Turyści wybierający się na szlak do Morskiego Oka chyba zapominają gdzie są. Nikt nic sobie nie robi z zakazu palenia, zakazu śmiecenia, a „super fotki” z piwem lub flaszką w ręku to główny cel wycieczki. - Po co oni idą do parku narodowego jak nie szanują przyrody? Pomylili miejsca? - pyta oburzona turystka, która chciała zaznać spokoju i pięknych tatrzańskich widoków.
Idąc szlakiem do Morskiego Oka można mieć wrażenie, że to nie rezerwat przyrody. Turyści mają za nic obowiązujące tam przepisy. Palenie papierosów i wyrzucanie niedopałków gdzie popadnie, śpiewy, krzyki, wyrzucone papierki po batonikach i opakowania po napojach oraz muzyka z boombox-ów. Nie zabrakło także osób pijących po drodze alkohol. To wszystko dało się zobaczyć podczas wędrówki z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka i z powrotem w środę 15 lutego.Przy samym Morskim Oku oraz na lodowej tafli jeziora podobne sceny. Na zejściu spod schroniska widnieje informacja, aby nie wchodzić na lód. Oczywiście turyści nic sobie z tego nie robią. Przecież bez zdjęcia piwa lub flaszki w ręce na na lodzie Morskiego Oka wycieczka się nie liczy.Większość turystów udaje, że nie widzi tych wybryków wcale nie tak nielicznej ilości osób. Ci, którzy odważą się upomnieć usłyszą w odpowiedzi obelgi i groźby.
Po drodze poza samymi śmieciami na szlaku znaleźć można różne części garderoby. Są to głównie czapki, szaliki i rękawiczki nie do pary.
ms/