FELIETON. "Z uporem Katona Starszego Cenzora odżegnuję nasze władze od kosztownej koncepcji nowej hali lodowej. Może za dziesięć lat, kiedy nasza wycyzelowana szkoła mistrzostwa sportowego zacznie wydawać dojrzałe owoce, które przywrócą blask nowotarskiego sportu" - komentuje dziennikarz i publicysta Jacek Sowa.
Deja vu to określenie z języka francuskiego jako coś, co było już widziane, odczucie, że przeżywana sytuacja wydarzyła się kiedyś, w nieokreślonej przeszłości. W tytułowym przypadku nie chodzi jednak o sposób elektronicznej komunikacji, który powoduje nieuchronny upadek poczty i kaligrafii, lecz jest skrótem od edukacyjnej formy tworzenia kwalifikowanego sportuZasady działania szkół mistrzostwa sportowego uregulowało zarządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 12 lutego 1997 roku. To było 25 lat temu, zaś możliwość ich tworzenia wprowadzona została rozporządzeniem pięć lat później. Określono przy tym warunki tworzenia i funkcjonowania tego rodzaju szkół, których jednym z podstawowych było posiadanie obiektów lub urządzeń sportowych, niezbędnych dla realizacji szkolenia sportowego.Uczniowie szkół mistrzostwa sportowego muszą odbyć tygodniowo co najmniej 16 godzin zajęć sportowych, ukierunkowanych w klasach IV–VIII szkoły podstawowej. Głównym ich celem jest ujawnienie predyspozycji i uzdolnień uczniów i określenie dyscypliny lub dziedziny sportu, w której nastąpi dalsze szkolenie. Potem przychodzi czas na kierunek specjalistyczny, realizowany w szkołach ponadpodstawowych.
Szkoły mogą, a raczej powinny w szerokim zakresie współpracować z polskimi związkami sportowymi, klubami sportowymi, innymi stowarzyszeniami kultury fizycznej lub szkołami wyższymi. Współpraca może dotyczyć wzajemnego udostępniania obiektów lub urządzeń sportowych, korzystania z opieki medycznej i odnowy biologicznej, prowadzenia pomiarów, a także umożliwienie uczniom uczestnictwa w zawodach krajowych i międzynarodowych.
W poprzedniej loży wybrzydzałem nad stanem nowotarskiego sportu i widoczny regres wyników. Bo kiedyś było lepiej… Było, ale się trochę pogubiło.
Podstawowa Jedynka biła na głowę krajowych rówieśników na lodzie w Złotym Krążku czy Błękitnej Sztafecie, z bliźniaczej dwójki wychodziły utalentowane lekkoatletki czy siatkarki a hokeiści z Goszczyńskiego przez lata nie mieli sobie równych w hokejowych mistrzostwach Polski szkół średnich. Przyszkolne boiska tętniły gwarem od rana do wieczora, choć nie było sztucznych nawierzchni ani nowoczesnych urządzeń. Było coś takiego jak SKS-y, co wtedy nie było złośliwym synonimem starości…
Jak ma się to dzisiaj w stolicy Podhala? Niby nie jest aż tak źle, ale dlaczego nie miałoby być lepiej? Nowotarska młodzież szkolna nie stroni od sportu i ma swoje osiągnięcia. Chwała jej za to, a zwłaszcza nauczycielom (którym kłaniam się nisko w oktawę ich święta, Piotra Jabłońskiego szczególnie pozdrawiam!), bowiem do tego potrzeba wiele serca. Działający przy Ogólniaku na Krasińskiego SMS ze wspólną klasą hokejowo-piłkarską to dobra idea, ale potrzebująca tlenu.
I tu wraca temat nowotarskiego „Sokoła”, który za dwa lata zakończy działalność w obecnej postaci. Jednym z głównych założeń powstałego przed ponad 150 laty Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” było popularyzowanie u młodzieży celowości uprawiania sportu. Duży nacisk kładziono na rozwój ćwiczeń gimnastycznych, wiele miejsca poświęcając patriotycznemu wychowaniu młodzieży. Wychodzono z założenia, że tylko zdrowe społeczeństwo, zarówno pod względem moralnym jak i fizycznym, jest zdolne służyć ojczyźnie i jej skutecznie bronić.
Są w kraju szkoły mistrzostwa sportowego, będące potęgami w sporcie kwalifikowanym. Przytoczę tu przykłady znane nam z SMS-owej mapy kraju; np. placówka w Łodzi, która dzierży tytuł mistrza Polski w kobiecej piłce nożnej czy siatkówce w Spale. Na Śląsku każdy uczeń szkoły sportowej jest dotowany przez państwo w wysokości paru tysięcy złotych na głowę; można?
Co trzeba zrobić, aby połączyć popularność i tradycję nowotarskich dokonań sportowych? Póki co, mamy w końcu tutejszego wiceministra sportu i wielu zapaleńców, gotowych poświęcić swą energię dla tej idei, być może to antidotum na nasz lokalny problem. Tu nie trzeba zadęcia, tylko mądrego i konstruktywnego dialogu. Może mniej polityki a więcej rozsądku?
Z uporem Katona Starszego Cenzora odżegnuję nasze władze od kosztownej koncepcji nowej hali lodowej. Może za dziesięć lat, kiedy nasza wycyzelowana szkoła mistrzostwa sportowego zacznie wydawać dojrzałe owoce, które przywrócą blask nowotarskiego sportu. Oby to nasze deja vu nie zamieniło się w nigdy nie widziane jamais vu…
Jacek Sowa