Emocjonalne, oskarżające 40-minutowe wystąpienie przewodniczącego Rady Gminy Czarny Dunajec krytykujące wójta Marcina Ratułowskiego było najgorętszym punktem ostatniej sesji. Pod nieobecność wójta Tadeusz Czepiel ujawnił kulisy rewizji policji w jego domu, rzekome skandaliczne słowa wypowiedziane przez Ratułowskiego oraz jego szokujące zachowanie.
Gorąco było już na poprzedniej sesji, a powodem była uchwała ws. zakupu działek w Ratułowie. Zdaniem geologów, mogą tam znajdować się wody geotermalne, dlatego wójt zaproponował kupno działek i zdobycie pieniędzy na wykonanie odwiertu. Ale radni się nie zgodzili, bo uznali, że to „wrzutka”, temat należy przedyskutować i przemyśleć, a włodarz gminy nie odpowiedział na wszystkie pytania i wątpliwości w tej sprawie. Po sesji u przewodniczącego Rady Gminy Czarny Dunajec pojawiła się policja z nakazem przeszukania. To od tego Tadeusz Czepiel rozpoczął swoje długie wystąpienie na sesji. - 26 maja w godzinach rannych przybyli do mnie policjanci z komisariatu w Czarnym Dunajcu z nakazem przeszukania za dokumentami, które miałem zabrać wójtowi i ukryć. Tak mi przedstawiono. Nakaz przeszukania podpisał komendant komisariatu. Byłem zaskoczony – mówił przewodniczący. - Sprawdziłem torbę i tej teczki nie było. Nakaz obejmował również przeszukanie biura w radzie gminy. Nie chciałbym, żeby ktoś się znalazł z was w takiej sytuacji, bo to niepojęte. W biurku odnalazła się teczka, biała teczuszka. To miała być ta teczka najważniejsza w historii. Co w tej teczce było, do dziś nie wiem, nie sprawdzałem – relacjonował.
Wójt Marcin Ratułowski złożył pisemne zawiadomienie o przestępstwie. Jak poinformował, dokumenty są tajne. Dotyczą, jak ujawniono, sprawy działek w Ratułowie. - Byłem zaskoczony, bo dotyczy to teczki, którą wójt osobiście przyniósł na sesję rady gminy i cytował dokumenty z niej. Mówił, że są to dokumenty jawne i każdy ma do nich wgląd – mówił Czepiel.
- Po sesji pozbierałem dokumenty i poszedłem do swojego biura. Było wszystko w porządku. W dniu następnym rozmawiałem z wójtem, sekretarzem. Wójt był bardzo zbulwersowany, emocjonalny, podchodzi do mnie i mówi „Nie będzie kupowanych tych działek w Ratułowie. Otrzymałem o 10 w nocy telefon – i pokazuje mi telefon – od gościa z Ameryki, który powiedział „chciałeś mnie oszukać, takie działki 10 arów, to już kosztują milion złotych, ja więcej już nie będę z tobą (...)”. Ja nie przywiązywałem do tego wagi, bo wiadomo jak powstaje inwestycja, to działki drożeją. Rozmawialiśmy też o innych sprawach, m.in. o moim boisku, tak żeśmy się rozstali. Rozmawialiśmy także rano przed sesją, pamiętacie państwo, z wójtem, odnośnie zakupu tabletów i innych rzeczy (…) I wójt mówi tak: „Koniec. Zmienię i komisji nie będzie w radzie, będzie tylko jedna komisja budżetowa, będzie jedna ogólna, radni kłamią, że nie wiedzą o tym, że ta sprawa geotermii nie była procedowana”. Ja mówię, że spokojnie, bez emocji, że trzeba zmienić statut (…) A on: „Ci co głosowali przeciw, macie przekichane. Nie będzie inwestycji w Pieniążkowicach, nie będzie zakupów aut strażackich, nie będzie miał komendant, naczelnik czarnodunajecki nic. Będziecie mieć zero”. Użył przy tym jeszcze słów wulgarnych - relacjonował Czepiel. „Kończy się wszystkim inwestowanie, jedynie pani szczęśliwa w Podszklu może będzie miała boisko i wszystko, bo głosowała za”. Mówię mu „Dajże spokój, minie, spokojnie, pokażesz radnym projekty uchwały, nie denerwuj się, nie ma sensu”. On mówi: „We Wróblówce będą wstrzymane prace albo nie będzie robione”. Co ja mogę odpowiedzieć, jak ktoś ze mną rozmawia na takim poziomie? Przecież rozmawiamy jak poważni ludzie na stanowiskach. Nie przywiązywałem specjalnie wagi do tej rozmowy (...) Potem na spotkaniu w obecności sekretarza wójt mnie się pyta „Czy nie masz tej teczki?”. Mówię, że nie wiem, muszę sprawdzić. I poszliśmy do mojego biura. On mi ciągle na tych radnych nagadywał, już nie wspomnę o Piekielniku, i co komu zrobi. W moim biurze, otwieram teczkę i mówię, że nie mam, ale sprawdzę dokładnie później. Nie sprawdzałem biurka, bo wójt mówił, że jedzie na spotkanie z wojewodą do Bukowiny Tatrzańskiej, potem na dwa dni do Uniejowa. Nie doszukujcie się ktokolwiek cokolwiek jakiegoś mojego celowego działania. I pojechałem do Nowego Targu, a po południu już policjanci byli u mnie już dwa razy w domu. W czwartek rano przyjeżdżam do żony do pracy, a słyszę, że ja się ukrywam i nie chcę ich wpuścić do domu. Ktoś zagrał bardzo mocno. Twierdzeniem że ja cokolwiek ukrywałem, albo coś robiłem, jest niewiarygodne i niedopuszczalne – stwierdził.
Zdaniem przewodniczącego, prawda jest taka, że wszystkie trzy działki w Ratułowie miały być kupione od najbliższej rodziny wójta Ratułowskiego. - Są na to dokumenty. Co to miało być? Interes życia? Tak to wygląda. I czuję, że wielu z nas zostało wprowadzonych w błąd - powiedział. - Będę to dogłębnie sprawdzał. Nie odpuszczę tej sprawy za to pomówienie, za to co zostało zrobione. Niezależnie czy dosiedzę na tym stanowisku, czy w następnej kadencji, poświecę czas i zdrowie, żeby to odkręcić. To niepojęte, żeby wójt działał w tej sposób na przewodniczącego – ogłosił.
Przewodniczący ujawnił też dziwne zachowania wójta. Powiedział, że pracownicy Urzędu Gminy w Czarnym Dunajcu „przechodzą gehennę”. Powodem jest nieobliczalność i stany emocjonalne wójta. - Jeszcze wiele innych rzeczy wiem - dodał. - To nie jest ostatnie moje słowo. Zerkniemy do zatrudnienia, wpłat na kampanię (...) Tak być nie może. Nie pozwolę, że tą gminę wójt stłamsił – dodał.
Oskarżył włodarza gminy o generowanie konfliktów, pomówienia, podpuszczania, kłamstwa o lekceważenie obowiązków. - Ja bym chciał, żeby wójt przyjeżdżał o pracy o 8 a nie 9, żeby pracował do 15, a nie 14. Żeby w piątki przyjeżdżał do pracy. Tak to wygląda - mówił.
Wystąpienie trwało 40 minut. Można je odsłuchać kliknij TUTAJ (od 39 minuty nagrania)
Marcina Ratułowskiego nie było na sesji. Jest na urlopie. - W historii samorządu w Czarnym Dunajcu nie było sytuacji, żeby nie było wójta na sesji absolutoryjnej. To jest zadziwiające - skwitował radny Kazimierz Dzielski.
Sekretarz Michał Jarończyk wytłumaczył, że wójt miał zaplanowany wcześniej ważny wyjazd urlopowy, którego nie mógł przełożyć.
Po sesji wójt Marcin Ratułowski opublikował na swoim profilu na facebooku post ze słowami „Gdy kota nie ma, myszy harcują”. Poprosiliśmy go o komentarz do oskarżeń ze strony przewodniczącego. Gdy je otrzymamy – opublikujemy.
Spór między Czepielem a Ratułowskim narastał od dłuższego czasu. Co zaskakujące, w wyborach byli bliskimi współpracownikami. Obecny przewodniczący był pełnomocnikiem wyborczym kandydata na wójta. Po wyborach ich drogi się rozeszły, a obaj panowie stali się wrogami.
r/