na poniedziałkowej konferencji prasowej z udziałem podhalańskich parlamentarzystów, trzeba to jakoś rozwiązać. Jak przekonuje, byłoby to marnotrawstwo publicznych środków na wielka skalę, gdyby z jednej strony pompować pieniądze Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska w odwiert geotermalny, a z drugiej zmuszać już teraz mieszkańców do wymiany pieców, nie dając im czasu na skorzystanie z ciepłej wody geotermalnej.
Rafał Szkaradziński idzie dalej. Jak zauważa, obecna sytuacja na świecie, związana m.in. z wojną na Ukrainie, kłopoty z dostawą surowców, wysokie ceny gazu czy opału, to wszystko sprawia, że należy dostosować przepisy uchwały antysmogowej do rzeczywistości i rozszerzyć możliwości ogrzewania domów drewnem. Taki też postulat znalazł się w projekcie uchwały, który Rada Gminy Szaflary ma podjąć podczas najbliższej sesji. „Ogrzewacze pomieszczeń opalanych odnawialną biomasą leśną spełniające wymagania ekoprojektu powinny być traktowane na równi z innymi urządzeniami zasilanymi OZE typu pompy ciepła, czy systemy fotowoltaiczne” - zaznaczają radni. Pozwoli to m.in. uniezależnić się w większym stopniu od importowanych paliw kopalnych. „Wykorzystanie krajowych zasobów biomasy leśnej powinno stać się priorytetem” - stwierdzają.
Gmina Szaflary proponuje m.in. aby stare piece nie były usuwane i złomowane, co nakazuje uchwała antysmogowe, ale plombowane i dopuszczane do użytku w sytuacjach awaryjnych np. w czasie wojny czy przerw w dostawie prądu.
O potrzebie zmian przepisów uchwały antysmogowej mówił też w Szaflarach wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka. Nie wyobraża on sobie, żeby stanęły na drodze rozwoju geotermii w gminie Szaflary. - Zrobimy wszystko, jako parlamentarzyści z tego regionu, żeby gmina Szaflary dostała pieniądze na budowę sieci ciepłowniczej – zadeklarował.
- Kluczowe jest dostosowanie tej uchwały do realiów – mówił. Wiceminister przyznał, że osobiście był sceptyczny wobec uchwały antysmogowej dla Małopolski. - Nie ma dziś możliwości, żeby do końca tego roku wymienić wszystkie stare piece - dodał.
Wiceminister jako przykład podał kominki. - Na Ukrainie przetrwały właśnie te gospodarstwa, które miały kominki, a odcięto im gaz i prąd. Pozwólmy ludziom korzystać z tych źródeł ciepła, do których mają dostęp na swoim rynku. Musimy w większym stopniu wykorzystywać biomasę leśną - apelował.
Potrzebę zmian zapisów w uchwale antysmogowej poparli również wiceminister Andrzej Gut-Mostowy, posłanka Anna Paluch i senator Jan Hamerski.
r/
Nie wiem kogo masz na myśli "Miss Pienin" i nawet nie jest to istotne. Fakt jest taki, że należy odtworzyć transport publiczny, coś w rodzaju bezmyślnie zlikwidowanego PKS, tylko na miarę 21 wieku i cywilizacyjnych aspiracji Polski (OECD, UE), ponieważ potrzebny jest on przede wszystkim dla profesorów, polityków i doktorów, czyli wszelkiego rodzaju intelektualistów, bo to intelektualiści nie powinni siadać za kółkiem, bo później są problemy że jadą pod prąd i wyczyniają przeróżne hocki klocki i ekwilibrystyki na drogach (taka prawda, stworzono sytuację że każdy musi mieć auto i nim jeździć, nikt nie pyta czy dany "intelektualista" ma do tego predyspozycje psychomotoryczne). Dalej: uczniowie, emeryci (wiek), turyści. Transport publiczny oznacza mniej spalin w powietrzu, gdyż 50 ludzi jedzie 1 autobusem, a nie pięćdziesięciu ludzi jedzie pięćdziesięcioma osobnymi pojazdami, na zachodzie wszyscy powyżej sołtysa w polityce i od doktora w górę praktycznie nie znają nawet aktualnej ceny benzyny bo korzystają z transportu publicznego, bo tam mają takowy świetnie rozwinięty - jeśli nasza władza lokalna jest głucha na taki podstawowy argument za czystością powietrza, to jak ona chce abym ja miał jej wierzyć w szczerość jej intencji w sprawie szeroko rozumianej ochrony środowiska, no jak?