17.06.2022, 10:05 | czytano: 2549

Jacek Sowa: Podążyć za Tischnerem

zdj. R. Miśkowiec
Panele dyskusyjne, które odbyły się w okolicy Bożego Ciała w Łopusznej objęły przemyślenia, jakimi obdarzył nas przed laty ks. prof. Józef Tischner. Odrzucając cała polityczną otoczkę organizatorów, chciałbym skupić się głównie na przesłaniu, które wyraził w swym wykładzie inauguracyjnym biograf naszego góralskiego filozofa, Wojciech Bonowicz.
Postrzeganie świata przez Tischnera sprowadzało się do rzeczy bliskich i codziennych, kształtowanych w trudnych czasach transformacji dziejowej, której był świadkiem i zwolennikiem. Jednak w tamtych czasach społeczeństwo widziało największe zagrożenie z lewej strony; dziś czai się ono dookoła głowy.
Rodząca się „rzeczywistość ducha” w „Etosie Solidarności” była specyficzną odpowiedzią na to, co działo się w tamtych latach i rozważaniem na temat owych przemian, jakimi potem poskutkują.

Już po śmierci Tischnera, Jan Paweł II stwierdził, iż to jego dzieło określiło kierunek trudnych zmagań narodu polskiego o taki kształt demokracji, w której byłaby respektowana godność każdej osoby ludzkiej. A przecież była mowa o kategorycznej potrzebie zmiany nie tylko systemu społecznego, ale również całego sposobu bycia człowieka. Czyż po latach zmienił się on tak bardzo?

Wtedy była nadzieja, nadzieja na odmianę. Ksiądz Profesor nadzieję opierał na dialogu, który powinien być zasadą budowania wspólnoty, bo nikt nie ma monopolu na prawdę. Że trzeba rozmawiać i otworzyć się na to, co może wnieść druga strona. Wolność wymaga dialogu, lecz jeśli religia widzi w niej źródło zła, to wtedy znajdziemy się o krok od dyktatury. Do ostatniej chwili wierzył, że solidarność, dialog i wzajemność mogą być zasadami, w oparciu o które buduje się wspólnota zarówno społeczna jak i polityczna.

Dla Tischnera wolność była jedną z najważniejszych wartości. Według niego człowiek wolny jest odporny na lęki, które chcą zasiać w naszych sercach politycy czy inni demagodzy, wolność jest swego rodzaju zabezpieczeniem przed propagandą i manipulacją.

„Nikt nie staje się niewolnikiem z zewnętrznego nadania. To, że ktoś się ugnie i przyjmie pozycję podległości wobec osoby, czy jakiegoś systemu zależy tylko od niego” – pisał, wiedząc, że świat się nieustannie zmienia. Wyczuwał niebezpieczeństwo wolności, owego „nieszczęsnego daru”, który w dziejowym tyglu mieszał się z religią, demokracją i konsumpcjonizmem wolnorynkowych reform. W swych kazaniach wyrażał niepokój o to, co będzie z tą przecież też jego Ojczyzną. Był filozofem, więc nie myślał schematami, a wsłuchując się choćby w konfesjonale w głos ludzkich sumień, wyciągał wnioski. Ale w jego żyłach płynęła góralska krew, był człowiekiem „stąd”, z tej ziemi i z tej kultury, więc choć niepokorny, kierował się wrodzonym góralskim pragmatyzmem. Szukał prawdy jako owocu wspólnych doświadczeń, „bez przywiązywania się do widoku z jednego okna. Trzeba od czasu do czasu zmieniać swój punkt widzenia.”
Dialog jest możliwy tylko tam, gdzie ludzie go chcą z obu stron. Nie jest to możliwe, gdzie zamiarem jest pognębienie przeciwnika politycznego. Dialog wymaga zrozumienia, cierpliwości i pokory, dialog nie znosi manipulacji, a ta daje się postrzegać na każdym kroku.

Tu zobowiązany jestem w całości cytować Wojciecha Bonowicza: „ Żyjemy w kraju, w którym Kościół ciągle jest realną siłą, a miłość Ojczyzny realną wartością, a nie pustą deklaracją. Kościół dla wielu ludzi, zwłaszcza na tej ziemi jest siłą integrującą i organizującą ich świat. Chodzi teraz o to, aby nie odbierać ludziom tego, do czego są przywiązani, zaproponować im inne rozumienie tego, z czym łączy ich realna więź. Ale można to zrobić tylko wtedy, kiedy wizja zostanie rzeczywiście uwewnętrzniona, nie będąc jedynie polityczną strategią, przebraniem, kostiumem na czas wyborów.”
I tu nasuwa się genialne spostrzeżenia Tischnera, określające czas wyborów jako „bal maskowy”, będący zmorą naszej polityki, kiedy żadna ideologia nie jest tą, za którą się podaje. Niezmiennie uprawiana jest polityka konsumpcyjna, dawanie wyborcom czegoś, co potem próbuje się zapewnić najczęściej ich kosztem. W tym względzie partie polityczne nie różnią się tak za bardzo między sobą…

Pod sklepienia pięknej łopuszańskiej „Tischnerówki” ulatują piękne słowa, wyjęte z wieloletniej pracy naszego wielkiego filozofa. I chyba najważniejszą rzeczą, której chciałoby się oczekiwać, aby one nie ulatywały… Przemyślenia Księdza Profesora były przesłaniem do wszystkich Rodaków, tych z lewa i prawa, a ze środka szczególnie.

Gościnne progi tego magicznego miejsca są w stanie przyjąć każdą formację polityczną, ale jak słusznie zauważył Wojciech Bonowicz na zakończenie swego wykładu, „byłoby bardzo źle, gdyby komuś przyszedł do głowy pomysł posłużenia się Tischnerem w bieżącej walce politycznej. Nie byłoby jednak źle, gdyby idee, które głosił, przeniknęły do języka i praktyki politycznej.”

I w tym momencie nad Łopuszną rozległ się grzmot i z ciemnego nieba lunął ulewny deszcz. Józef Tischner po swojemu dał z góry znak!

Jacek Sowa
Może Cię zainteresować
zobacz także
komentarze
ta ruda17.06.2022, 22:32
Kaśka- i tu widać twoje rozumienie słów Ks.profesora i tą miłośc bliżniego ubraną w słabą ortografię
Kaśka17.06.2022, 16:31
Można było by żec: Boże widzisz i nie grzmisz? Ale tu i som "Pon Bocek" nie wytrzymał.... takich fo Łopuszbej spraszać wstyd.
NIESTETY17.06.2022, 10:53
Niestety, czarno widzę...
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl