"Film jeszcze nie wszedł, a już głośny. Bo mówią, że dziubnął pewien bolesny pryszcz na górolskim tyłku. Przepraszam honorze. Podobno taki istnieje" – pisze Maciej Jachymiak, nasz felietonista, po obejrzeniu filmu „Biała odwaga” opowiadającym historię Goralenvolku na Podhalu.
Ostomili! Zawiadamiam, że miastowa przedpremiera „Białej odwagi” przyniosła wiele wrażeń. Dziękuję p. Adamowi, że umożliwił nam obejrzenie filmu zanim Warszafka się zacmoka, jak na wszystko co zakopiańskie. Wchodząc na seans poczułem atmosferę na dawnych DKF-ów w przejechanej piłą tarczową sali kinowej dawnego MOK. W pierwszych rzędach Profesor Jan. Jeden z trzech muszkieterów nowotarskiego kina. Niestety, nie złapał za mikrofon i nie poopowiadał jak kiedyś. Ale wychodząc pokręcił lekko głową…Od razu przejdę do rzeczy. Film jeszcze nie wszedł, a już głośny. Bo mówią, że dziubnął pewien bolesny pryszcz na górolskim tyłku. Przepraszam honorze. Podobno taki istnieje. Nawet koleżanka z pracy napisała o tym doktorat. Nie czytałem. Niestety, tu muszę wszystkich Antygórali rozczarować. A pocieszyć mój ulubiony Związek, który piastuje i ten honor, i ten pryszcz. Ni ma się co przejmować. To ino o dziewke poszło!
Historia z początku klasyczna. Ona śnim na sałasie ucom sie anatomii. Ne i wicie jak to przy tej nauce... zrobili bynsia. Ale bacowie uradzojom inacy. A godajom do sobie jak we jakik dworak. Ze najstarsy syn musi za najstarsom dziewke, bo tako tradycja była, jest i bedzie (znane trzy rodzaje tradycji). I wydajom jom. Na weselu mordobicie, bo jakos by. Ale potem śmiana! Dziewka tego drugiego tys kocho!
I chyba to już cały wątek hetero w tym filmie. Niewiele. W jednym wyborczym spocie kandydata Naszej Watahy jest więcej zdrowej biologii! A tu niestety. Pojawiają się natomiast zawoalowane treści lgbt. Nasz bohater wchodzi w niejasny związek z pewnym nazistą antropologiem i wspinaczem. Popisują się przed sobą na skałkach, a ten nazio farbuje włosy i „bada” małych chłopców. Jednemu to nawet robi zdjęcie na koniu. Wyścigany sportowy wierzchowiec. Takie są w zagrodach góralskich. Brakuje za to owiec i krów.
A jakie izby ci bacowie mają! Pałacyki. A jak się noszą! Jeszcze niedawno na Podhalu na codzienne ubranie mówiło się „dziady”. Ale nie w Zokopanem! Tu syćka chodzom wyzdajani jak na zjazd ZP! Gorzej z samym Zakopanem… Właściwie to go mało widać. Tamto już nie istnieje… Powstało nowe, ładniejsze…
Tak to jest, jak sie Cepry biorom za naskie sprawy! Jeden ino sie sprawił. Juliuś Chrząstkowski! Ale on bez lata tu trenowoł. Hej, piyknie zagroł bace Zawrata. Cuć go było oscypkiem, gadzinom i gorzołkom, co beś niej nie umie jus ziyć. Reśta to farbowane lisy.
*
Tu osobisty wtręt. I to nie o moim bracie, co się wspina. Jak zakładaliśmy kiedyś PO w Nowym Targu, Jaś Maria Rokita powiedział: Ty Maciuś to wielkiej kariery politycznej na Podhalu nie zrobisz. Tu nie potrzebują krakowskich inteligencików…
*
To był tzw. komplement. Mój o filmie jest podobny. Ale zapraszam do kin! Ja też jeszcze raz pójdę. Bo nie wiem po co ten główny bohater w ostatniej scenie wybrał się po lód do drinków…
Maciej Jachymiak